Uśmiech opromienia świat niczym słońce.
Wszedłeś do salonu i nalałeś sobie tego samego wina, w którym przed chwilą sama topiłam smutki, po czym wypiłeś jednym duszkiem. -Niko, co się stało? -Zapytałam cicho, a Ty popatrzyłeś na mnie smutnym wzrokiem. Podeszłam do Ciebie i przytuliłam. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze niedawno to Ty mnie pocieszałeś, a teraz te role się odwróciły.
-Jestem w cholernej dupie Lui. To się stało. -Jako że byłam wzorową przyjaciółką nie pytałam o więcej. Mimo iż powinnam była. Nalałeś sobie kolejny kieliszek, który równie szybko opróżniłeś. Usiadłeś na kanapie. Nie mogłam patrzeć na Twój smutek. Rozdzierał mi serce. Ale jednak byłam przy Tobie. Jak zawsze. Bez marudzenia i ani jednego słowa sprzeciwu. Bez żadnych pytań. Bez niczego w zamian. A Ty dalej siedziałeś patrząc w ścianę. Rozpiąłeś tylko dwa guziki swojej bordowej koszuli, doprowadzając mnie tym do granic wytrzymałości.
-Jest już późno Niko. Połóż się. -wyszeptałam. Ty sprawiałeś wrażenie zupełnie nieobecnego. Ale posłchałeś się. Kazałam Ci zostać u mnie. Pościeliłam łóżko.
-Lui zostań ze mną. -wyszeptałeś. Zajęłam miejsce po drugiej stronie łóżka. Ty jednak przybliżyłeś się i objąłeś mnie w pasie. Moje serce naprawdę zaczęło szaleć. Byłeś już bez koszuli, czułam Twój oddech na ramieniu. Odwróciłam się delikatnie na plecy. A Ty już spałeś. Nie pozostało mi nic innego, jak samej zatopić się w marzeniach sennych.
Obudziły mnie przyjemne zapachy drażniące moje nozdrza. Wstałam i narzuciłam na siebie szlafrok. Następnie udałam się do kuchni, skąd dochodziły te zapachy. Widok, jaki zastałam, bardzo mocno uderzył mi do głowy. Stałeś tam sobie zwyczajnie, bez koszulki, w samych bokserkach, prezentując swoje idealnie wyrzeźbione plecy. Stałam tak z otwartymi ustami dłuższą chwilę, aż się nie odwróciłeś. Na widok Twojego torsu zabrakło mi tchu. Mimo to starałam się zachowywać normalnie.
-Cześć. Co tak pachnie? -Zapytałam beztrosko.
-Chciałem ci zrobić śniadanie, w ramach podziękowań.
-Podziękowań za co?
-Za wszystko. -Uśmiechnąłeś się. Poczułam się jakbym latała.
-Ubrałbyś się może. -powiedziałam, niby żartując.
-Przeszkadza ci to? -'nawet w oddychaniu' pomyślałam. Pokręciłam głową udając politowanie. Ty tylko uśmiechnąłeś się zawadiacko. Po kilku minutach stwierdziłeś, że wszystko gotowe. Chciałam wyjąć tależe z szafki, a chytry los jak zwykle mi to uniemożliwił. Potknęłam się przy stole, wpadając w Twoje nagie, silne ramiona. Oddech diametralnie mi przyspieszył.
-Nic ci się nie stało? -zapytałeś z troską, aż się rozpłynęłam. Poczułam Twój dotyk.
-Niko, ubierz się do cholery. -powiedziałam z irytacją. Ty tylko uśmiechnąłeś się i założyłeś jedną z wielu Twoich koszulek, które poniewierały się po moim mieszkaniu. Byłam świadoma tego, że jasno dałam Ci do zrozumienia, że podoba mi się Twoje ciało, ale musiałam to powiedzieć. Inaczej już dawno bylibyśmy w drodze do szpitala z podejrzeniem zawału serca. Zabraliśmy się do jedzenia. Musiałam Ci to przyznać, było wyśmienite. Odzyskałeś swój humor. Nie mam pojęcia dlaczego go straciłeś, ale cieszę się, że już wrócił ten stary, dobry Nikolay. Bo cóż ja bym zrobiła bez Twojego uśmiechu? Po kilkunastu minutach zebrałeś się i popędziłeś na trening. Jak codzień. W południe przyszedł zwyczajowy sms, tylko nie ze zwyczajową treścią:
'Dziś się już nie zobaczymy. Jutro też chyba nie dam rady.' I tyle? Nawet zwykłego 'sorry'? Albo wyjaśnienia? Nie odpisałam Ci. Nie uznałam tego za konieczne. Pomyślałam, że pewnie i tak nie masz czasu przeczytać. Zrobiłam wszystkie podstawowe obowiązki domowe i usiadłam z książką. Wciągnęła mnie do samego wieczora. Opowiadała ona o trudnym dorastaniu pewnej samotnej dziewczyny, pochodzącej z patologicznej rodziny. Piękna książka. Co prawda na końcu bohaterka popełnia samobójstwo, ale treść i przekaz ma naprawdę wartościowy. Właśnie wieczorem, gdy skończyłam czytać, odebrałam kolejnego sms'a:
'Przepraszam. Jeszcze ci to wynagrodzę.' Uśmiechnęłam się jak głupia. Widzisz, co Ty ze mną robisz? Wystarczy jedno Twoje słowo, a mi już serce mocniej bije. Dziś znów sięgnęłam po starego, dobrego przyjaciela - wino. Szczerze mówiąc, to jest ono przecudownym słuchaczem.