Menu

piątek, 13 lutego 2015

Czwarty, bo mocniej grzeje.

Trzeba przeżyć wszystko, co jest nam dane. Całą radość i cały smutek. Nieprzeżyty smutek, przed którym uciekliśmy i tak kiedyś nas dopadnie..

Obudziłam się w salonie na kanapie z ogromnym bólem głowy. O moich wczorajszych wybrykach przypomniały mi przewrócona butelka i kieliszek. Wstałam i ogarnęłam mieszkanie. Zażyłam jakąś tabletkę, bo ból był nie do wytrzymania. Spojrzałam na siebie w lustro. Wyglądałam strasznie. Rozmazany makijaż, wory pod oczami i rozczochrane włosy. Dobrze, że dzisiaj nie przyjdziesz. Wystraszyłbyś się na dobre. Zaśmiałam się do siebie. Postanowiłam, że zrobię dziś większe zakupy. Wybrałam się do marketu w centrum. Po kolei wkładałam różne produkty do koszyka, nie zapominając o nowym zapasie wina. Naszła mnie myśl, żeby kupić też coś mocniejszego. Zadowolona wróciłam do mieszkania i rozpakowałam zakupy. Starałam się o Tobie nie myśleć, ale nie potrafiłam. Po prostu zapełniałeś 90% mojej głowy. Zrobiłam sobie coś szybkiego do jedzenia i usiadłam przed telewizorem. Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek telefonu. Z nadzieją pobiegłam do kuchni, gdzie leżał. Ale to nie byłeś Ty. Numer nieznany. 
-Halo? -Powiedziałam z zawachaniem.
-Cześć! -usłyszałam wesoły głos, który kojarzyłam. 
-Przepraszam, z kim mam przyjemność? -Zapytałam.
-Tu Krzysztof Ignaczak..
-Ach tak! Pamiętam. 
-No więc dzwonię w sprawie Nikolaya. 
-Coś się stało? -Przestraszyłeś mnie nie na żarty. 
-Eh, no właśnie chciałem zapytać, czy może nie ma go u ciebie, bo nie pojawił się na ostatnich dwóch treningach.
-Że co?? -Teraz to naprawdę zaczęłam się martwić.
-Czyli nic nie wiesz. -powiedział Igła ze zrezygnowaniem. 
-Rozmawiałam z nim ostatnio wczoraj rano, no i później poszedł właśnie na trening..
-Tylko się nie martw na zapas. Na pewno się znajdzie, to duży chłopak. -Igła starał się mnie od razu uspokoić.
-Pewnie. Nie miałam zamiaru. A jak będziesz coś wiedział, to dasz znać?
-Oczywiście. W takim razie, do usłyszenia.
-Tak, cześć. -Rozłączyłam się. Nie miałam pojęcia co się z Tobą działo. Byłam jednocześnie wściekła i zmartwiona. Zaczęłam chodzić po pokoju w tą i spowrotem. Wybrałam Twój numer. Od razu włączyła się poczta. Postanowiłam pojechać do Ciebie do domu, bo powoli świrowałam. Zapukałam. Nic, cisza. Zapukałam głośniej. Dalej nic. Zrezygnowana wróciłam do domu. Rzuciłam się na kanapę. Znowu zadzwoniłam. Dalej zero reakcji. Powoli wariowałam. Siedziałam nad telefonem, czekając na jakiekolwiek wiadomości. Ale on milczał. Odchodziłam od zmysłów. Po raz nie wiem który doprowadzałeś mnie do takiego stanu. Nienawidziłam w Tobie tego, że robiłeś co chciałeś i chodziłeś gdzie chciałeś, nie mówiąc nikomu. Po kilku godzinach czuwania, byłam tak zmęczona, że zasnęłam na siedząco. 
Obudziłam się i poczułam zapach kawy. Niewygodna pozycja snu też dawała o sobie znać. Wtem coś roztrzaskało się w kuchni, a ja podskoczłam. Sparaliżował mnie strach. Mimo to wstałam i cicho poszłam do sąsiedniego pomieszczenia. 
-O mój Boże! Normalny jesteś?! -Zbaczyłam Ciebie, jak zbierasz kawałki mojego ulubionego kubka, w dodatku krwawiłeś. -Zostaw to! -Posłuchałeś się i podniosłeś zranioną rękę.
-Witaj słoneczko. -uśmiechnąłeś się.
-Jakie słoneczko?! Gdzie Ty do cholery byłeś i co tu robisz? Weź tą rękę pod wodę. -Zaprowadziłam Cię do łazienki i w ciszy przemyłam skaleczenie, następnie zaklejając plastrem. Nie było to nic wielkiego. 
-A teraz proszę bardzo, czemu nie byłeś na treningach i nie odbierałeś, dlaczego tutaj jesteś i jakim prawem dotykałeś mojego ulubionego kubka?
-Chciałem zrobić ci śniadanie w ramach przeprosin. -Oczywiście ominąłeś główne pytanie.
-Nie za dużo ostatnio tych śniadań? -zapytałam, a pod wpływem Twojego boskiego uśmiechu złagodniałam. -Martwiłam się o Ciebie. -Powiedziałam, a Ty mnie przytuliłeś. 
-Wiem, przepraszam. To już się nie powtórzy. Miałem pewną sprawę do załatwienia. Wkrótce się dowiesz.
-Mam się bać?
-Niekoniecznie. -Zaśmiałeś się i pocałowałeś mnie w czoło. Następnie wspólnie zrobiliśmy to śniadanie. Nie obyło się oczywiście bez śmiania, łaskotek i wygłupów. Brakowało mi tego. Brakowało mi Ciebie. 
-Co powiesz na kino dziś wieczorem? -zapytałeś podczas zmywania naczyń.
-Pewnie, a jaki film?
-Jeszcze coś się wymśli. -Spojrzałeś na mnie i nie odrywałeś wzroku. Robiłeś tak już któryś raz z rzędu.
-Czemu się tak patrzysz?
-Brakowało mi twojego uśmiechu. -zarumieniłam się. Ty tylko się uśmiechnąłeś. Potem udałeś się na trening. Przeczuwałam, że zjadłbyś dzisiaj bigos, co tylko Twój sms potwierdził. Zrobiłam go sobie wcześniej, a teraz malowałam paznokcie. Zrobiłam też makijaż i założyłam kwiecistą sukienkę. Tak, właśnie tą, którą uwielbiałeś. Widzisz, zrobiłabym dla Ciebie wszystko. Ale Ty miałeś to daleko. Okazało się, że wypadło Ci bardzo ważne spotkanie z przeuroczą nową koleżanką. 'Dobrze, że postanowiłam kupić tę wódkę' pomyślałam i nalałam pierwszy kieliszek.

2 komentarze:

  1. Nie wiem jak ty to robisz, ale urzekłaś mnie tym opowiadaniem do pierwszego rozdziału! Genialne! Ale jednak mam nadzieje że wydarzy się jakiś przełom w ich relacji :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś superrrrr!!!!!!������������������

    OdpowiedzUsuń