Z głębokiego snu wyrwał mnie głośny dźwięk budzika. Zerwałam się od razu z łóżka. Dziś był mój bardzo ważny dzień. Dziś ważyły się losy mojej przyszłości. Od pewnego czasu pracowałam w jednej z rzeszowskich redakcji. Moja pensja nie była ogromna, ale zupełnie wystarczająca. Poza tym nie potrzebowałam pieniędzy, miałam ich w sumie pod dostatkiem, chociaż przez większość życia z tego nie korzystałam. Po prostu nie czułam takiej potrzeby. Podczas gdy moi znajomi imprezowali, kupowali drogie rzeczy, jeździli najnowszymi samochodami, ja wolałam przekazać coś jakiejś fundacji. Taka po prostu byłam. Gdy ubrałam się i byłam gotowa do wyjścia, zadzwonił mój telefon.
-Tak, jestem gotowa. -odpowiedziałam pewnie, rozłączając się. Wiedziałam, że ta decyzja niesie za sobą pewne konsekwencje, ale wolałam o tym teraz nie myśleć. Wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz.
Gdy dotarłam na miejsce, przed budynkiem czekała już na mnie Julita.
-Cześć. Dobrze, że już jesteś.
-Hej. Możemy już wejść?
-Tak. Czekają na nas. -weszłyśmy do sporego budynku. Po kilkudziesięciu minutach z uśmiechem wracałam do mieszkania. Co prawda nie wiedziałam jeszcze, jak mam o tym powiedzieć Rafałowi, ale niedługo będę musiała to zrobić.
Nie przewidziałam jednak, że los lubi konkretnie niszczyć wszelkie plany.
W domu wstawiłam wodę i zrobiłam herbatę. Pijąc mój ulubiony, gorący napój, czytałam leżącą na stole gazetę. Zadzwoniłam do Buszka.
-Cześć kochanie. Jak trening?
-Hej. W porządku. Co słychać?
-Pomyślałam, że mógłbyś wpaść do mnie wieczorem na kolację. Co Ty na to? -zapytałam, myśląc o tym, co muszę mu powiedzieć.
-Hyym. Kusząca propozycja i chyba skorzystam. -zaśmiał się, a ja na moment straciłam całą radość, jaka mnie ogarnęła z powodu czekającej mnie sprawy. To będzie zdecydowanie trudniejsze, niż sądziłam.
-Może o 18?
-Pewnie. Do zobaczenia misiu. -odłożyłam telefon i wyszłam na balkon. Myślałam chwilę o tym, co mnie czeka. Czy to wszystko jest właściwe i czy na pewno właśnie tym chcę się zająć. Postanowiłam jednak przestać się tym zadręczać i zacząć przygotowania do wieczoru.
Przygotowałam dwa nakrycia, starannie ozdabiając cały stół. Ugotowałam kolację i zaczęłam się ubierać oraz malować. Zajęło mi to niecałe trzydzieści minut. Trzydzieści minut, które w większym stopniu przeznaczyłam na przygotowanie tego, co chciałabym powiedzieć Rafałowi tak, aby wszystko dokładnie zrozumiał. Mimo iż sądziłam, że doskonale wiem, jak potoczy się dzisiejszy wieczór, to kiedy otworzyłam przed nim drzwi i ujrzałam go pięknego, ubranego w białą koszulę i jeansy, zapomniałam o wszystkim, co sobie ułożyłam w głowie.
Rafał przywitał mnie czułym pocałunkiem, przytulając dłużej niż zwykle, jak gdyby wiedział, co miało się dzisiaj stać.
Zaprowadziłam go do salonu.
-Wyglądasz, jakby coś Cię trapiło. -zagaił.
-Nic mi nie jest. Po prostu cieszę się, że Cię widzę. -posłałam w jego stronę szczery uśmiech. Usiedliśmy do stołu i jedliśmy. Przy Rafale część moich problemów znikała. Nie umiałam się przy nim zadręczać właściwie niczym. Był moim lekarstwem. Lekarstwem na wszystko. Przy nim zapominałam o otaczającym nas świecie. O tym, co dzieje się dookoła. Buszek był jak dotąd jedynym mężczyzną, który był wobec mnie zupełnie szczery. Tak przynajmniej mi się wydawało. Nie udawał nikogo innego. Był taki, jaki był. I to chyba właśnie ze względu na tą cechę, tak bardzo go pokochałam. Uwielbiał mnie zaskakiwać, obdarowywać drobnymi prezentami. Ja uwielbiałam jego szczery uśmiech. Uwielbiałam, kiedy gotował i grał w siatkówkę. Obie te rzeczy robił z przeogromną pasją, którą widać było w jego oczach. Póki co, wszystko było idealnie.
Idealnie, dopóki usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Dziwne, kto to mógłby być.. -powiedziałam i udałam się, aby otworzyć.
Widok osoby, która stała przed drzwiami, sparaliżował mnie. Patrzyłam jej w oczy i nie dowierzałam. Powróciły do mnie wszystkie wydarzenia sprzed dziewięciu lat. Momentalnie wypełniła mnie cała gorycz i żal, jaki wtedy czułam. Nie mogłam opisać słowami, jak mocno zaskoczył i zabolał mnie jej widok.
-Cześć. -powiedziała, uśmiechając się delikatnie.
-Kochanie wszystko w porządku? - usłyszałam z salonu. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Przy mnie znalazł się Rafał.
-Amelia?! -wykrzyknął, biorąc moją siostrę w ramiona.
Jaka kuwa Amelia? Dlaczego Rafi ją zna? O rzesz w mordę!
OdpowiedzUsuńCoś Ty znowu wymyśliła, co ?! xdd Nie no super rozdział, ale pragnę jednak więcej Rafała. :) Dodawaj szybko następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale obawiam się, że w następnym Rafała będzie mało. Za to kogoś innego.. ;)
Usuń