niedziela, 31 stycznia 2016

Dwudziesty piąty, bo przeznaczenie zawsze nas dogoni.

  Stałam i wpatrywałam się w jego przystojną twarz. Był tuż przede mną. Uśmiechał się jak zawsze. Ale jednak było w nich coś innego. 
-Niko.. -wyszeptałam, gdyż na nic innego nie było mnie stać. W moich oczach zagościły łzy. Przymknęłam powieki i poczułam na swoim ciele jego dłonie. 
-Luiza.. -również wyszeptał i wtulił się w moje ciało. Swoim nagim torsem dotykał mojej klatki piersiowej, jego ręce głaskały moje odkryte plecy. -Naprawdę nie wierzę, że to ty. -Zaczęłam płakać. Po prostu. Rozryczałam się jak małe dziecko. Nie miałam pojęcia, co powinnam ze sobą zrobić. Myślałam, ze go więcej nie zobaczę, a on pojawia się mi od razu na drodze. Stałam tam, płakałam, a on dalej przytulał mnie do siebie. W końcu odsunął głowę i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. 
-Ja.. cieszę się, że cię widzę. -wydukałam. No bo co mogłam mu powiedzieć? Że go kocham? Że tęskniłam każdego dnia? Że najchętniej zdarłabym z niego tą ostatnią część odzieży, w postaci bokserek i kochała się z nim tu i teraz, nawet na ziemi? To byłoby śmieszne. Nie widzieliśmy się prawie półtorej roku. 
-Po takim czasie mówisz mi tylko to? -zapytał i ku mojemu zdziwieniu zauważyłam odznaczające się pod bielizną podniecenie. Czyli on..? 
-Chciałabym powiedzieć ci bardzo wiele, ale nie do końca wiem, czy byłoby to na miejscu. -spojrzałam mu w oczy. To, co w nich doatrzegłam rozrywało moje serce. Żal, cierpienie i zawód. 
-Czekałem na ciebie. -powiedział, a ja dalej nie umiałam powiedzieć ani słowa. -Cały rok. 
-Wiem. Obiecałeś mi to. 
-Jeśli powiesz choćby jedno słowo, będę czekał dalej.. 
-Co mam ci powiedzieć? -zaptałam, czując, jakby moje serce miało za chwilę eksplodować. Nie wytrzymałam. Po prostu znowu rzuciłam się z płaczem w jego objęcia. -Nie odchodź z Resovii. -wyszeptałam po kilku minutach. Spojrzał na moją twarz. I powróciły do mnie wszystkie moje najlepsze wspomnienia. Dobre chwile. Wszystko kojarzyło mi się z nim. Moja urodzinowa impreza. Kilka wspaniałych nocy... Czułam, że już przepadłam. Znowu i na dobre. -Kocham Cię Nikolay, błagam, nie wyjeżdżaj z Rzeszowa. Ja wracam. Starałam się ułożyć wszystko na nowo, ale nie mogę bez ciebie żyć. - Powiedziałam na jednym oddechu. On uśmiechnął się, a ja poczułam, jakby na nowo narodziło się moje serce. 

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Dwudziesty czwarty, bo tęsknota rzadko mija.

Trzy miesiące później. 
  
  Po raz kolejny obudziły mnie mocne promienie słońca. Wstając z mojego miękkiego łóżka myślałam tylko o czekającym mnie na zewnątrz upale. Opłukałam twarz małą ilością wody i założyłam na siebie luźną tunikę. Uwielbiałam swoją pracę i to, że mogę pomagać innym, ale miało to swoje minusy. Na przykład temperatura sięgająca 40 stopni. Jak na Afrykę to i tak mało. Moja praca polegała na prowadzeniu rozmów z mieszkającymi tutaj ludźmi. Trzeba się dowiedzieć, czego im potrzeba, ponieważ warunki tu panujące są strasznie trudne. Razem z moją ekipą wysyłaliśmy te informacje do Europy, skąd przychodziła pomoc. Pracowaliśmy na zasadzie wolontariatu, tyle że ja jeszcze dodatkowo robiłam reportaże z każdej naszej wyprawy. Było to pasjonujące zajęcie, ale czasami niebezpieczne. 
Mimo natłoku pracy nie udało mi się zapomnieć o tym wszystkim, co wydarzyło się w Rzeszowie. Zaczynam powoli tęsknić nawet za tamtym chłodem. 
Gdy usiadłam w fotelu w samolocie jedyną moją myślą było: Wróć! Nie wyjeżdżaj! Przecież ty go kochasz!
Nie mogłam już jednak zrezygnować. Połknęłam napływające do oczu łzy i zostawiłam wszystko za sobą. 

Rok później.

  Szykowałam się do kolejnej podróży. Cieszyłam się, że nie jest to kolejne gorące pustkowie, tylko wakacyjny wyjazd. W końcu mogłam trochę odpocząć. Wybrałam Grecję. Ładna, mała wyspa, morze i mały biały domek tylko dla mnie. Co prawda obok niego był drugi, który miał zostać również wynajęty, jednak nie przeszkadzało mi to. Spakowałam wszystkie kostiumy kąpielowe i odpowiednie ubrania. Już wieczorem miałam samolot. Nie chcę zmarnować ani jednej chwili upragnionego odpoczynku. 
Wynajętym samochodem dotarłam do domku. Widoki rozciągające się wokoło były niesamowite. Co prawda przez ostatni rok udało mi się zobaczyć wiele pięknych miejsc, jednak to przebijało wszystkie. Wysiadłam z auta i z walizką weszłam do środka. Zaskoczyło mnie przytulnie urządzone wnętrze. Odświeżyłam się i wyszłam na taras. Zbliżał się świt. Leciałam przez całą noc, ale nie byłam bardzo zmęczona. Uśmiechnęłam się. Dookoła czuć było morski klimat, zapach kwiatów i dziko rosnących ziół. Zobaczyłam, że przy sąsiednim domku również stoi samochód. Nie chciałam jednak na razie poznawać jego właściciela. Przebrałam się w lekką sukienkę i na zewnątrz zjadłam śniadanie. Nie było ono bardzo wartościowe, ale nic więcej nie miałam. Postanowiłam, że pojadę dzisiaj na zakupy. Rozpakowałam walizkę i położyłam się na chwilę.
Udało mi się przespać dwie godziny. Poszłam do kuchni i napiłam się wody. Myślałam o tym, co powinnam zrobić dalej ze swoim życiem. Spełniałam się, podróżowałam, poznawałam nowe miejsca, kultury i ludzi, ale jednak tęskniłam za Polską. Włączyłam laptopa i odpaliłam internet. Przeczytałam tytuł pierwszego artykułu i mnie zamurowało. 
''Nikolay Penchev opuszcza Rzeszów!" 
Przez kilka minut nie mogłam dojść do siebie. Wiedziałam, że nie będzie tam zawsze. Że zechce się rozwijać i tak dalej. Że o mnie zapomni.. 
Jednak gdy to zobaczyłam, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Byłam sfrustrowana. Zdałam sobie sprawę, jak cholernie za nim tęsknię. Że dalej go kocham.. Ale już nic nie mogę zrobić. Przynajmniej mogę spokojnie wrócić do Rzeszowa nie robiąc z siebie przed nim idiotki. Wyłączyłam przeglądarkę i zrzuciłam sukienkę. W samym stroju kąpielowym wyszłam do ogrodu, gdzie był basen. Musiałam się ochłodzić. Gdy tylko podniosłam głowę -zaniemówiłam. 
-Luiza?!