wtorek, 21 lipca 2015

Piętnasty, bo prawie niewidoczne.

-Zaraz.. rodziny? -zapytałam zdezorientowana i lekko przestraszona.

-No tak. Przepraszam, że dowiadujesz się o tym dopiero teraz, ale nie wiedziałem czy się zgodzisz. -powiedział ze skruchą, ale i nutą rozbawienia w głosie. 
-No bo się nie zgadzam! -powiedziałam, a on tylko się uśmiechnął. -I niby jako kto tam jadę? 
-Jako moja koleżanka. Wiesz, nie wypada tak samemu. 
-A nie mogłeś mi powiedzieć tego odrobinę wcześniej? 
-Jak już wspomniałem, nie chciałem żebyś odmówiła. 
-Dlatego lepiej było mnie porwać? -zapytałam, a Rafał się zaśmiał. 
-Uważasz to za porwanie? -gdy kiwnęłam głową, krzyżując ręce na piersi, spojrzałeś na mnie z iskierkami w oczach i nagle zatrzymałeś samochód. -Jeśli tak, no to nie uważasz, że porywacz powinien wykorzystać jakoś swoją ofiarę? -zapytałeś zmysłowo, zbliżając się do mnie. Po moim ciele przeszedł dreszcz. 
-Coo ty robisz? -wyszeptałam, gdy wziąłeś moją dłoń. 
-Luizo. Przysięgam ci na moją miłość do siatkówki, że przenigdy w życiu nie porwałbym, ani nie wykorzystał nikogo, ani niczego. Nie jestem żadnym psychopatą. Chciałem tylko spędzić z tobą miły wieczór. W takim gronie, w którym mogę być sobą. Jeśli ci to przeszkadza, to możemy wrócić. -powiedziałeś, delikatnie muskając palcami moją trzymaną dłoń. 
-Och, nie. Ja również bardzo chętnie spędzę z tobą ten wieczór. 
-Ale jeśli wolisz, to propozycja porwania i wykorzystania ciebie, jest równie kusząca. -zaśmiałeś się, ruszając sugestywnie brwiami. 
-Oj jedź już. -również się zaśmiałam. Sspojrzałeś w moje oczy, pocałowałeś dłoń i ruszyłeś z uśmiechem na swoich idealnych ustach, których w tym momencie zapragnęłam spróbować.
Droga minęła nam nawet w miłej atmosferze. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i poznawaliśmy. Było na prawdę przyjemnie. Jednak kiedy stanęliśmy przed jego rodzinnym domem, poczułam się trochę dziwnie. Niepewnie spojrzałam na Rafała. 
-Nie denerwuj się. Przecież Cię nikt nie pogryzie. -usmiechnął się i wziął mnie za rękę, prowadząc do środka. 
-Umiem sama chodzić. -odburknęłam, na co on tylko się zaśmiał. -Jak będziesz niegrzeczna to mogę zrobić coś gorszego. -powiedział tajemniczo.
-Niby co? Szantażysto? 
-Powiedzieć, że jesteś moją dziewczyną i oświadczyć się przy wszystkich, żebyś nie mogła odmówić. -zaśmiał się. 
-Tylko spróbuj. -powiedziałam zła.
-Nie jestem samobójcą. -teraz oboje zaśmialiśmy się i zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzyła nam uśmiechnięta starsza kobieta. 
-Dzień dobry. -powiedziałam.
-Cześć mamo. 
-Och, witajcie dzieci. Rafał, nie mówiłeś, że przyjdziesz z dziewczyną. -powiedziała uprzejmie, gdy już byliśmy w środku. 
-To Luiza, moja przyjaciółka. -powiedział, patrząc na mnie. Ja uśmiechnęłam się delikatnie. -Luizo, to moja mama. 
-Bardzo miło mi panią poznać. -odpowiedziałam.
-Och, mów mi Magda. -uśmiechnęła się i zaprowadziła nas do salonu. Poznałam jeszcze tatę Rafała oraz jego dwie siostry wraz z ich małżonkami. Jedna z nich - Kamila, była w ciąży, a druga Anna własnie trzymała na rękach małego synka. Obie panie były bardzo sympatyczne i obie z miejsca polubiłam. Ksawery, bo tak nazywał się siostrzeniec Rafała był nadzwyczaj grzecznym dzieckiem. Nosiłam go nawet na rękach. Był przecudny. Uświadomiłam sobie, że ja też chciałabym mieć dziecko. Kątem oka zauważyłam, jak Rafał mi się przygląda. Po jakiejś godzinie zainterweniował. 
-Lui wystarczy już tych pieszczot, bo jeszcze za bardzo pokochasz to maleństwo. Widzisz jak matka jest zazdrosna. -Wziął ode mnie Ksawerego i oddał rozbawionej Annie. 
-Jasne, jasne. Po prostu Rafałek jest zazdrosny, że Luiza nie zwraca na niego uwagi. -W tym momencie zaśmiałam się razem z dziewczynami. Rafał się zarumienił i poszedł do jadalni z fuknięciem pod nosem 'kobiety'. Kolacja minęła w miłej atmosferze. Jedzenie było przepyszne. A w mojej głowie cały czas był Rafał, który nazwał mnie 'Lui'. Po kolacji razem z owym osobnikiem postanowiliśmy się zbierać. Podziękowałam Magdzie za pyszną kolację, dziewczynom za towarzystwo i pożegnałam się też z ojcem Rafała. Wsiedliśmy do samochodu. Mimo iż było bardzo późno, nie czułam się zmęczona. 
-Dziękuję. -powiedziałam. 
-Za co? -uśmiechnął się. 
-To był cudowny wieczór. Masz na prawdę wspaniałą rodzinę.
-Oj wiem. -zaśmialiśmy się. -Jesteś bardzo zmęczona? 
-O dziwo, nie. Czemu pytasz? 
-No wiesz, trochę drogi przed nami. Nie wiem czy mi tu nie zaśniesz. -puścił mi oko.
-Nie licz na to. -zaśmiałam się.
-Nie to miałem na myśli. 
-Oj wiem, żartuję tylko. -i tak minęła nam podróż do domu. Na miłej rozmowie i uśmiechach. Przy Rafale czułam się cudownie. Jakbyśmy się znali całe życie. 

________________________________
Członków rodziny Rafała wymyśliłam na potrzeby opowiadania :) 

wtorek, 14 lipca 2015

Czternasty, bo niedługo zgaśnie.

Czasami zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie gdybym nie spotkała Ciebie. Czy mieszkałabym w Rzeszowie? Czy mieszkałabym w Polsce? Co bym robiła? 
Wtedy też, uświadamiam sobie, że pomimo wszystko jesteś najlepszym, co mnie spotkało w życiu. Właściwie powinnam Ci podziękować za to wszystko. Za naszą całą przyjaźń. Dzięki Tobie nauczyłam się życia. Dzięki Tobie uwierzyłam w siebie. I dzięki Tobie poznałam osobę, która wkradła się niespodziewanie w moją głowę, jak i nie serce.

Dziś właśnie był Ten piątek. Już dziś miałam się spotkać z Rafałem. Od samego rana chodziłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Jak to możliwe? Po treningu wpadłeś do mnie na kawę. Od razu zauważyłeś mój wyśmienity humor. 
-Ej, Luiza. Wybierasz się gdzieś dzisiaj? -zapytałeś, niby nieznacząco. 
-Tak. -odpowiedziałam niepewnie. -A co? 
-A nic, nic. Tak się tylko zastanawiałem. -odpowiedziałeś i uśmiechnąłeś się pod nosem. 
Ja oczywiście się tym nie przejęłam. Byłam strasznie podekscytowana dzisiejszym wydarzeniem. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, ale z drugiej trochę bałam. A co jeśli zaliczę jakąś gapę? Albo Rafał chce się tylko mną zabawić? Moja intuicja jednak podpowiadała mi, że dzisiejszy wieczór będzie udany. I tej myśli się trzymałam. O Tobie praktycznie zapomniałam, więc kiedy zacząłeś machać mi ręką przed oczami, lekko się przestraszyłam.
-Ty mnie w ogóle słuchasz? -zapytałeś, śmiejąc się. 
-Taak, co? -wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam na Ciebie. Podniosłeś brwi do góry i cały czas tajemniczo się uśmiechałeś. 
-Lui co się dzieje? Wyglądasz jakbyś... się zakochała..
-CO? Głupoty pleciesz. -odpowiedziałam trochę za szybko. Przymknęłam powieki i westchnęłam. Ty tylko pokręciłeś głową i zaśmiałeś się w głos, oczywiście uważając, że masz rację. Ale tak do końca nie było. Nie znałam jeszcze Rafała.  Mimo to zarumieniłam się jak głupia, przypominając sobie jego nieziemski zapach i spojrzenie błyszczących oczu.
-Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. -powiedziałeś poważnie, trochę mnie zaskakując. 
-Co masz na myśli? -spytałam zbita z tropu. 
-Że ten facet jest Ciebie wart, Lui. Jeśli Cię skrzywdzi, spiorę go jak psa. -powiedziałeś i wyszedłeś, pozostawiając mnie w lekkim szoku. Mimo to, zaczęłam przygotowywać się do dzisiejszego wieczoru. 
Umyłam starannie całe ciało i włosy. Natarłam się różnymi specyfikami, zrobiłam mocniejszy makijaż i założyłam jedną z najlepszych sukienek. Efekt, moim zadaniem, zupełnie mi się udał. Wyglądałam naprawdę dobrze. Spryskałam się jeszcze ulubionymi perfumami i spojrzałam na zegarek. Za pięć dziewiętnasta. Zaraz powinien tu być. I właśnie wtedy przed blokiem stanął czarny, drogo wyglądający samochód. A z niego wysiadł Rafał. W garniturze i białej koszuli, wyglądał jak młody bóg. Przynajmniej dla mnie. Przez chwilę zachwycałam się jego wyglądem, ale z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam i delikatnie je otworzyłam. 
-Wyglądasz nieziemsko. -usłyszałam, po czym uśmiechnęłam się. On przybliżył się i pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko. 
-Dziękuję. Ty też niczego sobie. -również odpowiedział mi uśmiechem. Zeszliśmy na dół. Rafał otworzył mi drzwi od swojego auta i sam usiadł za kierownicą. Moje nozdrza wypełnił jego intensywny i boski zapach. Czułam się lekko otumaniona, gdy ruszaliśmy i jechaliśmy drogą wyprowadzającą nas z Rzeszowa? Spojrzałam ze zdziwieniem na mojego towarzysza. On uśmiechnął się przepraszająco. 
-Cóż. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko sympatycznej imprezie w gronie mojej rodziny. -powiedział męskim i namiętnym głosem, aż zakręciło mi się w głowie. Przynajmniej dopóki zdałam sobie sprawę z jego słów. 
-Zaraz.. rodziny? -zapytałam zdezorientowana i lekko przestraszona. 

sobota, 4 lipca 2015

Trzynasty, bo robi się pomarańczowo.

Następnego dnia chodziłam niczym widmo. Nie mogłam zmrużyć oka przez całą noc. Czy to przez Ciebie? A może przez niego? Tego cholernego, kolejnego siatkarza, który zagościł w moim umyśle i za nic nie chce z niego się wydostać. Powoli zaczęłam tracić cierpliwość do samej siebie. Przecież kocham Ciebie, ale z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że myśl o Rafale nic dla mnie nie znaczy. Pogubiłam się już w tym wszystkim. I jeszcze ta dziewczyna, z którą się spotkałeś.. No właśnie! Zupełnie o tym zapomniałam. Czy to nie jest wystarczający dowód że... ? Nie. To nie może być prawda. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie czuję już nic. Nie jestem na Ciebie zła, nie jestem zazdrosna. Co się ze mną stało? Jakbyś zupełnie przestał się dla mnie liczyć. Czuję się teraz taka wolna, taka.. szczęśliwa? Czy to możliwe, że już Cię nie kocham? Że wystarczyło jedno spotkanie z nim? Nie wiedziałam już sama. Jedyną rzeczą jaką wiedziałam, było to, że nie chcę siedzieć bezczynnie tak, jak do tej pory. W końcu jestem po studiach dziennikarskich. Powinnam zacząć coś ze sobą robić. 
Przygotowałam obiad i zjadłam go w samotności i ciszy. Przyzwyczaiłam się już do Twojego braku. Ale tym razem coś przerwało tą moją ciszę. Był to mój telefon.
-Tak? 
-Cześć Luiza. -usłyszałam Twój głos i .. nic. Nie poczułam nic. 
-Cześć. 
-Możemy się dzisiaj spotkać? 
-Och, jasne. A w jakiej sprawie? 
-To nie jest rozmowa na telefon. 
-Aha. No to może wpadniesz do mnie? -zapytałam, a Ty się zgodziłeś. Pół godziny później siedzieliśmy na mojej kanapie. 
-A więc? O czym chciałeś rozmawiać? -zapytałam beztrosko. 
-O nas. -odparłeś poważnie. Przez chwilę się zawachałam. 
-O nas? 
-Tak. 
-Wydaje mi się, że 'nas' już nie ma. -powiedziałam spokojnie, na co Ty spojrzałeś na mnie smutno. 
-Jak to? Lui? -wyszeptałeś. 
-Nie zauważyłeś może, że widzieliśmy się jakiś czas temu, nie rozmawiamy, nawet o mnie nie pamiętasz! Ja już nie mogę tak żyć Nikolay. 
-Przepraszam Luiza. To właściwie chciałem ci powiedzieć. Przeprosić. Brakuje mi Ciebie. -odpowiedziałeś, spuszczając wzrok. 
-Mi też Ciebie brakuje. -wyznałam, nie wiedząc, czy zupełnie szczerze. 
-A więc znowu jesteśmy przyjaciółmi? -zapytałeś, a Twoje oczy rozbłysły. 
-Tak, Niko. -uśmiechnęliśmy się. Cieszyłam się, że się pogodziliśmy. Skoro już wiedziałam, czego chcę, to cała ta sytuacja wyglądała o wiele łatwiej. Chciałam przyjaźni z Tobą, tylko i wyłącznie. Byłeś świetnym kolegą, mogłam z Tobą porozmawiać dosłownie o wszystkim, a i tak tematów nam nie brakowało. Uwielbiałam spędzać z Tobą czas, a teraz mogłabym to robić zupełnie normalnie, jak na samym początku. 
-A to, co wydarzyło się między nami niczego nie zmienia? 
-Nie wiem, Nikolay. Dla mnie jest to za trudne. My chyba po prostu nie pasujemy do siebie jako para. Sam wiesz, jak to wyglądało. Tylko się od siebie oddaliliśmy. To chyba nie miałoby sensu. -powiedziałam spokojnie. Odpowiedziałeś mi chwilową ciszą. 
-Masz rację. Przepraszam cię za to wszystko. Zachowałem się jak idiota. 
-Teraz to już bez znaczenia. -uśmiechnąłeś się.
-To co, oglądamy jakiś film? -Czułam się zupełnie inaczej. Nie jak odstawiana zabawka, ale jak wartościowa osoba, tyle że w zupełnie przyjacielskich relacjach. I to w tym wszystkim było najfajniejsze. Mogłam bez żadnych wyrzutów sumienia iść z Rafałem na tą imprezę. No właśnie, Rafał.. Nigdy nie pomyślałabym, że jedna osoba może zajmować tyle miejsca w mojej głowie. Nawet więcej od Ciebie. A to wszystko po jednym spotkaniu. 
Kolejne godziny spędziłam razem z Tobą, oglądając filmy i wygłupiając się. Zupełnie jak za dawnych czasów. Byłam przeszczęśliwa i już wiedziałam, dlaczego chcę zostać w Rzeszowie.