Menu

środa, 30 września 2015

Dwudziesty, bo ranki bywają mgliste i deszczowe.

Popatrzyłam zdezorientowana na rozgrywającą się obok mnie scenę. Poczułam niechciane ukłucie zazdrości w środku. W tym czasie mój chłopak odkleił się od mojej siostry. 
-Rafał? Jak dobrze cię widzieć!
-Matko, nie widzieliśmy się od tylu lat.. Co u ciebie słychać? Nie wierzę, że tu jesteś. 
-To długa historia.
-Hmmm. Ja również bardzo cieszę się z waszego milutkiego spotkania, ale powie mi ktoś wreszcie o co tu chodzi?
-No tak. Przepraszam kochanie. Po prostu jesteśmy z Amelią starymi znajomymi. -powiedział mój chłopak, całując mnie w policzek. -Tak właściwie, to jak mnie tu znalazłaś? 
-Och. Wybacz. Przyszłam do Luizy. To moja siostra. -powiedziała blondynka, spuszczając lekko wzrok. 
-Co? .. Naprawdę? 
-Tak. Myślę, że powinieneś już iść. -powiedziałam do Rafała. Spojrzałam na siostrę. 
-Właściwie to.. ja mogę iść. Nie chcę przeszkadzać..
-Och, ależ skąd. Jak mogło ci to przyjść do głowy. Nie przeszkadzasz. -powiedziałam przesłodzonym głosem. 
-Luiza, o co chodzi? Czemu właściwie nigdy nic o Amelii nie mówiłaś? 
-Rafał błagam, idź do domu. To nie jest najlepszy moment. Czego tu chcesz? -zwróciłam się do dziewczyny. 
-Ja.. chciałam cię odwiedzić.. Nie wiedziałam, że znasz Rafała i że tu będzie.. 
-Rafał wyjdź. 
-Kochanie.. 
-Proszę, zostaw nas same. -Najpierw spojrzał niepewnie na mnie, wściekłą do granic możliwości, a potem na nią. 
-Jeśli tak chcesz. -powiedział. Ubrał kurtkę i pocałował mnie w usta. -Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować. -I wyszedł. Stałam twarzą w twarz z moją siostrą. Siostrą, której nie widziałam osiem lat. Która zostawiła mnie osiem lat temu. Samą, bez nikogo. 
-Jak śmiesz tu przychodzić... -zaczęłam, ale w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Przypomniało mi się wszystko to, co wtedy czułam. Wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowałam, zostawiła mnie bez jednego słowa. -Jak możesz...
-Przepraszam.. Tak bardzo cię przepraszam.. -Łzy płynęły po moich policzkach. Tak bardzo nie chciałam pokazać jej moich słabości, ale nie umiałam tego przerwać. Nie miałam zamiaru jej wybaczyć. Ani teraz, ani nigdy. 
-Myślisz, że jakieś jedno, pieprzone przepraszam wystarczy?! Myślałaś, że przyjdziesz tu i co? Rzucę ci się w ramiona i o wszystkim zapomnę?! Że wybaczę?! Nigdy ci tego nie wybaczę! 
-Luiza.. błagam.. Daj mi się wytłumaczyć..
-Co ty chcesz tłumaczyć?! -wykrzyknęłam. Byłam w furii. Nie pojmowałam, jak ona mogła przyjść tu, jak gdyby nigdy nic. -Nienawidzę cię, wiesz? -syknęłam jej w twarz. -Rodzice nigdy by ci tego nie wybaczyli. Nie jesteś godna nazywać się ich córką.. -powiedziałam. Amelia zamknęła oczy i rozpłakała się. -Wyjdź stąd. Powiedziałam: wyjdź stąd! 
-Luiza.. 
-Brzydzę się tobą. -Spojrzała na mnie swoimi idealnymi, błękitnymi oczami. Widziałam w nich pustkę i żal. 
Nie umiałam jednak jej wybaczyć. Osiem lat temu obiecałam sobie, ze nie zrobię tego nigdy w życiu. I zamierzam dotrzymać słowa. 
Patrzyła jeszcze przez chwilę, a potem odwróciła się i wyszła z mieszkania. 
Opadłam na kanapę w salonie. Spojrzałam na talerze z niezaczętym jedzeniem, stojące na stole. Ukryłam twarz w dłoniach i płakałam. Miałam mętlik w głowie. Wszystko we mnie eksplodowało. Bolała mnie głowa.  Nie mogłam pojąć, że mogła tutaj tak przyjść. Bez żadnego ostrzeżenia, bez znaku życia przez tyle lat. To nie zupełnie było tak, że jej nienawidziłam. Po prostu bardzo mnie to wszystko bolało. To w końcu była moja siostra. Mimo wszystko, gdzieś w głebi serca nadal ją kochałam. Lecz w tym momencie moja niechęć, ból i żal przysłoniły wszystko inne. Czułam się jak bezbronna lalka, w którą wbija się szpilki. Wtedy, przez ten cały czas, teraz. Za każdym razem gdy o niej pomyślałam kolejna szpilka wbijała mi się w serce. A teraz przyszła tu i wyciągnęła je wszystkie za jednym zamachem, pozostawiając otwarte, krwawiące rany. To było dla mnie nie do zniesienia. Myślałam o niej, o Rafale, dlaczego się znali. Myślałam o rodzicach, o.. Nikolay! Wybrałam szybko jego numer telefonu. Nie obchodziło mnie, że spędziłam na kanapie kilka godzin i że właśnie dochodzi druga w nocy. 
-Tak? -usłyszałam zaspany głos.
-Niko, potrzebuję cię.. Błagam, przyjedź.. -Niechciane łzy znów płynęły po moich policzkach. 
-Luiza? Co się stało? 
-Przyjedź do mnie proszę.. 
-Oczywiście. Za dziesięć minut będę. -rozłączył się. Rzuciłam telefonem w przeciwległą ścianę, skuliłam się na kanapie i czekałam. 
Myślałam, że trwało to wieczność, ale w końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam. 
-Luiza.. O mój boże.. Wszystko dobrze? -Niko objął moją twarz dłońmi i oparł swoje czoło o moje. 
-Nie.. -wychlipałam. -Jak dobrze, że jesteś... 
-Jestem.. -przytulił mnie. Czułam przyspieszone bicie jego serca, jak gdyby biegł. 
-Jak.. się tu dostałeś?
-Biegłem.. Nie chciał odpalić mi samochód..
-Niko...
-Cii.. Chodź, jesteś wykończona, musisz się położyć. -Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Przy nim czułam się tysiąckroć razy lepiej, jednak otępiające uczucie bólu dalej mnie niszczyło. -Spokojnie. Jestem tu. -powiedział, gdy zaczęłam się trząść. -Zimno ci? -pokiwałam głową, gdyż na nic innego nie miałam siły. Niko położył się obok i przytulił mnie. Byłam mu przeogromnie wdzięczna, że o nic nie pytał. Po prostu był. Wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałam. Teraz już był... 

6 komentarzy: