-Luiza..
-Nie musisz nic mówić. Życzę szczęścia. -powiedziałam oschle, patrząc mu prosto w oczy. -Nie chcę cię już więcej widzieć.
-Kochanie, to nie tak jak myślisz..
-Nie wysilaj się. Zajmij się swoją dziewczyną i dzieckiem. Chociaż tyle zrób dobrze. -powiedziałam i ze łzami spływającymi po policzkach odeszłam. Nie wierzyłam, że to wszystko działo się tak szybko. Blondynka powiedziała mi wszystko zanim Rafał zdążył pomyśleć. Tak bardzo żałuję tego czasu, który poświęciłam. Mogłam już dawno zrobić to, co planuję. W końcu nadszedł czas na jakieś zmiany. Na spełnienie marzeń.
Wróciłam do domu i zaczęłam się pakować. W międzyczasie wysłałam sms'a do Nikolaya. Był u mnie po piętnastu minutach.
-Lui, co się stało? -zapytał, smutno na mnie patrząc.
-Rozstałam się z Rafałem. Ma na boku dziewczynę... a raczej to ja byłam tą dziewczyną na boku. Ma narzeczoną z dzieckiem w drodze. -Chłopaka zamurowało.
-Tak mi przykro.. co za dupek!-przytulił mnie, gdy moje oczy były już pełne łez.
-Wyjeżdżam, Niko... Nie mogę dłużej tu zostać.
-Jesteś pewna..?
-Przepraszam Cię i dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś. -przytuliłam go. Tak ciężko było mi go opuścić. Wcześniej nie wyobrażałam sobie nawet jak bardzo. Chciałam zapamiętać jego zapach, każdą zmarszczkę na przystojnej twarzy, jego uśmiech, dotyk.. Chciałam mieć go w swojej pamięci na zawsze. Nie wiedziałam, czy odważę się kiedykolwiek tu wrócić. Nie wiedziałam też, czy Nikolay dalej tu będzie.
-Czy jest coś.. co mogę zrobić, żebyś zmieniła zdanie? -zapytał, z zaszklonymi oczami.
-Przepraszam. Już nie zmienię. Tak bardzo będę za tobą tęsknić... -wyszeptałam, a on otarł moje mokre policzki. Pocałował mnie w czoło i powiedział:
-Będę na ciebie czekał. Zawsze. -I wyszedł, zostawiając mnie w jeszcze większej rozsypce. Pozostawił mnie uświadomioną, dla kogo tak naprawdę biło moje serce. Ta informacja pozbawiła mnie tchu. Zaczęłam wątpić w słuszność jakiejkolwiek mojej decyzji.
Jednak już postanowiłam. Tym razem nie zrezygnuję. Mam już dość tego miasta, tych problemów. Nie wytrzymam tu ani sekundy dłużej. To ten czas. Wybrałam odpowiedni numer telefonu.
-Dzień dobry. Luiza Słoneczna.
-O, dzień dobry. Czyżby podjęła pani już decyzję?
-Tak, przepraszam za to zamieszanie. Zgadzam się. Z wielką przyjemnością. -uśmiechnęłam się, wycierając policzki.
-Jest mi niezwykle miło rozpocząć z panią współpracę. W takim wypadku, może spotkamy się już jutro rano w moim biurze?
-Dobrze.
-Pasuje pani 8?
-Tak, do zobaczenia.
-Do widzenia. -rozłączyłam się i położyłam telefon na stole. Zajrzałam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki coś do jedzenia. Już jutro rozpocznie się moja nowa przygoda.
Mimo żalu, rozrywającego moją duszę, jestem podekscytowana. Czasami po prostu lepiej uciec...
__________________________________________
Przepraszam... Tylko tyle mogę na razie powiedzieć za to coś wyżej :(
Menu
▼
piątek, 27 listopada 2015
wtorek, 3 listopada 2015
Dwudziesty drugi, bo tajemnice z czasem wychodzą na jaw.
Robiąc porządek w salonie znalazłam za kanapą mój rozbity telefon. No cóż. Nie nadawał się już do niczego. Postanowiłam, że wybiorę się na małe zakupy. Udałam się do galerii.
Wybrałam nowy telefon i odzyskałam numer ze zniszczonej karty. Kupiłam sobie jeszcze kilka małych drobiazgów i spacerowałam powoli, oglądając witryny sklepów. Jedna z nich bardzo przyciągnęła moją uwagę. A konkretnie pewna sukienka. Nie lubiłam chodzić w sukienkach, ale ta miała coś w sobie. Przymierzyłam ją i mimo wysokiej ceny kupiłam. Pierwszą moją myślą było: Niko na pewno się spodoba. Myśl ta jednak szybko została wyparta. Przecież moim chłopakiem jest Rafał. To jego kocham. To dla niego kupiłam tą sukienkę... Ale czy na pewno? Zrobiłam jeszcze małe zakupy spożywcze i wróciłam do domu. Zjadłam coś szybkiego i chciałam zadzwonić do Rafała, gdy usłyszałam dzwonek.
-Halo?
-Dzień dobry. Czy mam przyjemność z panią Luizą Słoneczną?
-Tak. O co chodzi?
-Mam dla pani świetne wieści. Nazywam się Łukasz Sosnowski. -Usłyszałam i zamarłam. No tak! Przez to wszystko zupełnie o tym zapomniałam.
-Tak? -zapytałam niepewnie.
-Myślę, że jest pani odpowiednią kandydatką do tego przedsięwzięcia i z wielką ochotą rozpoczniemy współpracę. Oczywiście wszystkie szczegóły pozostają do ustalenia.
-Ja.. przepraszam, ale muszę tą decyzję jeszcze skonsultować z moimi bliskimi.
-Oczywiście, nie ma problemu. Bardzo dobrze panią rozumiem. Proszę się nie spieszyć.
-Dziękuję bardzo. Postaram się odpowiedzieć jak najszybciej.
-W takim razie czekamy. Miłego dnia.
-Dziękuję i wzajemnie. -odłożyłam słuchawkę. Z bijącym sercem usiadłam na kanapie. Taka szansa! Ale co ja powiem Rafałowi? Czy to wszystko ma jakiś sens? Aż tak ryzykować. Mój telefon ponownie zadzwonił, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak?
-Cześć kochanie.
-O, Rafał. Czekam już na ciebie. Myślę, że możemy porobić coś razem, może ugotować, co ty na to?
-Hmm. Wiesz, właściwie to.. ja nie mogę dzisiaj przyjechać. Wiem, że mieliśmy spędzać ze sobą więcej czasu, ale coś mi wypadło. Przepraszam.
-Och, a co takiego?
-Nic ważnego.
-Więc możesz mi powiedzieć. -byłam zdziwiona ostatnim zachowaniem mojego chłopaka. Wydawał się jakiś nieobecny.
-To naprawdę nic takiego. Spotkamy się jutro, dobrze? Kocham cię.
-Ja ciebie też. -odpowiedziałam, a Rafał się rozłączył. Jeszcze dwa tygodnie temu wszystko było idealnie. A teraz czułam się jakby coś się wypaliło. Nasz związek od tego czasu wygląda jak pozbawione uczuć małżeństwo z przyzwyczajenia. Nie chciałam nigdy czegoś takiego. Z całego serca kocham Rafała i chcę z nim być. Chcę mu to okazywać każdego dnia. Do tej pory myślałam, że jestem dla niego ważna tak samo, jak on dla mnie. Ostatnio jakoś nabierałam wątpliwości. Może to ja robiłam coś nie tak? Zawsze jak się spotykamy to Rafał jest taki miły, kochany i cudowny, ale jak się nie widzimy to nabiera dystansu. Muszę z nim porozmawiać. Nie chciałabym jednak robić tego przez telefon.
Dodatkowo dręczyła mnie sprawa mojej pracy. Czy to na pewno dobra decyzja? Czy to jest właśnie to, co chciałabym robić? Nie wiem. Muszę pomyśleć, ochłonąć.
Założyłam płaszcz i wyszłam na spacer. Idąc chodnikiem nie dostrzegałam niczego wokół mnie. Skupiona byłam wyłącznie na własnych myślach. Nie zauważyłam, jak z impetem wpadam na kogoś wysokiego. Przewróciłam się.
-Rafał? Co ty tu robisz? -uniosłam głowę, dostrzegając nad sobą mojego zmieszanego chłopaka.
-Luiza? Ja.. załatwiałem pewne sprawy.
-Tutaj? -rozejrzałam się. Po drugiej stronie ulicy był park, a my znajdowaliśmy się obok bloków. Zdziwiłam się, jak daleko poniosły mnie nogi.
-Tak, bo widzisz, wpadłem do kumpla, który tu mieszka. Stęskniłem się za tobą. -przytulił mnie i namiętnie pocałował w usta. Nie przekonały mnie te słowa, jednak spragniona jego ust z ochotą oddałam pocałunek.
-Ja też. -uśmiechnęłam się. -Załatwiłeś już to, co miałeś załatwić?
-Nie do końca...-urwał, kiedy podeszła do nas jakaś ładna blondynka, z widocznym brzuchem ciążowym.
-Rafał? O co chodzi? Co to za kobieta? -zapytała. Właściwie, pomyślałam o tym samym. Zdenerwowanie Rafała sprawiło, że nabrałam jeszcze większych wątpliwości. Wtedy kobieta wzięła go za rękę. Rafał natychmiast wyrwał ją z uścisku.
-Rafał..? -wyszeptałam, czując jak załamuje mi się głos. I nie tylko głos. Czułam, że załamuje mi się życie.
Wybrałam nowy telefon i odzyskałam numer ze zniszczonej karty. Kupiłam sobie jeszcze kilka małych drobiazgów i spacerowałam powoli, oglądając witryny sklepów. Jedna z nich bardzo przyciągnęła moją uwagę. A konkretnie pewna sukienka. Nie lubiłam chodzić w sukienkach, ale ta miała coś w sobie. Przymierzyłam ją i mimo wysokiej ceny kupiłam. Pierwszą moją myślą było: Niko na pewno się spodoba. Myśl ta jednak szybko została wyparta. Przecież moim chłopakiem jest Rafał. To jego kocham. To dla niego kupiłam tą sukienkę... Ale czy na pewno? Zrobiłam jeszcze małe zakupy spożywcze i wróciłam do domu. Zjadłam coś szybkiego i chciałam zadzwonić do Rafała, gdy usłyszałam dzwonek.
-Halo?
-Dzień dobry. Czy mam przyjemność z panią Luizą Słoneczną?
-Tak. O co chodzi?
-Mam dla pani świetne wieści. Nazywam się Łukasz Sosnowski. -Usłyszałam i zamarłam. No tak! Przez to wszystko zupełnie o tym zapomniałam.
-Tak? -zapytałam niepewnie.
-Myślę, że jest pani odpowiednią kandydatką do tego przedsięwzięcia i z wielką ochotą rozpoczniemy współpracę. Oczywiście wszystkie szczegóły pozostają do ustalenia.
-Ja.. przepraszam, ale muszę tą decyzję jeszcze skonsultować z moimi bliskimi.
-Oczywiście, nie ma problemu. Bardzo dobrze panią rozumiem. Proszę się nie spieszyć.
-Dziękuję bardzo. Postaram się odpowiedzieć jak najszybciej.
-W takim razie czekamy. Miłego dnia.
-Dziękuję i wzajemnie. -odłożyłam słuchawkę. Z bijącym sercem usiadłam na kanapie. Taka szansa! Ale co ja powiem Rafałowi? Czy to wszystko ma jakiś sens? Aż tak ryzykować. Mój telefon ponownie zadzwonił, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak?
-Cześć kochanie.
-O, Rafał. Czekam już na ciebie. Myślę, że możemy porobić coś razem, może ugotować, co ty na to?
-Hmm. Wiesz, właściwie to.. ja nie mogę dzisiaj przyjechać. Wiem, że mieliśmy spędzać ze sobą więcej czasu, ale coś mi wypadło. Przepraszam.
-Och, a co takiego?
-Nic ważnego.
-Więc możesz mi powiedzieć. -byłam zdziwiona ostatnim zachowaniem mojego chłopaka. Wydawał się jakiś nieobecny.
-To naprawdę nic takiego. Spotkamy się jutro, dobrze? Kocham cię.
-Ja ciebie też. -odpowiedziałam, a Rafał się rozłączył. Jeszcze dwa tygodnie temu wszystko było idealnie. A teraz czułam się jakby coś się wypaliło. Nasz związek od tego czasu wygląda jak pozbawione uczuć małżeństwo z przyzwyczajenia. Nie chciałam nigdy czegoś takiego. Z całego serca kocham Rafała i chcę z nim być. Chcę mu to okazywać każdego dnia. Do tej pory myślałam, że jestem dla niego ważna tak samo, jak on dla mnie. Ostatnio jakoś nabierałam wątpliwości. Może to ja robiłam coś nie tak? Zawsze jak się spotykamy to Rafał jest taki miły, kochany i cudowny, ale jak się nie widzimy to nabiera dystansu. Muszę z nim porozmawiać. Nie chciałabym jednak robić tego przez telefon.
Dodatkowo dręczyła mnie sprawa mojej pracy. Czy to na pewno dobra decyzja? Czy to jest właśnie to, co chciałabym robić? Nie wiem. Muszę pomyśleć, ochłonąć.
Założyłam płaszcz i wyszłam na spacer. Idąc chodnikiem nie dostrzegałam niczego wokół mnie. Skupiona byłam wyłącznie na własnych myślach. Nie zauważyłam, jak z impetem wpadam na kogoś wysokiego. Przewróciłam się.
-Rafał? Co ty tu robisz? -uniosłam głowę, dostrzegając nad sobą mojego zmieszanego chłopaka.
-Luiza? Ja.. załatwiałem pewne sprawy.
-Tutaj? -rozejrzałam się. Po drugiej stronie ulicy był park, a my znajdowaliśmy się obok bloków. Zdziwiłam się, jak daleko poniosły mnie nogi.
-Tak, bo widzisz, wpadłem do kumpla, który tu mieszka. Stęskniłem się za tobą. -przytulił mnie i namiętnie pocałował w usta. Nie przekonały mnie te słowa, jednak spragniona jego ust z ochotą oddałam pocałunek.
-Ja też. -uśmiechnęłam się. -Załatwiłeś już to, co miałeś załatwić?
-Nie do końca...-urwał, kiedy podeszła do nas jakaś ładna blondynka, z widocznym brzuchem ciążowym.
-Rafał? O co chodzi? Co to za kobieta? -zapytała. Właściwie, pomyślałam o tym samym. Zdenerwowanie Rafała sprawiło, że nabrałam jeszcze większych wątpliwości. Wtedy kobieta wzięła go za rękę. Rafał natychmiast wyrwał ją z uścisku.
-Rafał..? -wyszeptałam, czując jak załamuje mi się głos. I nie tylko głos. Czułam, że załamuje mi się życie.
czwartek, 22 października 2015
Dwudziesty pierwszy, bo nie wszystko jest takie, jak się wydaje.
Obudziłam się wspaniale wypoczęta. Przeciągnęłam się i natrafiłam ręką na coś twardego. Otworzyłam oczy ze zdumieniem i zobaczyłam uroczo śpiącego obok mnie Nikolaya. Przypomniałam sobie, co wczoraj się stało. Po cichu wyszłam z łóżka. W łazience przepłukałam twarz zimną wodą i udałam się do kuchni. Gdy praktycznie wszystko było gotowe, zobaczyłam w drzwiach Niko.
-Cześć. -powiedziałam nieśmiało. -Zrobiłam śniadanie. -wykrzywiłam twarz w coś, co miało być uśmiechem.
-Cześć. -odpowiedział. Wydawało mi się, że był jakiś dziwny. Właściwie ja też. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Dawno się nie widzieliśmy. Zdałam sobie sprawę, jaką głupotę zrobiłam, dzwoniąc do niego w nocy. Zawstydziłam się i spuściłam wzrok w ziemię.
-Ja.. przepraszam Cię za to wszystko..
-Nic nie szkodzi. -przerwał mi. -Problemy w związkach to nic nowego. -uśmiechnął się krzywo.
-Co? -osłupiałam. Niko myślał, że pokłóciłam się z Rafałem. Właściwie..Nawet do mnie nie zadzwonił. Ach tak. Rozwaliłam wczoraj moją komórkę. Co nie zmienia faktu, że do drugiej w nocy się nie odezwał. Przecież mógł podejrzewać, że coś jest nie tak.
-Nie martw się, nie tylko Ty przechodzisz teraz kryzys miłosny. -dodał cierpko.
-Och, Niko... Ja właściwie.. to nie o to chodzi..
-Tak?
-Tak. Ja.. wczoraj.. To znaczy.. Odwiedziła mnie moja siostra.
-Siostra? Ta, z którą nie miałaś kontaktu od...? Przepraszam Cię.. -Momentalnie znalazł się obok mnie, gdy tylko zobaczył, jak moje oczy wypełniają się łzami. -Nie chciałem.. przepraszam.
-W porządku. To ja przepraszam. Po prostu to był dla mnie szok. Pokłóciłyśmy się. A Rafał? Właściwie to nie rozmawiałam z nim od momentu, kiedy wyszedł wczoraj wieczorem. Do tego oni się znali. On i moja siostra. Gdy się zobaczyli, rzucili się sobie w ramiona.. ja.. stałam tam i.. tak bardzo mnie zraniła Niko. Zostawiła mnie, gdy najbardziej jej potrzebowałam. Nie umiem jej wybaczyć. Kiedyś to sobie obiecałam.
-Przykro mi. -położył dłoń na moim ramieniu. Przeszedł mnie dreszcz.
-Co się dzieje Niko? Coś nie tak z Ilianą?
-Po prostu niektórzy nie są tacy, jacy się wydają. Myślę, że powinienem to zakończyć.
-Ale dlaczego? Byłeś taki szczęśliwy..
-Do przedwczoraj. Widziałem, jak całowała się z kimś innym. Próbowała się tłumaczyć i tak dalej, ale nie wierzę, że nic ją z nim nie łączy.
-Oh, tak mi przykro.. -spojrzałam mu w oczy. Nie widziałam tych pięknych iskierek, które zawsze wesoło się do mnie uśmiechały. Widziałam puste, smutne oczy Nikolaya. Nie mojego Nikolaya. Człowiek, który stał przede mną, wydawał się zupełnie obcym człowiekiem. Kimś, kogo widzę pierwszy raz na oczy. Przeraziło mnie to, ile przez ten czas się zmieniło. Jak my się zmieniliśmy.
-Nie ma sprawy. Wiesz, coraz częściej sobie myślę, że ja po prostu nie nadaję się do związków. Chyba zrobię sobie z tym przerwę. -Odwróciłam głowę, gdyż spojrzenie Niko sugerowało, jakbym była w tej samej sytuacji co on. Nie było tak. Kochałam Rafała, a on mnie. I tego zamierzałam się trzymać.
-Hmm, czy mogłabym od Ciebie zadzwonić?
-Jasne, coś nie tak z twoją komórką?
-Nie, wszystko okej. Tylko nie mogę jej znaleźć. -skłamałam. Wystukałam numer Rafała.
-Przepraszam na moment. -zwróciłam się do Niko. Wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia.
-Tak, słucham?
-Cześć kochanie.
-Oh, Luiza. Coś się stało?
-Hmm, nie. Co miało się stać? Tak dzwonię.
-To chyba nie jest twój numer.
-No nie. Pożyczyłam telefon od koleżanki. -nie miałam pojęcia dlaczego kłamałam. Zauważyłam zdziwione spojrzenie Nikolaya.
-Przepraszam cię, ale nie mogę teraz rozmawiać. Pa.
-Co? Zaczekaj. Rafał? -Buszek rozłączył się. Wparywałam się w ekran telefonu. Dlaczego nic nie wyjaśnił? On nigdy tak nie robił. Zawsze znalazł choć chwilę by ze mną porozmawiać. Ostatnio może rzadziej, no ale miał przecież dużo pracy.
-Dziękuję. -oddałam Niko komórkę.
-Wszytko w porządku?
-Tak, jak najbardziej. -rzucił mi pytające spojrzenie. -Był po prostu zajęty.
-O tej porze? Czym? -Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma. Spojrzenie Niko było wyjątkowo sugestywne.
-Proszę Cię, nie mieszaj się w to. To moja sprawa.
-Dobrze, przepraszam. Po prostu.. -zawahał się. -Nie ważne. -spojrzał przez okno. -Za dwie godziny mam trening. Pomyślałem sobie, że może na niego nie pójdę i razem się gdzieś wybierzemy?
-Nie, Niko. Musisz iść. Jesteś teraz potrzebny drużynie.
-Tak, ale..
-Nie ma ale. Ja dam sobie radę. -uśmiechnęłam się. Odpowiedział tym samym i wstawił swój talerz do zmywarki. Następnie sięgnął po mój. Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Niko szykował się do wyjścia, jednak zatrzymał się przed drzwiami.
-Pamiętasz o swojej urodzinowej niespodziance? Wszystko jest nadal aktualne. Właściwie to już wszystko zarezerwowałem. Obiecałem Ci przecież, że zwiedzimy Paryż.
-My? -zdziwiona spojrzałam na jego twarz.
-No tak, chyba że wolisz z Rafałem...
-Oh, Niko! -rzuciłam mu się na szyję. Nie wiem, co mną wtedy kierowało. To był taki impuls. -Oczywiście.
-Co oczywiście?
-Że tam pojedziemy! Uwielbiam Cię! -znów się do niego przytuliłam. Czułam na swoich plecach jego wielkie, ciepłe dłonie. Zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Czy Ty aby nie powinieneś już iść? -zapytałam z uśmiechem.
-Chyba tak. -również się uśmiechnął, posłał mi wesołe spojrzenie, pocałował w policzek i wyszedł. Ja zostałam z moim bólem, przykrytym teraz płaszczykiem szczęścia. Nie zawracałam sobie głowy, że to jednak wszystko może nagle się posypać.
-Cześć. -powiedziałam nieśmiało. -Zrobiłam śniadanie. -wykrzywiłam twarz w coś, co miało być uśmiechem.
-Cześć. -odpowiedział. Wydawało mi się, że był jakiś dziwny. Właściwie ja też. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Dawno się nie widzieliśmy. Zdałam sobie sprawę, jaką głupotę zrobiłam, dzwoniąc do niego w nocy. Zawstydziłam się i spuściłam wzrok w ziemię.
-Ja.. przepraszam Cię za to wszystko..
-Nic nie szkodzi. -przerwał mi. -Problemy w związkach to nic nowego. -uśmiechnął się krzywo.
-Co? -osłupiałam. Niko myślał, że pokłóciłam się z Rafałem. Właściwie..Nawet do mnie nie zadzwonił. Ach tak. Rozwaliłam wczoraj moją komórkę. Co nie zmienia faktu, że do drugiej w nocy się nie odezwał. Przecież mógł podejrzewać, że coś jest nie tak.
-Nie martw się, nie tylko Ty przechodzisz teraz kryzys miłosny. -dodał cierpko.
-Och, Niko... Ja właściwie.. to nie o to chodzi..
-Tak?
-Tak. Ja.. wczoraj.. To znaczy.. Odwiedziła mnie moja siostra.
-Siostra? Ta, z którą nie miałaś kontaktu od...? Przepraszam Cię.. -Momentalnie znalazł się obok mnie, gdy tylko zobaczył, jak moje oczy wypełniają się łzami. -Nie chciałem.. przepraszam.
-W porządku. To ja przepraszam. Po prostu to był dla mnie szok. Pokłóciłyśmy się. A Rafał? Właściwie to nie rozmawiałam z nim od momentu, kiedy wyszedł wczoraj wieczorem. Do tego oni się znali. On i moja siostra. Gdy się zobaczyli, rzucili się sobie w ramiona.. ja.. stałam tam i.. tak bardzo mnie zraniła Niko. Zostawiła mnie, gdy najbardziej jej potrzebowałam. Nie umiem jej wybaczyć. Kiedyś to sobie obiecałam.
-Przykro mi. -położył dłoń na moim ramieniu. Przeszedł mnie dreszcz.
-Co się dzieje Niko? Coś nie tak z Ilianą?
-Po prostu niektórzy nie są tacy, jacy się wydają. Myślę, że powinienem to zakończyć.
-Ale dlaczego? Byłeś taki szczęśliwy..
-Do przedwczoraj. Widziałem, jak całowała się z kimś innym. Próbowała się tłumaczyć i tak dalej, ale nie wierzę, że nic ją z nim nie łączy.
-Oh, tak mi przykro.. -spojrzałam mu w oczy. Nie widziałam tych pięknych iskierek, które zawsze wesoło się do mnie uśmiechały. Widziałam puste, smutne oczy Nikolaya. Nie mojego Nikolaya. Człowiek, który stał przede mną, wydawał się zupełnie obcym człowiekiem. Kimś, kogo widzę pierwszy raz na oczy. Przeraziło mnie to, ile przez ten czas się zmieniło. Jak my się zmieniliśmy.
-Nie ma sprawy. Wiesz, coraz częściej sobie myślę, że ja po prostu nie nadaję się do związków. Chyba zrobię sobie z tym przerwę. -Odwróciłam głowę, gdyż spojrzenie Niko sugerowało, jakbym była w tej samej sytuacji co on. Nie było tak. Kochałam Rafała, a on mnie. I tego zamierzałam się trzymać.
-Hmm, czy mogłabym od Ciebie zadzwonić?
-Jasne, coś nie tak z twoją komórką?
-Nie, wszystko okej. Tylko nie mogę jej znaleźć. -skłamałam. Wystukałam numer Rafała.
-Przepraszam na moment. -zwróciłam się do Niko. Wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia.
-Tak, słucham?
-Cześć kochanie.
-Oh, Luiza. Coś się stało?
-Hmm, nie. Co miało się stać? Tak dzwonię.
-To chyba nie jest twój numer.
-No nie. Pożyczyłam telefon od koleżanki. -nie miałam pojęcia dlaczego kłamałam. Zauważyłam zdziwione spojrzenie Nikolaya.
-Przepraszam cię, ale nie mogę teraz rozmawiać. Pa.
-Co? Zaczekaj. Rafał? -Buszek rozłączył się. Wparywałam się w ekran telefonu. Dlaczego nic nie wyjaśnił? On nigdy tak nie robił. Zawsze znalazł choć chwilę by ze mną porozmawiać. Ostatnio może rzadziej, no ale miał przecież dużo pracy.
-Dziękuję. -oddałam Niko komórkę.
-Wszytko w porządku?
-Tak, jak najbardziej. -rzucił mi pytające spojrzenie. -Był po prostu zajęty.
-O tej porze? Czym? -Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma. Spojrzenie Niko było wyjątkowo sugestywne.
-Proszę Cię, nie mieszaj się w to. To moja sprawa.
-Dobrze, przepraszam. Po prostu.. -zawahał się. -Nie ważne. -spojrzał przez okno. -Za dwie godziny mam trening. Pomyślałem sobie, że może na niego nie pójdę i razem się gdzieś wybierzemy?
-Nie, Niko. Musisz iść. Jesteś teraz potrzebny drużynie.
-Tak, ale..
-Nie ma ale. Ja dam sobie radę. -uśmiechnęłam się. Odpowiedział tym samym i wstawił swój talerz do zmywarki. Następnie sięgnął po mój. Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Niko szykował się do wyjścia, jednak zatrzymał się przed drzwiami.
-Pamiętasz o swojej urodzinowej niespodziance? Wszystko jest nadal aktualne. Właściwie to już wszystko zarezerwowałem. Obiecałem Ci przecież, że zwiedzimy Paryż.
-My? -zdziwiona spojrzałam na jego twarz.
-No tak, chyba że wolisz z Rafałem...
-Oh, Niko! -rzuciłam mu się na szyję. Nie wiem, co mną wtedy kierowało. To był taki impuls. -Oczywiście.
-Co oczywiście?
-Że tam pojedziemy! Uwielbiam Cię! -znów się do niego przytuliłam. Czułam na swoich plecach jego wielkie, ciepłe dłonie. Zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Czy Ty aby nie powinieneś już iść? -zapytałam z uśmiechem.
-Chyba tak. -również się uśmiechnął, posłał mi wesołe spojrzenie, pocałował w policzek i wyszedł. Ja zostałam z moim bólem, przykrytym teraz płaszczykiem szczęścia. Nie zawracałam sobie głowy, że to jednak wszystko może nagle się posypać.
środa, 30 września 2015
Dwudziesty, bo ranki bywają mgliste i deszczowe.
Popatrzyłam zdezorientowana na rozgrywającą się obok mnie scenę. Poczułam niechciane ukłucie zazdrości w środku. W tym czasie mój chłopak odkleił się od mojej siostry.
-Rafał? Jak dobrze cię widzieć!
-Matko, nie widzieliśmy się od tylu lat.. Co u ciebie słychać? Nie wierzę, że tu jesteś.
-To długa historia.
-Hmmm. Ja również bardzo cieszę się z waszego milutkiego spotkania, ale powie mi ktoś wreszcie o co tu chodzi?
-No tak. Przepraszam kochanie. Po prostu jesteśmy z Amelią starymi znajomymi. -powiedział mój chłopak, całując mnie w policzek. -Tak właściwie, to jak mnie tu znalazłaś?
-Och. Wybacz. Przyszłam do Luizy. To moja siostra. -powiedziała blondynka, spuszczając lekko wzrok.
-Co? .. Naprawdę?
-Tak. Myślę, że powinieneś już iść. -powiedziałam do Rafała. Spojrzałam na siostrę.
-Właściwie to.. ja mogę iść. Nie chcę przeszkadzać..
-Och, ależ skąd. Jak mogło ci to przyjść do głowy. Nie przeszkadzasz. -powiedziałam przesłodzonym głosem.
-Luiza, o co chodzi? Czemu właściwie nigdy nic o Amelii nie mówiłaś?
-Rafał błagam, idź do domu. To nie jest najlepszy moment. Czego tu chcesz? -zwróciłam się do dziewczyny.
-Ja.. chciałam cię odwiedzić.. Nie wiedziałam, że znasz Rafała i że tu będzie..
-Rafał wyjdź.
-Kochanie..
-Proszę, zostaw nas same. -Najpierw spojrzał niepewnie na mnie, wściekłą do granic możliwości, a potem na nią.
-Jeśli tak chcesz. -powiedział. Ubrał kurtkę i pocałował mnie w usta. -Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować. -I wyszedł. Stałam twarzą w twarz z moją siostrą. Siostrą, której nie widziałam osiem lat. Która zostawiła mnie osiem lat temu. Samą, bez nikogo.
-Jak śmiesz tu przychodzić... -zaczęłam, ale w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Przypomniało mi się wszystko to, co wtedy czułam. Wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowałam, zostawiła mnie bez jednego słowa. -Jak możesz...
-Przepraszam.. Tak bardzo cię przepraszam.. -Łzy płynęły po moich policzkach. Tak bardzo nie chciałam pokazać jej moich słabości, ale nie umiałam tego przerwać. Nie miałam zamiaru jej wybaczyć. Ani teraz, ani nigdy.
-Myślisz, że jakieś jedno, pieprzone przepraszam wystarczy?! Myślałaś, że przyjdziesz tu i co? Rzucę ci się w ramiona i o wszystkim zapomnę?! Że wybaczę?! Nigdy ci tego nie wybaczę!
-Luiza.. błagam.. Daj mi się wytłumaczyć..
-Co ty chcesz tłumaczyć?! -wykrzyknęłam. Byłam w furii. Nie pojmowałam, jak ona mogła przyjść tu, jak gdyby nigdy nic. -Nienawidzę cię, wiesz? -syknęłam jej w twarz. -Rodzice nigdy by ci tego nie wybaczyli. Nie jesteś godna nazywać się ich córką.. -powiedziałam. Amelia zamknęła oczy i rozpłakała się. -Wyjdź stąd. Powiedziałam: wyjdź stąd!
-Luiza..
-Brzydzę się tobą. -Spojrzała na mnie swoimi idealnymi, błękitnymi oczami. Widziałam w nich pustkę i żal.
Nie umiałam jednak jej wybaczyć. Osiem lat temu obiecałam sobie, ze nie zrobię tego nigdy w życiu. I zamierzam dotrzymać słowa.
Patrzyła jeszcze przez chwilę, a potem odwróciła się i wyszła z mieszkania.
Opadłam na kanapę w salonie. Spojrzałam na talerze z niezaczętym jedzeniem, stojące na stole. Ukryłam twarz w dłoniach i płakałam. Miałam mętlik w głowie. Wszystko we mnie eksplodowało. Bolała mnie głowa. Nie mogłam pojąć, że mogła tutaj tak przyjść. Bez żadnego ostrzeżenia, bez znaku życia przez tyle lat. To nie zupełnie było tak, że jej nienawidziłam. Po prostu bardzo mnie to wszystko bolało. To w końcu była moja siostra. Mimo wszystko, gdzieś w głebi serca nadal ją kochałam. Lecz w tym momencie moja niechęć, ból i żal przysłoniły wszystko inne. Czułam się jak bezbronna lalka, w którą wbija się szpilki. Wtedy, przez ten cały czas, teraz. Za każdym razem gdy o niej pomyślałam kolejna szpilka wbijała mi się w serce. A teraz przyszła tu i wyciągnęła je wszystkie za jednym zamachem, pozostawiając otwarte, krwawiące rany. To było dla mnie nie do zniesienia. Myślałam o niej, o Rafale, dlaczego się znali. Myślałam o rodzicach, o.. Nikolay! Wybrałam szybko jego numer telefonu. Nie obchodziło mnie, że spędziłam na kanapie kilka godzin i że właśnie dochodzi druga w nocy.
-Tak? -usłyszałam zaspany głos.
-Niko, potrzebuję cię.. Błagam, przyjedź.. -Niechciane łzy znów płynęły po moich policzkach.
-Luiza? Co się stało?
-Przyjedź do mnie proszę..
-Oczywiście. Za dziesięć minut będę. -rozłączył się. Rzuciłam telefonem w przeciwległą ścianę, skuliłam się na kanapie i czekałam.
Myślałam, że trwało to wieczność, ale w końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
-Luiza.. O mój boże.. Wszystko dobrze? -Niko objął moją twarz dłońmi i oparł swoje czoło o moje.
-Nie.. -wychlipałam. -Jak dobrze, że jesteś...
-Jestem.. -przytulił mnie. Czułam przyspieszone bicie jego serca, jak gdyby biegł.
-Jak.. się tu dostałeś?
-Biegłem.. Nie chciał odpalić mi samochód..
-Niko...
-Cii.. Chodź, jesteś wykończona, musisz się położyć. -Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Przy nim czułam się tysiąckroć razy lepiej, jednak otępiające uczucie bólu dalej mnie niszczyło. -Spokojnie. Jestem tu. -powiedział, gdy zaczęłam się trząść. -Zimno ci? -pokiwałam głową, gdyż na nic innego nie miałam siły. Niko położył się obok i przytulił mnie. Byłam mu przeogromnie wdzięczna, że o nic nie pytał. Po prostu był. Wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałam. Teraz już był...
-Rafał? Jak dobrze cię widzieć!
-Matko, nie widzieliśmy się od tylu lat.. Co u ciebie słychać? Nie wierzę, że tu jesteś.
-To długa historia.
-Hmmm. Ja również bardzo cieszę się z waszego milutkiego spotkania, ale powie mi ktoś wreszcie o co tu chodzi?
-No tak. Przepraszam kochanie. Po prostu jesteśmy z Amelią starymi znajomymi. -powiedział mój chłopak, całując mnie w policzek. -Tak właściwie, to jak mnie tu znalazłaś?
-Och. Wybacz. Przyszłam do Luizy. To moja siostra. -powiedziała blondynka, spuszczając lekko wzrok.
-Co? .. Naprawdę?
-Tak. Myślę, że powinieneś już iść. -powiedziałam do Rafała. Spojrzałam na siostrę.
-Właściwie to.. ja mogę iść. Nie chcę przeszkadzać..
-Och, ależ skąd. Jak mogło ci to przyjść do głowy. Nie przeszkadzasz. -powiedziałam przesłodzonym głosem.
-Luiza, o co chodzi? Czemu właściwie nigdy nic o Amelii nie mówiłaś?
-Rafał błagam, idź do domu. To nie jest najlepszy moment. Czego tu chcesz? -zwróciłam się do dziewczyny.
-Ja.. chciałam cię odwiedzić.. Nie wiedziałam, że znasz Rafała i że tu będzie..
-Rafał wyjdź.
-Kochanie..
-Proszę, zostaw nas same. -Najpierw spojrzał niepewnie na mnie, wściekłą do granic możliwości, a potem na nią.
-Jeśli tak chcesz. -powiedział. Ubrał kurtkę i pocałował mnie w usta. -Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować. -I wyszedł. Stałam twarzą w twarz z moją siostrą. Siostrą, której nie widziałam osiem lat. Która zostawiła mnie osiem lat temu. Samą, bez nikogo.
-Jak śmiesz tu przychodzić... -zaczęłam, ale w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Przypomniało mi się wszystko to, co wtedy czułam. Wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowałam, zostawiła mnie bez jednego słowa. -Jak możesz...
-Przepraszam.. Tak bardzo cię przepraszam.. -Łzy płynęły po moich policzkach. Tak bardzo nie chciałam pokazać jej moich słabości, ale nie umiałam tego przerwać. Nie miałam zamiaru jej wybaczyć. Ani teraz, ani nigdy.
-Myślisz, że jakieś jedno, pieprzone przepraszam wystarczy?! Myślałaś, że przyjdziesz tu i co? Rzucę ci się w ramiona i o wszystkim zapomnę?! Że wybaczę?! Nigdy ci tego nie wybaczę!
-Luiza.. błagam.. Daj mi się wytłumaczyć..
-Co ty chcesz tłumaczyć?! -wykrzyknęłam. Byłam w furii. Nie pojmowałam, jak ona mogła przyjść tu, jak gdyby nigdy nic. -Nienawidzę cię, wiesz? -syknęłam jej w twarz. -Rodzice nigdy by ci tego nie wybaczyli. Nie jesteś godna nazywać się ich córką.. -powiedziałam. Amelia zamknęła oczy i rozpłakała się. -Wyjdź stąd. Powiedziałam: wyjdź stąd!
-Luiza..
-Brzydzę się tobą. -Spojrzała na mnie swoimi idealnymi, błękitnymi oczami. Widziałam w nich pustkę i żal.
Nie umiałam jednak jej wybaczyć. Osiem lat temu obiecałam sobie, ze nie zrobię tego nigdy w życiu. I zamierzam dotrzymać słowa.
Patrzyła jeszcze przez chwilę, a potem odwróciła się i wyszła z mieszkania.
Opadłam na kanapę w salonie. Spojrzałam na talerze z niezaczętym jedzeniem, stojące na stole. Ukryłam twarz w dłoniach i płakałam. Miałam mętlik w głowie. Wszystko we mnie eksplodowało. Bolała mnie głowa. Nie mogłam pojąć, że mogła tutaj tak przyjść. Bez żadnego ostrzeżenia, bez znaku życia przez tyle lat. To nie zupełnie było tak, że jej nienawidziłam. Po prostu bardzo mnie to wszystko bolało. To w końcu była moja siostra. Mimo wszystko, gdzieś w głebi serca nadal ją kochałam. Lecz w tym momencie moja niechęć, ból i żal przysłoniły wszystko inne. Czułam się jak bezbronna lalka, w którą wbija się szpilki. Wtedy, przez ten cały czas, teraz. Za każdym razem gdy o niej pomyślałam kolejna szpilka wbijała mi się w serce. A teraz przyszła tu i wyciągnęła je wszystkie za jednym zamachem, pozostawiając otwarte, krwawiące rany. To było dla mnie nie do zniesienia. Myślałam o niej, o Rafale, dlaczego się znali. Myślałam o rodzicach, o.. Nikolay! Wybrałam szybko jego numer telefonu. Nie obchodziło mnie, że spędziłam na kanapie kilka godzin i że właśnie dochodzi druga w nocy.
-Tak? -usłyszałam zaspany głos.
-Niko, potrzebuję cię.. Błagam, przyjedź.. -Niechciane łzy znów płynęły po moich policzkach.
-Luiza? Co się stało?
-Przyjedź do mnie proszę..
-Oczywiście. Za dziesięć minut będę. -rozłączył się. Rzuciłam telefonem w przeciwległą ścianę, skuliłam się na kanapie i czekałam.
Myślałam, że trwało to wieczność, ale w końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
-Luiza.. O mój boże.. Wszystko dobrze? -Niko objął moją twarz dłońmi i oparł swoje czoło o moje.
-Nie.. -wychlipałam. -Jak dobrze, że jesteś...
-Jestem.. -przytulił mnie. Czułam przyspieszone bicie jego serca, jak gdyby biegł.
-Jak.. się tu dostałeś?
-Biegłem.. Nie chciał odpalić mi samochód..
-Niko...
-Cii.. Chodź, jesteś wykończona, musisz się położyć. -Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Przy nim czułam się tysiąckroć razy lepiej, jednak otępiające uczucie bólu dalej mnie niszczyło. -Spokojnie. Jestem tu. -powiedział, gdy zaczęłam się trząść. -Zimno ci? -pokiwałam głową, gdyż na nic innego nie miałam siły. Niko położył się obok i przytulił mnie. Byłam mu przeogromnie wdzięczna, że o nic nie pytał. Po prostu był. Wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałam. Teraz już był...
sobota, 12 września 2015
Dziewiętnasty, bo nastał nowy dzień.
Z głębokiego snu wyrwał mnie głośny dźwięk budzika. Zerwałam się od razu z łóżka. Dziś był mój bardzo ważny dzień. Dziś ważyły się losy mojej przyszłości. Od pewnego czasu pracowałam w jednej z rzeszowskich redakcji. Moja pensja nie była ogromna, ale zupełnie wystarczająca. Poza tym nie potrzebowałam pieniędzy, miałam ich w sumie pod dostatkiem, chociaż przez większość życia z tego nie korzystałam. Po prostu nie czułam takiej potrzeby. Podczas gdy moi znajomi imprezowali, kupowali drogie rzeczy, jeździli najnowszymi samochodami, ja wolałam przekazać coś jakiejś fundacji. Taka po prostu byłam. Gdy ubrałam się i byłam gotowa do wyjścia, zadzwonił mój telefon.
-Tak, jestem gotowa. -odpowiedziałam pewnie, rozłączając się. Wiedziałam, że ta decyzja niesie za sobą pewne konsekwencje, ale wolałam o tym teraz nie myśleć. Wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz.
Gdy dotarłam na miejsce, przed budynkiem czekała już na mnie Julita.
-Cześć. Dobrze, że już jesteś.
-Hej. Możemy już wejść?
-Tak. Czekają na nas. -weszłyśmy do sporego budynku. Po kilkudziesięciu minutach z uśmiechem wracałam do mieszkania. Co prawda nie wiedziałam jeszcze, jak mam o tym powiedzieć Rafałowi, ale niedługo będę musiała to zrobić.
Nie przewidziałam jednak, że los lubi konkretnie niszczyć wszelkie plany.
W domu wstawiłam wodę i zrobiłam herbatę. Pijąc mój ulubiony, gorący napój, czytałam leżącą na stole gazetę. Zadzwoniłam do Buszka.
-Cześć kochanie. Jak trening?
-Hej. W porządku. Co słychać?
-Pomyślałam, że mógłbyś wpaść do mnie wieczorem na kolację. Co Ty na to? -zapytałam, myśląc o tym, co muszę mu powiedzieć.
-Hyym. Kusząca propozycja i chyba skorzystam. -zaśmiał się, a ja na moment straciłam całą radość, jaka mnie ogarnęła z powodu czekającej mnie sprawy. To będzie zdecydowanie trudniejsze, niż sądziłam.
-Może o 18?
-Pewnie. Do zobaczenia misiu. -odłożyłam telefon i wyszłam na balkon. Myślałam chwilę o tym, co mnie czeka. Czy to wszystko jest właściwe i czy na pewno właśnie tym chcę się zająć. Postanowiłam jednak przestać się tym zadręczać i zacząć przygotowania do wieczoru.
Przygotowałam dwa nakrycia, starannie ozdabiając cały stół. Ugotowałam kolację i zaczęłam się ubierać oraz malować. Zajęło mi to niecałe trzydzieści minut. Trzydzieści minut, które w większym stopniu przeznaczyłam na przygotowanie tego, co chciałabym powiedzieć Rafałowi tak, aby wszystko dokładnie zrozumiał. Mimo iż sądziłam, że doskonale wiem, jak potoczy się dzisiejszy wieczór, to kiedy otworzyłam przed nim drzwi i ujrzałam go pięknego, ubranego w białą koszulę i jeansy, zapomniałam o wszystkim, co sobie ułożyłam w głowie.
Rafał przywitał mnie czułym pocałunkiem, przytulając dłużej niż zwykle, jak gdyby wiedział, co miało się dzisiaj stać.
Zaprowadziłam go do salonu.
-Wyglądasz, jakby coś Cię trapiło. -zagaił.
-Nic mi nie jest. Po prostu cieszę się, że Cię widzę. -posłałam w jego stronę szczery uśmiech. Usiedliśmy do stołu i jedliśmy. Przy Rafale część moich problemów znikała. Nie umiałam się przy nim zadręczać właściwie niczym. Był moim lekarstwem. Lekarstwem na wszystko. Przy nim zapominałam o otaczającym nas świecie. O tym, co dzieje się dookoła. Buszek był jak dotąd jedynym mężczyzną, który był wobec mnie zupełnie szczery. Tak przynajmniej mi się wydawało. Nie udawał nikogo innego. Był taki, jaki był. I to chyba właśnie ze względu na tą cechę, tak bardzo go pokochałam. Uwielbiał mnie zaskakiwać, obdarowywać drobnymi prezentami. Ja uwielbiałam jego szczery uśmiech. Uwielbiałam, kiedy gotował i grał w siatkówkę. Obie te rzeczy robił z przeogromną pasją, którą widać było w jego oczach. Póki co, wszystko było idealnie.
Idealnie, dopóki usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Dziwne, kto to mógłby być.. -powiedziałam i udałam się, aby otworzyć.
Widok osoby, która stała przed drzwiami, sparaliżował mnie. Patrzyłam jej w oczy i nie dowierzałam. Powróciły do mnie wszystkie wydarzenia sprzed dziewięciu lat. Momentalnie wypełniła mnie cała gorycz i żal, jaki wtedy czułam. Nie mogłam opisać słowami, jak mocno zaskoczył i zabolał mnie jej widok.
-Cześć. -powiedziała, uśmiechając się delikatnie.
-Kochanie wszystko w porządku? - usłyszałam z salonu. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Przy mnie znalazł się Rafał.
-Amelia?! -wykrzyknął, biorąc moją siostrę w ramiona.
-Tak, jestem gotowa. -odpowiedziałam pewnie, rozłączając się. Wiedziałam, że ta decyzja niesie za sobą pewne konsekwencje, ale wolałam o tym teraz nie myśleć. Wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz.
Gdy dotarłam na miejsce, przed budynkiem czekała już na mnie Julita.
-Cześć. Dobrze, że już jesteś.
-Hej. Możemy już wejść?
-Tak. Czekają na nas. -weszłyśmy do sporego budynku. Po kilkudziesięciu minutach z uśmiechem wracałam do mieszkania. Co prawda nie wiedziałam jeszcze, jak mam o tym powiedzieć Rafałowi, ale niedługo będę musiała to zrobić.
Nie przewidziałam jednak, że los lubi konkretnie niszczyć wszelkie plany.
W domu wstawiłam wodę i zrobiłam herbatę. Pijąc mój ulubiony, gorący napój, czytałam leżącą na stole gazetę. Zadzwoniłam do Buszka.
-Cześć kochanie. Jak trening?
-Hej. W porządku. Co słychać?
-Pomyślałam, że mógłbyś wpaść do mnie wieczorem na kolację. Co Ty na to? -zapytałam, myśląc o tym, co muszę mu powiedzieć.
-Hyym. Kusząca propozycja i chyba skorzystam. -zaśmiał się, a ja na moment straciłam całą radość, jaka mnie ogarnęła z powodu czekającej mnie sprawy. To będzie zdecydowanie trudniejsze, niż sądziłam.
-Może o 18?
-Pewnie. Do zobaczenia misiu. -odłożyłam telefon i wyszłam na balkon. Myślałam chwilę o tym, co mnie czeka. Czy to wszystko jest właściwe i czy na pewno właśnie tym chcę się zająć. Postanowiłam jednak przestać się tym zadręczać i zacząć przygotowania do wieczoru.
Przygotowałam dwa nakrycia, starannie ozdabiając cały stół. Ugotowałam kolację i zaczęłam się ubierać oraz malować. Zajęło mi to niecałe trzydzieści minut. Trzydzieści minut, które w większym stopniu przeznaczyłam na przygotowanie tego, co chciałabym powiedzieć Rafałowi tak, aby wszystko dokładnie zrozumiał. Mimo iż sądziłam, że doskonale wiem, jak potoczy się dzisiejszy wieczór, to kiedy otworzyłam przed nim drzwi i ujrzałam go pięknego, ubranego w białą koszulę i jeansy, zapomniałam o wszystkim, co sobie ułożyłam w głowie.
Rafał przywitał mnie czułym pocałunkiem, przytulając dłużej niż zwykle, jak gdyby wiedział, co miało się dzisiaj stać.
Zaprowadziłam go do salonu.
-Wyglądasz, jakby coś Cię trapiło. -zagaił.
-Nic mi nie jest. Po prostu cieszę się, że Cię widzę. -posłałam w jego stronę szczery uśmiech. Usiedliśmy do stołu i jedliśmy. Przy Rafale część moich problemów znikała. Nie umiałam się przy nim zadręczać właściwie niczym. Był moim lekarstwem. Lekarstwem na wszystko. Przy nim zapominałam o otaczającym nas świecie. O tym, co dzieje się dookoła. Buszek był jak dotąd jedynym mężczyzną, który był wobec mnie zupełnie szczery. Tak przynajmniej mi się wydawało. Nie udawał nikogo innego. Był taki, jaki był. I to chyba właśnie ze względu na tą cechę, tak bardzo go pokochałam. Uwielbiał mnie zaskakiwać, obdarowywać drobnymi prezentami. Ja uwielbiałam jego szczery uśmiech. Uwielbiałam, kiedy gotował i grał w siatkówkę. Obie te rzeczy robił z przeogromną pasją, którą widać było w jego oczach. Póki co, wszystko było idealnie.
Idealnie, dopóki usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Dziwne, kto to mógłby być.. -powiedziałam i udałam się, aby otworzyć.
Widok osoby, która stała przed drzwiami, sparaliżował mnie. Patrzyłam jej w oczy i nie dowierzałam. Powróciły do mnie wszystkie wydarzenia sprzed dziewięciu lat. Momentalnie wypełniła mnie cała gorycz i żal, jaki wtedy czułam. Nie mogłam opisać słowami, jak mocno zaskoczył i zabolał mnie jej widok.
-Cześć. -powiedziała, uśmiechając się delikatnie.
-Kochanie wszystko w porządku? - usłyszałam z salonu. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Przy mnie znalazł się Rafał.
-Amelia?! -wykrzyknął, biorąc moją siostrę w ramiona.
piątek, 4 września 2015
Osiemnasty, bo słońce już zaszło. -Ostatni?
-Wybacz, ale umówiłam się z Rafałem. -powiedziałam z lekkim uśmiechem, gdy kilka dni później zaproponowałeś wypad na miasto.
-Co? Już mnie zostawiasz dla faceta? Oj Lui, Lui. -zaśmiałeś się. -I co ja mam teraz z tobą zrobić?
-Wybaczyć?
-Oj idź ty. A wiesz. W sumie to też się dzisiaj spotkam z Ilą. Zrobię jej niespodziankę.
-I tak trzymaj. Ale wiesz, ja jestem kobietą i potrzebuję trochę czasu żeby się przygotować, także..
-Jasne, jasne. Już mnie nie ma.
-Kocham Cię.
-Wiem. -zaśmiałeś się i wyszedłeś. A ja odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że wyjaśniliśmy sobie wszystko i wszystko powiedzieliśmy. Było mi tak znacznie lżej. W końcu dokładnie wiedziałam, czego chcę od życia. A był to związek z Rafałem. Coś, czego brakowało mi przez tyle czasu. Druga, ukochana osoba, z którą dziś znów wybierałam się na randkę. Tym razem do restauracji.
Gotowa czekałam jakieś dziesięć minut. Usłyszałam pukanie do drzwi i otworzyłam je, uśmiechając się zmysłowo. Rafał przywitał mnie namiętnym pocałunkiem. Przez chwilę zapragnęłam nigdzie się nie ruszać, tylko zostać tutaj z nim i spędzić ten wieczór, a może nawet i noc, tylko we dwoje. Ale nie chciałam tego za bardzo przyspieszać. Oboje nie byliśmy jeszcze na to gotowi.
Zajęliśmy stolik w jednym z najdroższych lokali i złożyliśmy zamówienie. Jedzenie było przepyszne. Po kolacji wybraliśmy się na spacer. Opowiadaliśmy sobie historie z dzieciństwa, idąc i trzymając się za ręce. Było mi z nim wspaniale. Mimo iż znaliśmy się tak krótko. Po prostu czułam, że to właśnie ten.
Nasze słońce już zaszło, ale przecież po nocy, zawsze wstaje nowy dzień.
___________________________________________
Dziękuję, za prawie 10000 wyświetleń i ponad 100 komentarzy. Naprawdę się tego nie spodziewałam. Więc dla najlepszych czytelników na świecie mam coś w zanadrzu.
Jeśli tylko będziecie chcieli.
To jeszcze nie koniec! :**
-Co? Już mnie zostawiasz dla faceta? Oj Lui, Lui. -zaśmiałeś się. -I co ja mam teraz z tobą zrobić?
-Wybaczyć?
-Oj idź ty. A wiesz. W sumie to też się dzisiaj spotkam z Ilą. Zrobię jej niespodziankę.
-I tak trzymaj. Ale wiesz, ja jestem kobietą i potrzebuję trochę czasu żeby się przygotować, także..
-Jasne, jasne. Już mnie nie ma.
-Kocham Cię.
-Wiem. -zaśmiałeś się i wyszedłeś. A ja odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że wyjaśniliśmy sobie wszystko i wszystko powiedzieliśmy. Było mi tak znacznie lżej. W końcu dokładnie wiedziałam, czego chcę od życia. A był to związek z Rafałem. Coś, czego brakowało mi przez tyle czasu. Druga, ukochana osoba, z którą dziś znów wybierałam się na randkę. Tym razem do restauracji.
Gotowa czekałam jakieś dziesięć minut. Usłyszałam pukanie do drzwi i otworzyłam je, uśmiechając się zmysłowo. Rafał przywitał mnie namiętnym pocałunkiem. Przez chwilę zapragnęłam nigdzie się nie ruszać, tylko zostać tutaj z nim i spędzić ten wieczór, a może nawet i noc, tylko we dwoje. Ale nie chciałam tego za bardzo przyspieszać. Oboje nie byliśmy jeszcze na to gotowi.
Zajęliśmy stolik w jednym z najdroższych lokali i złożyliśmy zamówienie. Jedzenie było przepyszne. Po kolacji wybraliśmy się na spacer. Opowiadaliśmy sobie historie z dzieciństwa, idąc i trzymając się za ręce. Było mi z nim wspaniale. Mimo iż znaliśmy się tak krótko. Po prostu czułam, że to właśnie ten.
**
Moja bajka z Tobą się zakończyła. Ty znalazłeś kobietę swojego życia, a ja mężczyznę. Nasze słońce już zaszło, ale przecież po nocy, zawsze wstaje nowy dzień.
___________________________________________
Dziękuję, za prawie 10000 wyświetleń i ponad 100 komentarzy. Naprawdę się tego nie spodziewałam. Więc dla najlepszych czytelników na świecie mam coś w zanadrzu.
Jeśli tylko będziecie chcieli.
To jeszcze nie koniec! :**
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Siedemnasty, bo jego ostatnie chwile.
Obudziłam się i leniwie podniosłam powieki. Leżałam przytulona do ciepłego ciała Rafała. Spał, oddychając spokojnie i uśmiechając się delikatnie. Pocałowałam go w policzek i delikatnie musnęłam palcami jego szczękę. Otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie ciepło.
-Dzień dobry. -powiedziałam z uśmiechem.
-Oj dobry, dobry. -zaśmiał się i pocałował mnie w czubek nosa. Następnie przewrócił na plecy i wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek z ogromną pasją. Gdy oderwaliśmy się od siebie, zarządziłam śniadanie. Poszliśmy do kuchni i razem przygotowaliśmy jajecznicę. Buszek cały czas mnie przytulał i całował lub szeptał do ucha czułe słówka. Czułam się niesamowicie. Przy nim stawałam się zupełnie innym człowiekiem. Po śniadaniu Rafał odwiózł mnie do mieszkania, a sam pojechał na trening. Odświeżyłam się w łazience i zaczęłam przygotowywać obiad. Bardzo lubiłam to robić, mimo iż nie musiałam. Miałam jednak nadzieję, że dziś znów do mnie wpadniesz. I nie myliłam się. Zjedliśmy w ciszy. Przez kilka ostatnich dni myślałam o tym, co się między nami działo, o tej dziewczynie, z którą Cię widziałam i w ogóle o wszystkim. Chciałam z Tobą porozmawiać właśnie o tym wszystkim.
-Nikolay?
-Tak?
-Wiesz, że musimy pogadać. O wszystkim. Niby sobie to wyjaśniliśmy, ale dalej nie jest tak, jak powinno być. -powiedziałam.
-Tak. Myślę, że już najwyższy czas.
-Chcesz zacząć?
-Tak, Lui. Bo widzisz. Odkąd cię poznałem, stałaś się moją najlepszą przyjaciółką. Uwielbiałem cię. Ale ostatnio tak jakby zacząłem czuć do ciebie coś więcej. Wiesz, broniłem się przed tym wszelkimi sposobami. Zacząłem umawiać się na mnóstwo randek, o czym wiesz. Ale nie potrafiłem. Nie chciałem też zniszczyć naszej przyjaźni, nie miałem pojęcia jak zareagujesz, jeśli ci o tym powiem. Później wszystko potoczyło się jak się potoczyło. Nie mówię, że tego żałuję, ale to nie było to. Sama pewnie o tym wiesz. Dlatego nie mówiłem nic o swoich uczuciach. Nie byłem niczego pewien. A później poznałem kogoś. Kobietę, na widok której miękły mi kolana. I zdałem sobie sprawę, że to co czułem do ciebie to przywiązanie, troska, ale na pewno nie miłość. Zdałem sobie sprawę, że jesteś dla mnie jak siostra. Dlatego nie odzywałem się przez pewien czas. Chciałem sobie to wszystko poukładać, ale nie chciałem żebyś cierpiała. Niektóre rzeczy między nami doszły stanowczo za daleko i musiałem coś zrobić. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
-Och, Niko. Czy wiesz, że ja byłam w takiej samej sytuacji? Też wydawało mi się, że się w Tobie zakochałam. Teraz wiem, że tak nie było. I oczywiście nie mam Ci nic za złe. Dzięki temu poznałam kogoś. Wiesz, raczej go znasz. To Rafał Buszek. -uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? -zapytałeś w lekkim szoku, ale zaraz też się uśmiechnąłeś. -Czyli jednak mówił dziś prawdę, że związał się z najwspanialszą kobietą pod słońcem. Ale Lui, kiedy?
-Och. Wiesz, wtedy co zniknąłeś na kilka dni i nie było Cię na treningu. Na początku do mnie zadzwonił, później był tutaj żeby porozmawiać i tak jakoś się zaczęło. -uśmiechnęłam się i zarumieniłam. -Czyli też mam rozumieć, że jesteś z tą kobietą, z którą widziałam Cię pod hotelem? Kłamco.
-Co? To chyba ty, szpiegu podstępny. -zaśmialiśmy się. -Tak, jestem z nią. Nazywa się Iliana.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwy.
-I wzajemnie. To co, oglądamy jakiś film?
Znów rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie, robiąc wcześniej popcorn. Znów mogłam spokojnie pooglądać z Tobą kolejny, głupi film. Ale w takich momentach to się nie liczyło. Liczyło się to, że Cię miałam. Miałam mojego wspaniałego przyjaciela. Przyjaciela, z którym wreszcie mogłam być do końca szczera i który był szczery również w stosunku do mnie. Nie zdawałeś sobie nawet sprawy, jak wiele to dla mnie znaczy. W końcu to Ty byłeś tym, dzięki któremu moje życie nabrało barw. Dzięki Tobie zaczęłam się śmiać i tak naprawdę dzięki Tobie poznałam Rafała. Moją wielką wdzięczność wyrażałam szerokim uśmiechem, goszczącym na mojej twarzy przez cały wieczór. Wiem, że to dla Ciebie najlepsza nagroda, jaką mogę Ci ofiarować.
-Dzień dobry. -powiedziałam z uśmiechem.
-Oj dobry, dobry. -zaśmiał się i pocałował mnie w czubek nosa. Następnie przewrócił na plecy i wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek z ogromną pasją. Gdy oderwaliśmy się od siebie, zarządziłam śniadanie. Poszliśmy do kuchni i razem przygotowaliśmy jajecznicę. Buszek cały czas mnie przytulał i całował lub szeptał do ucha czułe słówka. Czułam się niesamowicie. Przy nim stawałam się zupełnie innym człowiekiem. Po śniadaniu Rafał odwiózł mnie do mieszkania, a sam pojechał na trening. Odświeżyłam się w łazience i zaczęłam przygotowywać obiad. Bardzo lubiłam to robić, mimo iż nie musiałam. Miałam jednak nadzieję, że dziś znów do mnie wpadniesz. I nie myliłam się. Zjedliśmy w ciszy. Przez kilka ostatnich dni myślałam o tym, co się między nami działo, o tej dziewczynie, z którą Cię widziałam i w ogóle o wszystkim. Chciałam z Tobą porozmawiać właśnie o tym wszystkim.
-Nikolay?
-Tak?
-Wiesz, że musimy pogadać. O wszystkim. Niby sobie to wyjaśniliśmy, ale dalej nie jest tak, jak powinno być. -powiedziałam.
-Tak. Myślę, że już najwyższy czas.
-Chcesz zacząć?
-Tak, Lui. Bo widzisz. Odkąd cię poznałem, stałaś się moją najlepszą przyjaciółką. Uwielbiałem cię. Ale ostatnio tak jakby zacząłem czuć do ciebie coś więcej. Wiesz, broniłem się przed tym wszelkimi sposobami. Zacząłem umawiać się na mnóstwo randek, o czym wiesz. Ale nie potrafiłem. Nie chciałem też zniszczyć naszej przyjaźni, nie miałem pojęcia jak zareagujesz, jeśli ci o tym powiem. Później wszystko potoczyło się jak się potoczyło. Nie mówię, że tego żałuję, ale to nie było to. Sama pewnie o tym wiesz. Dlatego nie mówiłem nic o swoich uczuciach. Nie byłem niczego pewien. A później poznałem kogoś. Kobietę, na widok której miękły mi kolana. I zdałem sobie sprawę, że to co czułem do ciebie to przywiązanie, troska, ale na pewno nie miłość. Zdałem sobie sprawę, że jesteś dla mnie jak siostra. Dlatego nie odzywałem się przez pewien czas. Chciałem sobie to wszystko poukładać, ale nie chciałem żebyś cierpiała. Niektóre rzeczy między nami doszły stanowczo za daleko i musiałem coś zrobić. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
-Och, Niko. Czy wiesz, że ja byłam w takiej samej sytuacji? Też wydawało mi się, że się w Tobie zakochałam. Teraz wiem, że tak nie było. I oczywiście nie mam Ci nic za złe. Dzięki temu poznałam kogoś. Wiesz, raczej go znasz. To Rafał Buszek. -uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? -zapytałeś w lekkim szoku, ale zaraz też się uśmiechnąłeś. -Czyli jednak mówił dziś prawdę, że związał się z najwspanialszą kobietą pod słońcem. Ale Lui, kiedy?
-Och. Wiesz, wtedy co zniknąłeś na kilka dni i nie było Cię na treningu. Na początku do mnie zadzwonił, później był tutaj żeby porozmawiać i tak jakoś się zaczęło. -uśmiechnęłam się i zarumieniłam. -Czyli też mam rozumieć, że jesteś z tą kobietą, z którą widziałam Cię pod hotelem? Kłamco.
-Co? To chyba ty, szpiegu podstępny. -zaśmialiśmy się. -Tak, jestem z nią. Nazywa się Iliana.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwy.
-I wzajemnie. To co, oglądamy jakiś film?
Znów rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie, robiąc wcześniej popcorn. Znów mogłam spokojnie pooglądać z Tobą kolejny, głupi film. Ale w takich momentach to się nie liczyło. Liczyło się to, że Cię miałam. Miałam mojego wspaniałego przyjaciela. Przyjaciela, z którym wreszcie mogłam być do końca szczera i który był szczery również w stosunku do mnie. Nie zdawałeś sobie nawet sprawy, jak wiele to dla mnie znaczy. W końcu to Ty byłeś tym, dzięki któremu moje życie nabrało barw. Dzięki Tobie zaczęłam się śmiać i tak naprawdę dzięki Tobie poznałam Rafała. Moją wielką wdzięczność wyrażałam szerokim uśmiechem, goszczącym na mojej twarzy przez cały wieczór. Wiem, że to dla Ciebie najlepsza nagroda, jaką mogę Ci ofiarować.
sobota, 8 sierpnia 2015
Szesnasty, bo jeszcze się przebija.
Rafał odstawił mnie do domu i przyrzekł, ze tak łatwo się go nie pozbędę. Zaoferował kolację, już tylko we dwójkę, na pojutrze. Zgodziłam się z uśmiechem. W końcu zaintrygował mnie ten mężczyzna i chciałam go bardziej poznać. Był przystojny, inteligentny, miał świetne poczucie humoru i był niesamowicie rodzinny. Widać było, że bardzo kocha i szanuje swoich bliskich. Chciałam też poznać jego charakter, osobowość, co lubi. Dodatkowo czułam się przy nim jakoś tak inaczej, wyjątkowo.
Przez ten cały czas nie zapomniałam o Tobie. W końcu byłeś moim przyjacielem i nie łatwo jest z tego tak z dnia na dzień zrezygnować. Wybrałam Twój numer.
-Hej Niko. -zaczęłam.
-O, Lui. Hej. Co tam słychać?
-Wszystko okej. Może wpadniesz dziś do mnie po treningu na obiad?
-No jasne. A co robisz?
-Zgadnij.
-Jeśli to co myślę, to będę od razu.
-Haha, właśnie tak. -pożegnaliśmy się, a ja poszłam przygotowywać bigos. Chciałam sobie z Tobą porozmawiać. Po kilkudziesięciu minutach, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wpuściłam Cię do środka i podałam jedzenie. Siedzieliśmy w miłej atmosferze, rozmawiając. Czułam się z Tobą niesamowicie swobodnie, ale inaczej niż dotychczas. Już nie widziałam w Tobie faceta, z którym może coś mnie łączyć. Byłeś bardziej jak brat. I bardzo się z tego cieszyłam. Oczywiście obawiałam się trochę. Bałam się, że z Rafałem może być podobnie jak z Tobą. No ale przecież on mi się podoba od początku. W Tobie zauroczyłam się dopiero po dłuższym czasie znajomości. Odepchnęłam teraz od siebie te myśli i rozkoszowałam się chwilą, pijąc półsłodkie wino i gapiąc się z Tobą u boku w telewizor.
Następnego dnia obudziłam się i było mi strasznie niedobrze. Od razu pobiegłam do łazienki. Później było trochę lepiej, choć nadal było mi trochę słabo. Obwiniałam tym wczorajsze dwie butelki wina.
Posprzątałam trochę w mieszkaniu i poszłam na zakupy. W drodze powrotnej zadzwonił do mnie Buszek.
-Hej porywaczu. -powiedziałam.
-Haha, hej moja ofiaro. -zaśmialiśmy się. -Dzisiejszy wieczór nadal aktualny?
-Jasne.
-W takim wypadku wpadnę po Ciebie o dwudziestej.
-Okej. Obowiązkowy strój wieczorowy?
-Może być po prostu sukienka.
-Nie ma sprawy. Do dwudziestej?
-Do zobaczenia. -rozłączył się a ja się uśmiechnęłam. Jego męski głos powodował w moim żołądku dziwne wibracje. Zaczęłam się poważnie o siebie martwić. Jak na razie nie powiedziałam Ci nic o moich spotkaniach z Twoim klubowym kolegą. Nie uznałam tego za konieczne. Wróciłam do domu i odświeżyłam się. Do wieczora miałam jeszcze mnóstwo czasu. Zaparzyłam sobie herbatę i oglądałam telewizję. Przeglądałam też trochę gazet i ogłoszeń o pracy. Muszę sobie coś w końcu znaleźć. Zaznaczyłam kilka możliwych opcji, jednak żadna z nich nie była zupełnie tym, co chciałam robić. No cóż, może jeszcze coś znajdę, a jeśli nie, to będę się musiała tym zadowolić.
Około godziny siedemnastej wzięłam kąpiel. Umyłam i wysuszyłam sobie włosy, a następnie zabrałam się za malowanie paznokci. Gdy skończyłam swoje upiększenia było już po dziewiętnastej. Zrobiłam delikatny makijaż. Założyłam czarną sukienkę. Wyglądałam okey, więc spokojnie czekałam na przyjście Rafała. Zapukał i wszedł do środka. Jak zwykle wyglądał olśniewająco. Przynajmniej dla mnie.
-Wyglądasz pięknie. -powiedział, całując mnie w policzek.
-Dziękuję. Idziemy? -zapytałam.
-Tak. -zamknęłam drzwi i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do czarnego samochodu. W przeciwieństwie do Twojego auta, w tym czułam się dobrze i bezpiecznie, choć było równie drogie i szybkie.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Do siebie. Sam gotowałem.
-Ty gotujesz? -spojrzałam na niego.
-Tak. Uwielbiam to robić. Gdyby nie siatkówka, to pewnie byłbym kucharzem. -nie odpowiedziałam tylko spojrzałam delikatnie na jego twarz. Zaskoczył mnie tym zupełnie. Uwielbiałam jak facet umie robić cokolwiek w domu. Dotarliśmy na miejsce i Buszek otworzył mi drzwi. Jego mieszkanie było urządzone bogato, ale w dobrym i przytulnym stylu. Najbardziej spodobał mi się salon. Ciemna podłoga, ciepłe, brązowe ściany i ogromna beżowa kanapa. Do tego dość duży telewizor, kwiaty, stojące na małym stoliku, a na drewnianej szafce mnóstwo zdjęć. Rozpoznałam tam całą jego rodzinę. Na jednej fotografii był też on w towarzystwie jakiejś uroczej blondynki. Odłożyłam delikatnie zdjęcie, ale w tym momencie do salonu wszedł Rafał.
-To moja była narzeczona. -powiedział, siląc się na obojętność.
-Mogę spytać dlaczego była?
-Za bardzo się różniliśmy. A poza tym, miała dość tego, że ciągle nie ma mnie w domu. -powiedział cicho i zbliżył się do mnie. Odwróciłam się przodem do niego.
-Przykro mi.
-Och, niepotrzebnie. Nie mam jej tego za złe. Jesteśmy teraz przyjaciółmi. -usmiechnął się delikatnie. Ja odwzajemniłam ten gest. -Kolacja jest już gotowa. -powiedział i udaliśmy się do przestronnej kuchni, która łączyła się też z jadalnią. Na stole stały pięknie pachnące dania.
-Wow. -wydusiłam z siebie. Rafał uśmiechnął się i zabraliśmy się za jedzenie. Po posiłku usiedliśmy w salonie z kieliszkami mojego ulubionego trunku - wina.
-Opowiedz mi coś o sobie. -powiedział
-A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.
-Och, nie będzie tego dużo. Moje życie jest nudne. -zaśmialiśmy się. -Pochodzę z małej miejscowości pod Lublinem. Skończyłam studia dziennikarskie. W międzyczasie poznałam Nikolaya i zaprzyjaźniłam się z nim. Od tej pory mieszkam w Rzeszowie. Nie pracuję, ale mam sporo pieniędzy.. po zmarłych rodzicach. Mam też siostrę, ale nie utrzymuję z nią kontaktu. Sama się od nas oddaliła, jeszcze jak rodzice żyli. -powiedziałam, ścierając lekko jedną łzę, spływającą po moim policzku. Rafał był pierwszą osobą, ktorej powiedziałam cokolwiek o mojej rodzinie. A raczej o jej braku. Nawet Ty o tym nie wiedziałeś. Mężczyzna zbliżył się do mnie i mnie przytulił. Sama mocno wtuliłam się w jego ramiona. Było mi tam znakomicie. Nawet lepiej niż przy Tobie. Rafał pocałował mnie w czoło.
-Jesteś niesamowita, wiesz? -wyszeptał.
-Co?
-Tyle przeszłaś, a jesteś tak silną kobietą. -uśmiechnęłam się delikatnie a on popatrzył w moje oczy. Jego świeciły i wydawały mi się najpiekniejsze na świecie. Zbliżyłam swoją twarz i delikatnie musnęłam jego wargi. Oddał pocałunek. W następnej chwili zatraciłam się w tym całkowicie. Pocałowałam go namiętniej, co oddał jeszcze mocniej. Moje ręce błądziły po jego boskim torsie, a jego dłonie po moich plecach. Zaniósł mnie do sypialnie i delikatnie położył na łóżku. Pocałował mnie, a kiedy sięgnął ręką by rozpiąć zamek mojej sukienki, zaprotestowałam.
-Przepraszam, ale nie mogę. -wyszeptałam i chciałam odejść, ale powstrzymały mnie jego silne ręce.
-To ja przepraszam. Nie powinienem był. Ale proszę, zostań. -wyszeptał i przytulił mnie do siebie. Położył obok i przykrył nas kocem. Pocałował jeszcze czubek mojej głowy, a ja usnęłam, wtulona w jego ciepłe ciało.
Przez ten cały czas nie zapomniałam o Tobie. W końcu byłeś moim przyjacielem i nie łatwo jest z tego tak z dnia na dzień zrezygnować. Wybrałam Twój numer.
-Hej Niko. -zaczęłam.
-O, Lui. Hej. Co tam słychać?
-Wszystko okej. Może wpadniesz dziś do mnie po treningu na obiad?
-No jasne. A co robisz?
-Zgadnij.
-Jeśli to co myślę, to będę od razu.
-Haha, właśnie tak. -pożegnaliśmy się, a ja poszłam przygotowywać bigos. Chciałam sobie z Tobą porozmawiać. Po kilkudziesięciu minutach, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wpuściłam Cię do środka i podałam jedzenie. Siedzieliśmy w miłej atmosferze, rozmawiając. Czułam się z Tobą niesamowicie swobodnie, ale inaczej niż dotychczas. Już nie widziałam w Tobie faceta, z którym może coś mnie łączyć. Byłeś bardziej jak brat. I bardzo się z tego cieszyłam. Oczywiście obawiałam się trochę. Bałam się, że z Rafałem może być podobnie jak z Tobą. No ale przecież on mi się podoba od początku. W Tobie zauroczyłam się dopiero po dłuższym czasie znajomości. Odepchnęłam teraz od siebie te myśli i rozkoszowałam się chwilą, pijąc półsłodkie wino i gapiąc się z Tobą u boku w telewizor.
Następnego dnia obudziłam się i było mi strasznie niedobrze. Od razu pobiegłam do łazienki. Później było trochę lepiej, choć nadal było mi trochę słabo. Obwiniałam tym wczorajsze dwie butelki wina.
Posprzątałam trochę w mieszkaniu i poszłam na zakupy. W drodze powrotnej zadzwonił do mnie Buszek.
-Hej porywaczu. -powiedziałam.
-Haha, hej moja ofiaro. -zaśmialiśmy się. -Dzisiejszy wieczór nadal aktualny?
-Jasne.
-W takim wypadku wpadnę po Ciebie o dwudziestej.
-Okej. Obowiązkowy strój wieczorowy?
-Może być po prostu sukienka.
-Nie ma sprawy. Do dwudziestej?
-Do zobaczenia. -rozłączył się a ja się uśmiechnęłam. Jego męski głos powodował w moim żołądku dziwne wibracje. Zaczęłam się poważnie o siebie martwić. Jak na razie nie powiedziałam Ci nic o moich spotkaniach z Twoim klubowym kolegą. Nie uznałam tego za konieczne. Wróciłam do domu i odświeżyłam się. Do wieczora miałam jeszcze mnóstwo czasu. Zaparzyłam sobie herbatę i oglądałam telewizję. Przeglądałam też trochę gazet i ogłoszeń o pracy. Muszę sobie coś w końcu znaleźć. Zaznaczyłam kilka możliwych opcji, jednak żadna z nich nie była zupełnie tym, co chciałam robić. No cóż, może jeszcze coś znajdę, a jeśli nie, to będę się musiała tym zadowolić.
Około godziny siedemnastej wzięłam kąpiel. Umyłam i wysuszyłam sobie włosy, a następnie zabrałam się za malowanie paznokci. Gdy skończyłam swoje upiększenia było już po dziewiętnastej. Zrobiłam delikatny makijaż. Założyłam czarną sukienkę. Wyglądałam okey, więc spokojnie czekałam na przyjście Rafała. Zapukał i wszedł do środka. Jak zwykle wyglądał olśniewająco. Przynajmniej dla mnie.
-Wyglądasz pięknie. -powiedział, całując mnie w policzek.
-Dziękuję. Idziemy? -zapytałam.
-Tak. -zamknęłam drzwi i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do czarnego samochodu. W przeciwieństwie do Twojego auta, w tym czułam się dobrze i bezpiecznie, choć było równie drogie i szybkie.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Do siebie. Sam gotowałem.
-Ty gotujesz? -spojrzałam na niego.
-Tak. Uwielbiam to robić. Gdyby nie siatkówka, to pewnie byłbym kucharzem. -nie odpowiedziałam tylko spojrzałam delikatnie na jego twarz. Zaskoczył mnie tym zupełnie. Uwielbiałam jak facet umie robić cokolwiek w domu. Dotarliśmy na miejsce i Buszek otworzył mi drzwi. Jego mieszkanie było urządzone bogato, ale w dobrym i przytulnym stylu. Najbardziej spodobał mi się salon. Ciemna podłoga, ciepłe, brązowe ściany i ogromna beżowa kanapa. Do tego dość duży telewizor, kwiaty, stojące na małym stoliku, a na drewnianej szafce mnóstwo zdjęć. Rozpoznałam tam całą jego rodzinę. Na jednej fotografii był też on w towarzystwie jakiejś uroczej blondynki. Odłożyłam delikatnie zdjęcie, ale w tym momencie do salonu wszedł Rafał.
-To moja była narzeczona. -powiedział, siląc się na obojętność.
-Mogę spytać dlaczego była?
-Za bardzo się różniliśmy. A poza tym, miała dość tego, że ciągle nie ma mnie w domu. -powiedział cicho i zbliżył się do mnie. Odwróciłam się przodem do niego.
-Przykro mi.
-Och, niepotrzebnie. Nie mam jej tego za złe. Jesteśmy teraz przyjaciółmi. -usmiechnął się delikatnie. Ja odwzajemniłam ten gest. -Kolacja jest już gotowa. -powiedział i udaliśmy się do przestronnej kuchni, która łączyła się też z jadalnią. Na stole stały pięknie pachnące dania.
-Wow. -wydusiłam z siebie. Rafał uśmiechnął się i zabraliśmy się za jedzenie. Po posiłku usiedliśmy w salonie z kieliszkami mojego ulubionego trunku - wina.
-Opowiedz mi coś o sobie. -powiedział
-A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.
-Och, nie będzie tego dużo. Moje życie jest nudne. -zaśmialiśmy się. -Pochodzę z małej miejscowości pod Lublinem. Skończyłam studia dziennikarskie. W międzyczasie poznałam Nikolaya i zaprzyjaźniłam się z nim. Od tej pory mieszkam w Rzeszowie. Nie pracuję, ale mam sporo pieniędzy.. po zmarłych rodzicach. Mam też siostrę, ale nie utrzymuję z nią kontaktu. Sama się od nas oddaliła, jeszcze jak rodzice żyli. -powiedziałam, ścierając lekko jedną łzę, spływającą po moim policzku. Rafał był pierwszą osobą, ktorej powiedziałam cokolwiek o mojej rodzinie. A raczej o jej braku. Nawet Ty o tym nie wiedziałeś. Mężczyzna zbliżył się do mnie i mnie przytulił. Sama mocno wtuliłam się w jego ramiona. Było mi tam znakomicie. Nawet lepiej niż przy Tobie. Rafał pocałował mnie w czoło.
-Jesteś niesamowita, wiesz? -wyszeptał.
-Co?
-Tyle przeszłaś, a jesteś tak silną kobietą. -uśmiechnęłam się delikatnie a on popatrzył w moje oczy. Jego świeciły i wydawały mi się najpiekniejsze na świecie. Zbliżyłam swoją twarz i delikatnie musnęłam jego wargi. Oddał pocałunek. W następnej chwili zatraciłam się w tym całkowicie. Pocałowałam go namiętniej, co oddał jeszcze mocniej. Moje ręce błądziły po jego boskim torsie, a jego dłonie po moich plecach. Zaniósł mnie do sypialnie i delikatnie położył na łóżku. Pocałował mnie, a kiedy sięgnął ręką by rozpiąć zamek mojej sukienki, zaprotestowałam.
-Przepraszam, ale nie mogę. -wyszeptałam i chciałam odejść, ale powstrzymały mnie jego silne ręce.
-To ja przepraszam. Nie powinienem był. Ale proszę, zostań. -wyszeptał i przytulił mnie do siebie. Położył obok i przykrył nas kocem. Pocałował jeszcze czubek mojej głowy, a ja usnęłam, wtulona w jego ciepłe ciało.
wtorek, 21 lipca 2015
Piętnasty, bo prawie niewidoczne.
-Zaraz.. rodziny? -zapytałam zdezorientowana i lekko przestraszona.
-No tak. Przepraszam, że dowiadujesz się o tym dopiero teraz, ale nie wiedziałem czy się zgodzisz. -powiedział ze skruchą, ale i nutą rozbawienia w głosie.
-No bo się nie zgadzam! -powiedziałam, a on tylko się uśmiechnął. -I niby jako kto tam jadę?
-Jako moja koleżanka. Wiesz, nie wypada tak samemu.
-A nie mogłeś mi powiedzieć tego odrobinę wcześniej?
-Jak już wspomniałem, nie chciałem żebyś odmówiła.
-Dlatego lepiej było mnie porwać? -zapytałam, a Rafał się zaśmiał.
-Uważasz to za porwanie? -gdy kiwnęłam głową, krzyżując ręce na piersi, spojrzałeś na mnie z iskierkami w oczach i nagle zatrzymałeś samochód. -Jeśli tak, no to nie uważasz, że porywacz powinien wykorzystać jakoś swoją ofiarę? -zapytałeś zmysłowo, zbliżając się do mnie. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Coo ty robisz? -wyszeptałam, gdy wziąłeś moją dłoń.
-Luizo. Przysięgam ci na moją miłość do siatkówki, że przenigdy w życiu nie porwałbym, ani nie wykorzystał nikogo, ani niczego. Nie jestem żadnym psychopatą. Chciałem tylko spędzić z tobą miły wieczór. W takim gronie, w którym mogę być sobą. Jeśli ci to przeszkadza, to możemy wrócić. -powiedziałeś, delikatnie muskając palcami moją trzymaną dłoń.
-Och, nie. Ja również bardzo chętnie spędzę z tobą ten wieczór.
-Ale jeśli wolisz, to propozycja porwania i wykorzystania ciebie, jest równie kusząca. -zaśmiałeś się, ruszając sugestywnie brwiami.
-Oj jedź już. -również się zaśmiałam. Sspojrzałeś w moje oczy, pocałowałeś dłoń i ruszyłeś z uśmiechem na swoich idealnych ustach, których w tym momencie zapragnęłam spróbować.
Droga minęła nam nawet w miłej atmosferze. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i poznawaliśmy. Było na prawdę przyjemnie. Jednak kiedy stanęliśmy przed jego rodzinnym domem, poczułam się trochę dziwnie. Niepewnie spojrzałam na Rafała.
-Nie denerwuj się. Przecież Cię nikt nie pogryzie. -usmiechnął się i wziął mnie za rękę, prowadząc do środka.
-Umiem sama chodzić. -odburknęłam, na co on tylko się zaśmiał. -Jak będziesz niegrzeczna to mogę zrobić coś gorszego. -powiedział tajemniczo.
-Niby co? Szantażysto?
-Powiedzieć, że jesteś moją dziewczyną i oświadczyć się przy wszystkich, żebyś nie mogła odmówić. -zaśmiał się.
-Tylko spróbuj. -powiedziałam zła.
-Nie jestem samobójcą. -teraz oboje zaśmialiśmy się i zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzyła nam uśmiechnięta starsza kobieta.
-Dzień dobry. -powiedziałam.
-Cześć mamo.
-Och, witajcie dzieci. Rafał, nie mówiłeś, że przyjdziesz z dziewczyną. -powiedziała uprzejmie, gdy już byliśmy w środku.
-To Luiza, moja przyjaciółka. -powiedział, patrząc na mnie. Ja uśmiechnęłam się delikatnie. -Luizo, to moja mama.
-Bardzo miło mi panią poznać. -odpowiedziałam.
-Och, mów mi Magda. -uśmiechnęła się i zaprowadziła nas do salonu. Poznałam jeszcze tatę Rafała oraz jego dwie siostry wraz z ich małżonkami. Jedna z nich - Kamila, była w ciąży, a druga Anna własnie trzymała na rękach małego synka. Obie panie były bardzo sympatyczne i obie z miejsca polubiłam. Ksawery, bo tak nazywał się siostrzeniec Rafała był nadzwyczaj grzecznym dzieckiem. Nosiłam go nawet na rękach. Był przecudny. Uświadomiłam sobie, że ja też chciałabym mieć dziecko. Kątem oka zauważyłam, jak Rafał mi się przygląda. Po jakiejś godzinie zainterweniował.
-Lui wystarczy już tych pieszczot, bo jeszcze za bardzo pokochasz to maleństwo. Widzisz jak matka jest zazdrosna. -Wziął ode mnie Ksawerego i oddał rozbawionej Annie.
-Jasne, jasne. Po prostu Rafałek jest zazdrosny, że Luiza nie zwraca na niego uwagi. -W tym momencie zaśmiałam się razem z dziewczynami. Rafał się zarumienił i poszedł do jadalni z fuknięciem pod nosem 'kobiety'. Kolacja minęła w miłej atmosferze. Jedzenie było przepyszne. A w mojej głowie cały czas był Rafał, który nazwał mnie 'Lui'. Po kolacji razem z owym osobnikiem postanowiliśmy się zbierać. Podziękowałam Magdzie za pyszną kolację, dziewczynom za towarzystwo i pożegnałam się też z ojcem Rafała. Wsiedliśmy do samochodu. Mimo iż było bardzo późno, nie czułam się zmęczona.
-Dziękuję. -powiedziałam.
-Za co? -uśmiechnął się.
-To był cudowny wieczór. Masz na prawdę wspaniałą rodzinę.
-Oj wiem. -zaśmialiśmy się. -Jesteś bardzo zmęczona?
-O dziwo, nie. Czemu pytasz?
-No wiesz, trochę drogi przed nami. Nie wiem czy mi tu nie zaśniesz. -puścił mi oko.
-Nie licz na to. -zaśmiałam się.
-Nie to miałem na myśli.
-Oj wiem, żartuję tylko. -i tak minęła nam podróż do domu. Na miłej rozmowie i uśmiechach. Przy Rafale czułam się cudownie. Jakbyśmy się znali całe życie.
________________________________
Członków rodziny Rafała wymyśliłam na potrzeby opowiadania :)
-No tak. Przepraszam, że dowiadujesz się o tym dopiero teraz, ale nie wiedziałem czy się zgodzisz. -powiedział ze skruchą, ale i nutą rozbawienia w głosie.
-No bo się nie zgadzam! -powiedziałam, a on tylko się uśmiechnął. -I niby jako kto tam jadę?
-Jako moja koleżanka. Wiesz, nie wypada tak samemu.
-A nie mogłeś mi powiedzieć tego odrobinę wcześniej?
-Jak już wspomniałem, nie chciałem żebyś odmówiła.
-Dlatego lepiej było mnie porwać? -zapytałam, a Rafał się zaśmiał.
-Uważasz to za porwanie? -gdy kiwnęłam głową, krzyżując ręce na piersi, spojrzałeś na mnie z iskierkami w oczach i nagle zatrzymałeś samochód. -Jeśli tak, no to nie uważasz, że porywacz powinien wykorzystać jakoś swoją ofiarę? -zapytałeś zmysłowo, zbliżając się do mnie. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Coo ty robisz? -wyszeptałam, gdy wziąłeś moją dłoń.
-Luizo. Przysięgam ci na moją miłość do siatkówki, że przenigdy w życiu nie porwałbym, ani nie wykorzystał nikogo, ani niczego. Nie jestem żadnym psychopatą. Chciałem tylko spędzić z tobą miły wieczór. W takim gronie, w którym mogę być sobą. Jeśli ci to przeszkadza, to możemy wrócić. -powiedziałeś, delikatnie muskając palcami moją trzymaną dłoń.
-Och, nie. Ja również bardzo chętnie spędzę z tobą ten wieczór.
-Ale jeśli wolisz, to propozycja porwania i wykorzystania ciebie, jest równie kusząca. -zaśmiałeś się, ruszając sugestywnie brwiami.
-Oj jedź już. -również się zaśmiałam. Sspojrzałeś w moje oczy, pocałowałeś dłoń i ruszyłeś z uśmiechem na swoich idealnych ustach, których w tym momencie zapragnęłam spróbować.
Droga minęła nam nawet w miłej atmosferze. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i poznawaliśmy. Było na prawdę przyjemnie. Jednak kiedy stanęliśmy przed jego rodzinnym domem, poczułam się trochę dziwnie. Niepewnie spojrzałam na Rafała.
-Nie denerwuj się. Przecież Cię nikt nie pogryzie. -usmiechnął się i wziął mnie za rękę, prowadząc do środka.
-Umiem sama chodzić. -odburknęłam, na co on tylko się zaśmiał. -Jak będziesz niegrzeczna to mogę zrobić coś gorszego. -powiedział tajemniczo.
-Niby co? Szantażysto?
-Powiedzieć, że jesteś moją dziewczyną i oświadczyć się przy wszystkich, żebyś nie mogła odmówić. -zaśmiał się.
-Tylko spróbuj. -powiedziałam zła.
-Nie jestem samobójcą. -teraz oboje zaśmialiśmy się i zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzyła nam uśmiechnięta starsza kobieta.
-Dzień dobry. -powiedziałam.
-Cześć mamo.
-Och, witajcie dzieci. Rafał, nie mówiłeś, że przyjdziesz z dziewczyną. -powiedziała uprzejmie, gdy już byliśmy w środku.
-To Luiza, moja przyjaciółka. -powiedział, patrząc na mnie. Ja uśmiechnęłam się delikatnie. -Luizo, to moja mama.
-Bardzo miło mi panią poznać. -odpowiedziałam.
-Och, mów mi Magda. -uśmiechnęła się i zaprowadziła nas do salonu. Poznałam jeszcze tatę Rafała oraz jego dwie siostry wraz z ich małżonkami. Jedna z nich - Kamila, była w ciąży, a druga Anna własnie trzymała na rękach małego synka. Obie panie były bardzo sympatyczne i obie z miejsca polubiłam. Ksawery, bo tak nazywał się siostrzeniec Rafała był nadzwyczaj grzecznym dzieckiem. Nosiłam go nawet na rękach. Był przecudny. Uświadomiłam sobie, że ja też chciałabym mieć dziecko. Kątem oka zauważyłam, jak Rafał mi się przygląda. Po jakiejś godzinie zainterweniował.
-Lui wystarczy już tych pieszczot, bo jeszcze za bardzo pokochasz to maleństwo. Widzisz jak matka jest zazdrosna. -Wziął ode mnie Ksawerego i oddał rozbawionej Annie.
-Jasne, jasne. Po prostu Rafałek jest zazdrosny, że Luiza nie zwraca na niego uwagi. -W tym momencie zaśmiałam się razem z dziewczynami. Rafał się zarumienił i poszedł do jadalni z fuknięciem pod nosem 'kobiety'. Kolacja minęła w miłej atmosferze. Jedzenie było przepyszne. A w mojej głowie cały czas był Rafał, który nazwał mnie 'Lui'. Po kolacji razem z owym osobnikiem postanowiliśmy się zbierać. Podziękowałam Magdzie za pyszną kolację, dziewczynom za towarzystwo i pożegnałam się też z ojcem Rafała. Wsiedliśmy do samochodu. Mimo iż było bardzo późno, nie czułam się zmęczona.
-Dziękuję. -powiedziałam.
-Za co? -uśmiechnął się.
-To był cudowny wieczór. Masz na prawdę wspaniałą rodzinę.
-Oj wiem. -zaśmialiśmy się. -Jesteś bardzo zmęczona?
-O dziwo, nie. Czemu pytasz?
-No wiesz, trochę drogi przed nami. Nie wiem czy mi tu nie zaśniesz. -puścił mi oko.
-Nie licz na to. -zaśmiałam się.
-Nie to miałem na myśli.
-Oj wiem, żartuję tylko. -i tak minęła nam podróż do domu. Na miłej rozmowie i uśmiechach. Przy Rafale czułam się cudownie. Jakbyśmy się znali całe życie.
________________________________
Członków rodziny Rafała wymyśliłam na potrzeby opowiadania :)
wtorek, 14 lipca 2015
Czternasty, bo niedługo zgaśnie.
Czasami zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie gdybym nie spotkała Ciebie. Czy mieszkałabym w Rzeszowie? Czy mieszkałabym w Polsce? Co bym robiła?
Wtedy też, uświadamiam sobie, że pomimo wszystko jesteś najlepszym, co mnie spotkało w życiu. Właściwie powinnam Ci podziękować za to wszystko. Za naszą całą przyjaźń. Dzięki Tobie nauczyłam się życia. Dzięki Tobie uwierzyłam w siebie. I dzięki Tobie poznałam osobę, która wkradła się niespodziewanie w moją głowę, jak i nie serce.
Dziś właśnie był Ten piątek. Już dziś miałam się spotkać z Rafałem. Od samego rana chodziłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Jak to możliwe? Po treningu wpadłeś do mnie na kawę. Od razu zauważyłeś mój wyśmienity humor.
-Ej, Luiza. Wybierasz się gdzieś dzisiaj? -zapytałeś, niby nieznacząco.
-Tak. -odpowiedziałam niepewnie. -A co?
-A nic, nic. Tak się tylko zastanawiałem. -odpowiedziałeś i uśmiechnąłeś się pod nosem.
Ja oczywiście się tym nie przejęłam. Byłam strasznie podekscytowana dzisiejszym wydarzeniem. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, ale z drugiej trochę bałam. A co jeśli zaliczę jakąś gapę? Albo Rafał chce się tylko mną zabawić? Moja intuicja jednak podpowiadała mi, że dzisiejszy wieczór będzie udany. I tej myśli się trzymałam. O Tobie praktycznie zapomniałam, więc kiedy zacząłeś machać mi ręką przed oczami, lekko się przestraszyłam.
-Ty mnie w ogóle słuchasz? -zapytałeś, śmiejąc się.
-Taak, co? -wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam na Ciebie. Podniosłeś brwi do góry i cały czas tajemniczo się uśmiechałeś.
-Lui co się dzieje? Wyglądasz jakbyś... się zakochała..
-CO? Głupoty pleciesz. -odpowiedziałam trochę za szybko. Przymknęłam powieki i westchnęłam. Ty tylko pokręciłeś głową i zaśmiałeś się w głos, oczywiście uważając, że masz rację. Ale tak do końca nie było. Nie znałam jeszcze Rafała. Mimo to zarumieniłam się jak głupia, przypominając sobie jego nieziemski zapach i spojrzenie błyszczących oczu.
-Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. -powiedziałeś poważnie, trochę mnie zaskakując.
-Co masz na myśli? -spytałam zbita z tropu.
-Że ten facet jest Ciebie wart, Lui. Jeśli Cię skrzywdzi, spiorę go jak psa. -powiedziałeś i wyszedłeś, pozostawiając mnie w lekkim szoku. Mimo to, zaczęłam przygotowywać się do dzisiejszego wieczoru.
Umyłam starannie całe ciało i włosy. Natarłam się różnymi specyfikami, zrobiłam mocniejszy makijaż i założyłam jedną z najlepszych sukienek. Efekt, moim zadaniem, zupełnie mi się udał. Wyglądałam naprawdę dobrze. Spryskałam się jeszcze ulubionymi perfumami i spojrzałam na zegarek. Za pięć dziewiętnasta. Zaraz powinien tu być. I właśnie wtedy przed blokiem stanął czarny, drogo wyglądający samochód. A z niego wysiadł Rafał. W garniturze i białej koszuli, wyglądał jak młody bóg. Przynajmniej dla mnie. Przez chwilę zachwycałam się jego wyglądem, ale z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam i delikatnie je otworzyłam.
-Wyglądasz nieziemsko. -usłyszałam, po czym uśmiechnęłam się. On przybliżył się i pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko.
-Dziękuję. Ty też niczego sobie. -również odpowiedział mi uśmiechem. Zeszliśmy na dół. Rafał otworzył mi drzwi od swojego auta i sam usiadł za kierownicą. Moje nozdrza wypełnił jego intensywny i boski zapach. Czułam się lekko otumaniona, gdy ruszaliśmy i jechaliśmy drogą wyprowadzającą nas z Rzeszowa? Spojrzałam ze zdziwieniem na mojego towarzysza. On uśmiechnął się przepraszająco.
-Cóż. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko sympatycznej imprezie w gronie mojej rodziny. -powiedział męskim i namiętnym głosem, aż zakręciło mi się w głowie. Przynajmniej dopóki zdałam sobie sprawę z jego słów.
-Zaraz.. rodziny? -zapytałam zdezorientowana i lekko przestraszona.
Wtedy też, uświadamiam sobie, że pomimo wszystko jesteś najlepszym, co mnie spotkało w życiu. Właściwie powinnam Ci podziękować za to wszystko. Za naszą całą przyjaźń. Dzięki Tobie nauczyłam się życia. Dzięki Tobie uwierzyłam w siebie. I dzięki Tobie poznałam osobę, która wkradła się niespodziewanie w moją głowę, jak i nie serce.
Dziś właśnie był Ten piątek. Już dziś miałam się spotkać z Rafałem. Od samego rana chodziłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Jak to możliwe? Po treningu wpadłeś do mnie na kawę. Od razu zauważyłeś mój wyśmienity humor.
-Ej, Luiza. Wybierasz się gdzieś dzisiaj? -zapytałeś, niby nieznacząco.
-Tak. -odpowiedziałam niepewnie. -A co?
-A nic, nic. Tak się tylko zastanawiałem. -odpowiedziałeś i uśmiechnąłeś się pod nosem.
Ja oczywiście się tym nie przejęłam. Byłam strasznie podekscytowana dzisiejszym wydarzeniem. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, ale z drugiej trochę bałam. A co jeśli zaliczę jakąś gapę? Albo Rafał chce się tylko mną zabawić? Moja intuicja jednak podpowiadała mi, że dzisiejszy wieczór będzie udany. I tej myśli się trzymałam. O Tobie praktycznie zapomniałam, więc kiedy zacząłeś machać mi ręką przed oczami, lekko się przestraszyłam.
-Ty mnie w ogóle słuchasz? -zapytałeś, śmiejąc się.
-Taak, co? -wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam na Ciebie. Podniosłeś brwi do góry i cały czas tajemniczo się uśmiechałeś.
-Lui co się dzieje? Wyglądasz jakbyś... się zakochała..
-CO? Głupoty pleciesz. -odpowiedziałam trochę za szybko. Przymknęłam powieki i westchnęłam. Ty tylko pokręciłeś głową i zaśmiałeś się w głos, oczywiście uważając, że masz rację. Ale tak do końca nie było. Nie znałam jeszcze Rafała. Mimo to zarumieniłam się jak głupia, przypominając sobie jego nieziemski zapach i spojrzenie błyszczących oczu.
-Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. -powiedziałeś poważnie, trochę mnie zaskakując.
-Co masz na myśli? -spytałam zbita z tropu.
-Że ten facet jest Ciebie wart, Lui. Jeśli Cię skrzywdzi, spiorę go jak psa. -powiedziałeś i wyszedłeś, pozostawiając mnie w lekkim szoku. Mimo to, zaczęłam przygotowywać się do dzisiejszego wieczoru.
Umyłam starannie całe ciało i włosy. Natarłam się różnymi specyfikami, zrobiłam mocniejszy makijaż i założyłam jedną z najlepszych sukienek. Efekt, moim zadaniem, zupełnie mi się udał. Wyglądałam naprawdę dobrze. Spryskałam się jeszcze ulubionymi perfumami i spojrzałam na zegarek. Za pięć dziewiętnasta. Zaraz powinien tu być. I właśnie wtedy przed blokiem stanął czarny, drogo wyglądający samochód. A z niego wysiadł Rafał. W garniturze i białej koszuli, wyglądał jak młody bóg. Przynajmniej dla mnie. Przez chwilę zachwycałam się jego wyglądem, ale z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam i delikatnie je otworzyłam.
-Wyglądasz nieziemsko. -usłyszałam, po czym uśmiechnęłam się. On przybliżył się i pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko.
-Dziękuję. Ty też niczego sobie. -również odpowiedział mi uśmiechem. Zeszliśmy na dół. Rafał otworzył mi drzwi od swojego auta i sam usiadł za kierownicą. Moje nozdrza wypełnił jego intensywny i boski zapach. Czułam się lekko otumaniona, gdy ruszaliśmy i jechaliśmy drogą wyprowadzającą nas z Rzeszowa? Spojrzałam ze zdziwieniem na mojego towarzysza. On uśmiechnął się przepraszająco.
-Cóż. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko sympatycznej imprezie w gronie mojej rodziny. -powiedział męskim i namiętnym głosem, aż zakręciło mi się w głowie. Przynajmniej dopóki zdałam sobie sprawę z jego słów.
-Zaraz.. rodziny? -zapytałam zdezorientowana i lekko przestraszona.
sobota, 4 lipca 2015
Trzynasty, bo robi się pomarańczowo.
Następnego dnia chodziłam niczym widmo. Nie mogłam zmrużyć oka przez całą noc. Czy to przez Ciebie? A może przez niego? Tego cholernego, kolejnego siatkarza, który zagościł w moim umyśle i za nic nie chce z niego się wydostać. Powoli zaczęłam tracić cierpliwość do samej siebie. Przecież kocham Ciebie, ale z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że myśl o Rafale nic dla mnie nie znaczy. Pogubiłam się już w tym wszystkim. I jeszcze ta dziewczyna, z którą się spotkałeś.. No właśnie! Zupełnie o tym zapomniałam. Czy to nie jest wystarczający dowód że... ? Nie. To nie może być prawda. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie czuję już nic. Nie jestem na Ciebie zła, nie jestem zazdrosna. Co się ze mną stało? Jakbyś zupełnie przestał się dla mnie liczyć. Czuję się teraz taka wolna, taka.. szczęśliwa? Czy to możliwe, że już Cię nie kocham? Że wystarczyło jedno spotkanie z nim? Nie wiedziałam już sama. Jedyną rzeczą jaką wiedziałam, było to, że nie chcę siedzieć bezczynnie tak, jak do tej pory. W końcu jestem po studiach dziennikarskich. Powinnam zacząć coś ze sobą robić.
Przygotowałam obiad i zjadłam go w samotności i ciszy. Przyzwyczaiłam się już do Twojego braku. Ale tym razem coś przerwało tą moją ciszę. Był to mój telefon.
-Tak?
-Cześć Luiza. -usłyszałam Twój głos i .. nic. Nie poczułam nic.
-Cześć.
-Możemy się dzisiaj spotkać?
-Och, jasne. A w jakiej sprawie?
-To nie jest rozmowa na telefon.
-Aha. No to może wpadniesz do mnie? -zapytałam, a Ty się zgodziłeś. Pół godziny później siedzieliśmy na mojej kanapie.
-A więc? O czym chciałeś rozmawiać? -zapytałam beztrosko.
-O nas. -odparłeś poważnie. Przez chwilę się zawachałam.
-O nas?
-Tak.
-Wydaje mi się, że 'nas' już nie ma. -powiedziałam spokojnie, na co Ty spojrzałeś na mnie smutno.
-Jak to? Lui? -wyszeptałeś.
-Nie zauważyłeś może, że widzieliśmy się jakiś czas temu, nie rozmawiamy, nawet o mnie nie pamiętasz! Ja już nie mogę tak żyć Nikolay.
-Przepraszam Luiza. To właściwie chciałem ci powiedzieć. Przeprosić. Brakuje mi Ciebie. -odpowiedziałeś, spuszczając wzrok.
-Mi też Ciebie brakuje. -wyznałam, nie wiedząc, czy zupełnie szczerze.
-A więc znowu jesteśmy przyjaciółmi? -zapytałeś, a Twoje oczy rozbłysły.
-Tak, Niko. -uśmiechnęliśmy się. Cieszyłam się, że się pogodziliśmy. Skoro już wiedziałam, czego chcę, to cała ta sytuacja wyglądała o wiele łatwiej. Chciałam przyjaźni z Tobą, tylko i wyłącznie. Byłeś świetnym kolegą, mogłam z Tobą porozmawiać dosłownie o wszystkim, a i tak tematów nam nie brakowało. Uwielbiałam spędzać z Tobą czas, a teraz mogłabym to robić zupełnie normalnie, jak na samym początku.
-A to, co wydarzyło się między nami niczego nie zmienia?
-Nie wiem, Nikolay. Dla mnie jest to za trudne. My chyba po prostu nie pasujemy do siebie jako para. Sam wiesz, jak to wyglądało. Tylko się od siebie oddaliliśmy. To chyba nie miałoby sensu. -powiedziałam spokojnie. Odpowiedziałeś mi chwilową ciszą.
-Masz rację. Przepraszam cię za to wszystko. Zachowałem się jak idiota.
-Teraz to już bez znaczenia. -uśmiechnąłeś się.
-To co, oglądamy jakiś film? -Czułam się zupełnie inaczej. Nie jak odstawiana zabawka, ale jak wartościowa osoba, tyle że w zupełnie przyjacielskich relacjach. I to w tym wszystkim było najfajniejsze. Mogłam bez żadnych wyrzutów sumienia iść z Rafałem na tą imprezę. No właśnie, Rafał.. Nigdy nie pomyślałabym, że jedna osoba może zajmować tyle miejsca w mojej głowie. Nawet więcej od Ciebie. A to wszystko po jednym spotkaniu.
Kolejne godziny spędziłam razem z Tobą, oglądając filmy i wygłupiając się. Zupełnie jak za dawnych czasów. Byłam przeszczęśliwa i już wiedziałam, dlaczego chcę zostać w Rzeszowie.
Przygotowałam obiad i zjadłam go w samotności i ciszy. Przyzwyczaiłam się już do Twojego braku. Ale tym razem coś przerwało tą moją ciszę. Był to mój telefon.
-Tak?
-Cześć Luiza. -usłyszałam Twój głos i .. nic. Nie poczułam nic.
-Cześć.
-Możemy się dzisiaj spotkać?
-Och, jasne. A w jakiej sprawie?
-To nie jest rozmowa na telefon.
-Aha. No to może wpadniesz do mnie? -zapytałam, a Ty się zgodziłeś. Pół godziny później siedzieliśmy na mojej kanapie.
-A więc? O czym chciałeś rozmawiać? -zapytałam beztrosko.
-O nas. -odparłeś poważnie. Przez chwilę się zawachałam.
-O nas?
-Tak.
-Wydaje mi się, że 'nas' już nie ma. -powiedziałam spokojnie, na co Ty spojrzałeś na mnie smutno.
-Jak to? Lui? -wyszeptałeś.
-Nie zauważyłeś może, że widzieliśmy się jakiś czas temu, nie rozmawiamy, nawet o mnie nie pamiętasz! Ja już nie mogę tak żyć Nikolay.
-Przepraszam Luiza. To właściwie chciałem ci powiedzieć. Przeprosić. Brakuje mi Ciebie. -odpowiedziałeś, spuszczając wzrok.
-Mi też Ciebie brakuje. -wyznałam, nie wiedząc, czy zupełnie szczerze.
-A więc znowu jesteśmy przyjaciółmi? -zapytałeś, a Twoje oczy rozbłysły.
-Tak, Niko. -uśmiechnęliśmy się. Cieszyłam się, że się pogodziliśmy. Skoro już wiedziałam, czego chcę, to cała ta sytuacja wyglądała o wiele łatwiej. Chciałam przyjaźni z Tobą, tylko i wyłącznie. Byłeś świetnym kolegą, mogłam z Tobą porozmawiać dosłownie o wszystkim, a i tak tematów nam nie brakowało. Uwielbiałam spędzać z Tobą czas, a teraz mogłabym to robić zupełnie normalnie, jak na samym początku.
-A to, co wydarzyło się między nami niczego nie zmienia?
-Nie wiem, Nikolay. Dla mnie jest to za trudne. My chyba po prostu nie pasujemy do siebie jako para. Sam wiesz, jak to wyglądało. Tylko się od siebie oddaliliśmy. To chyba nie miałoby sensu. -powiedziałam spokojnie. Odpowiedziałeś mi chwilową ciszą.
-Masz rację. Przepraszam cię za to wszystko. Zachowałem się jak idiota.
-Teraz to już bez znaczenia. -uśmiechnąłeś się.
-To co, oglądamy jakiś film? -Czułam się zupełnie inaczej. Nie jak odstawiana zabawka, ale jak wartościowa osoba, tyle że w zupełnie przyjacielskich relacjach. I to w tym wszystkim było najfajniejsze. Mogłam bez żadnych wyrzutów sumienia iść z Rafałem na tą imprezę. No właśnie, Rafał.. Nigdy nie pomyślałabym, że jedna osoba może zajmować tyle miejsca w mojej głowie. Nawet więcej od Ciebie. A to wszystko po jednym spotkaniu.
Kolejne godziny spędziłam razem z Tobą, oglądając filmy i wygłupiając się. Zupełnie jak za dawnych czasów. Byłam przeszczęśliwa i już wiedziałam, dlaczego chcę zostać w Rzeszowie.
niedziela, 21 czerwca 2015
Dwunasty, bo jeszcze świeci.
-Cześć. -powiedział wysoki mężczyzna stojący pod moimi drzwiami, uśmiechając się lekko. Prawdę mówiąc od razu zauważyłam, że jest bardzo przystojny. Poczułam się przy nim strasznie dziwnie. Jakoś tak inaczej. Jakby zrobiło mi się cieplej. -Jestem Rafał Buszek. -powiedział, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Luiza Słoneczna, w czym mogę panu pomóc? -powiedziałam, chyba trochę za oficjalnie.
-Mów mi Rafał. Możemy porozmawiać w środku?
-Och, jasne. -Trochę onieśmielona otworzyłam drzwi i zaprosiłam go do środka. -Może się czegoś napijesz? Herbaty, kawy?
-Herbaty bardzo chętnie. - uśmiechnął się do mnie i poczułam dziwne wibracje w moim brzuchu. Postawiłam dwa parujące kubki na stole i spojrzałam na mojego towarzysza.
-A więc? O czym chciałeś porozmawiać?
-Jak pewnie się domyśliłaś, rozmawialiśmy już przez telefon. Ja właściwie w tej samej sprawie.
-Nikolaya znów dziś nie było? -zapytałam z udawanym zdziwieniem. Szczerze, to chciało mi się płakać. Że też akurat ten dziwny facet musiał przyjść dzisiaj.
-Tak. Dlatego przyszedłem się czegoś dowiedzieć. Jego dom stoi pusty, więc pomyślałem..
-Co ja do cholery mam z nim wspólnego? Czemu wszyscy się mnie o to pytają? -wybuchłam w końcu, odsłaniając swoje uczucia. W moich oczach momentalnie zagościły łzy.
-Och. Przepraszam. Wszystko w porządku? -na widok jego zmieszanej miny, trochę się uspokoiłam.
-To ja przepraszam. Nie powinnam była tak reagować. Rozumiem, że się o niego martwicie i że miał być na treningu, ale ja nie jestem osobą, która może coś o tym wiedzieć. Przykro mi.
-Och, a więc nie jesteście razem?
-Ja... Nie wiem. -jego brew od razu podjechała do góry. -To znaczy.. -Wyglądał na coraz bardziej rozbawionego. -Nie. Nie jesteśmy razem. -oznajmiłam.
-Na prawdę? -kiwnęłam głową. -Cóż, skoro tak to przepraszam. Nikolay mówił coś innego. -powiedział i zaczął zbierać się do wyjścia.
-Niko powiedział, że jesteśmy parą? -zapytałam zupełnie zbita z tropu.
-Och, tak. I to od bardzo dawna. Sądząc po Twojej reakcji, to niewiele o tym wiesz. -już zupełnie nie krył uśmiechu na twarzy. Byłam wściekła, ale uśmiech Rafała był na prawdę hipnotyzujący. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
-Cóż. Ja zupełnie nic na ten temat nie wiedziałam. -dostrzegłam teraz, jak w jego oczach zapalają się małe światełka.
-Czyli jesteś wolna? -zapytał, nonszalancko opierając się o framugę drzwi. Normalnie byłabym zniesmaczona jego zachowaniem, ale miał on w sobie coś takiego.. przyciągającego.
-Tak. -odparłam pewnie, patrząc mu prosto w oczy. Wydawały mi się nieziemsko piękne.
-A więc może dasz się zaprosić na małe przyjęcie w ten piątek?
-Och, z przyjemnością. -odpowiedziałam z uśmiechem. W tej chwili nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Zupełnie zapomniałam o Tobie i tym całym zamieszaniu w moim życiu. Teraz to on był na pierwszym planie, przysłaniając wszystko inne.
-Do zobaczenia?
-Do zobaczenia.
-Będę o dziewiętnastej. -kiwnęłam głową na zgodę. Rafał przez chwilę się zawachał, ale później podszedł do mnie i pocałował w policzek. -Pięknie pachniesz. -wyszeptał i już go nie było. A ja dalej stałam nieruchomo, z szeroko otwartą buzią i szybko bijącym sercem.
-Luiza Słoneczna, w czym mogę panu pomóc? -powiedziałam, chyba trochę za oficjalnie.
-Mów mi Rafał. Możemy porozmawiać w środku?
-Och, jasne. -Trochę onieśmielona otworzyłam drzwi i zaprosiłam go do środka. -Może się czegoś napijesz? Herbaty, kawy?
-Herbaty bardzo chętnie. - uśmiechnął się do mnie i poczułam dziwne wibracje w moim brzuchu. Postawiłam dwa parujące kubki na stole i spojrzałam na mojego towarzysza.
-A więc? O czym chciałeś porozmawiać?
-Jak pewnie się domyśliłaś, rozmawialiśmy już przez telefon. Ja właściwie w tej samej sprawie.
-Nikolaya znów dziś nie było? -zapytałam z udawanym zdziwieniem. Szczerze, to chciało mi się płakać. Że też akurat ten dziwny facet musiał przyjść dzisiaj.
-Tak. Dlatego przyszedłem się czegoś dowiedzieć. Jego dom stoi pusty, więc pomyślałem..
-Co ja do cholery mam z nim wspólnego? Czemu wszyscy się mnie o to pytają? -wybuchłam w końcu, odsłaniając swoje uczucia. W moich oczach momentalnie zagościły łzy.
-Och. Przepraszam. Wszystko w porządku? -na widok jego zmieszanej miny, trochę się uspokoiłam.
-To ja przepraszam. Nie powinnam była tak reagować. Rozumiem, że się o niego martwicie i że miał być na treningu, ale ja nie jestem osobą, która może coś o tym wiedzieć. Przykro mi.
-Och, a więc nie jesteście razem?
-Ja... Nie wiem. -jego brew od razu podjechała do góry. -To znaczy.. -Wyglądał na coraz bardziej rozbawionego. -Nie. Nie jesteśmy razem. -oznajmiłam.
-Na prawdę? -kiwnęłam głową. -Cóż, skoro tak to przepraszam. Nikolay mówił coś innego. -powiedział i zaczął zbierać się do wyjścia.
-Niko powiedział, że jesteśmy parą? -zapytałam zupełnie zbita z tropu.
-Och, tak. I to od bardzo dawna. Sądząc po Twojej reakcji, to niewiele o tym wiesz. -już zupełnie nie krył uśmiechu na twarzy. Byłam wściekła, ale uśmiech Rafała był na prawdę hipnotyzujący. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
-Cóż. Ja zupełnie nic na ten temat nie wiedziałam. -dostrzegłam teraz, jak w jego oczach zapalają się małe światełka.
-Czyli jesteś wolna? -zapytał, nonszalancko opierając się o framugę drzwi. Normalnie byłabym zniesmaczona jego zachowaniem, ale miał on w sobie coś takiego.. przyciągającego.
-Tak. -odparłam pewnie, patrząc mu prosto w oczy. Wydawały mi się nieziemsko piękne.
-A więc może dasz się zaprosić na małe przyjęcie w ten piątek?
-Och, z przyjemnością. -odpowiedziałam z uśmiechem. W tej chwili nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Zupełnie zapomniałam o Tobie i tym całym zamieszaniu w moim życiu. Teraz to on był na pierwszym planie, przysłaniając wszystko inne.
-Do zobaczenia?
-Do zobaczenia.
-Będę o dziewiętnastej. -kiwnęłam głową na zgodę. Rafał przez chwilę się zawachał, ale później podszedł do mnie i pocałował w policzek. -Pięknie pachniesz. -wyszeptał i już go nie było. A ja dalej stałam nieruchomo, z szeroko otwartą buzią i szybko bijącym sercem.
piątek, 5 czerwca 2015
Jedenasty, bo robi się chłodno.
Następnego dnia znowu rzekomo udałeś się na trening. Zapewniałeś mnie, że na pewno tam i że za niedługo wrócisz. Ja jednak wolałam mieć pewność. Oczywiście udałam się za Tobą. Moje obawy zaczęły się iścić, gdy wcale nie jechałeś w stronę Podpromia. Jechałam praktycznie za Tobą, ale tego nie dostrzegałeś. Byłeś bardzo zajęty rozmową przez swoją komórkę. Dotarliśmy w końcu do jakiegoś małego hoteliku na obrzeżach Rzeszowa. Byłam niesamowicie zaniepokojona. Nie wiedziałam co mam myśleć, jaka jest prawda. Masz kochankę? A może to tylko jakiś kumpel? Zająłeś miejsce na parkingu, ale nie wysiadałeś z auta.
W mojej głowie zaczęły układać się różne i naprawdę dziwne scenariusze. Czułam się podle, ale za razem tak dziwnie. Zaintrygowana, zaniepokojona, ciekawa, zła, wściekła. Miałam dość tej całej gry, tych podchodów. Chciałam żyć w prawdzie, zaufaniu, stabilizacji. Oczywiście lubiłam, jak coś się dzieje. Nie chciałam nudnego związku, tylko taki oparty na szczerości. Właśnie zbierałam doświadczenie, że z Tobą się tak nie da. Kolejny raz kombinujesz, kręcisz. Miałam już tego po dziurki w nosie. Ale dalej czekałam i obserwowałam rozwój zdarzeń. Jak na razie nic się nie działo. Siedziałeś w samochodzie i wyglądałeś jakbyś na kogoś czekał. Miałam ochotę podbiec do Ciebie i żądać wyjaśnień, ale się powstrzymałam. Wiedziałam, że ten mój plan śledzenia Ciebie być może jest słaby i głupi, ale nie miałam lepszego pomysłu. To była jedyna szansa by dowiedzieć się prawdy. Przyglądałam się Tobie i robiło mi się strasznie źle. Zdałam sobie sprawę, że za szybko i za bardzo pozwoliłam Ci wejść do mojego serca. Zdałam sobie sprawę, że powoli Cię tracę, choć nawet tak na dobre ze sobą się nie związaliśmy, bo przecież oficjalnie nie byliśmy ze sobą. Ale tracę Cię jako przyjaciela, człowieka, kolegę, bratnią duszę. Mówiłeś mi nawet o swoich sprawach mniej niż na początku naszej znajomości. Kiedyś mówiłeś mi wszystko. A teraz ogranicza to się do kilku zdań, co było na treningu, jak się czujesz lub co zamierzasz robić. Drygnęłam, gdy zadzwonił mój telefon. To byłeś Ty. Nie wiedziałam, co mam zrobić, ale odebrałam.
-Tak?
-Hej Lui.
-O, Nikolay. Nie masz treningu?
-No właśnie tak się składa, że potrwa dzisiaj trochę dłużej. Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś się nie martwiła. -kłamałeś, a po moich policzkach popłynęły łzy. Starałam się je trochę zatamować.
-Aha. No to okej. -odpowiedziałam.
-Do zobaczenia wieczorem, skarbie.
-Do zobaczenia. -usłyszałam pikanie w słuchawce i spojrzałam na Twój samochód. I w tym momencie z hotelu wyszła wysoka, blond włosa kobieta. Wysiadłeś, a ona pocałowała Cię w usta.
Dalej nie patrzyłam, choć może powinnam. Moje serce właśnie z hukiem rozbiło się o podłoże. Oparłam głowę o kierownicę. Z moich oczu płynęły łzy, których już nie umiałam zatrzymać. Poczułam się nikim. W jednej chwili straciłam grunt pod nogami. Czułam się jak tonąca. Jakby woda zaczęła wypełniać moje płuca po ostatnim możliwym wdechu, który miał mnie uratować, a okazał się zgubnym, szybciej mnie zabijając. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Potulnie wrócić do domu i na Ciebie czekać? Nie wyciągać pochopnych wniosków? Spakować się i wyjechać? A może zapomnieć o tym i żyć jak gdyby nigdy nic? Wiedziałam natomiast, że nie powinnam tutaj tak sterczeć. Otarłam łzy nadgarstkiem i wróciłam do domu.
Widok jaki tam zastałam, zupełnie utwierdził mnie w przekonaniu, że nie mam pojęcia co się dzieje w moim życiu.
W mojej głowie zaczęły układać się różne i naprawdę dziwne scenariusze. Czułam się podle, ale za razem tak dziwnie. Zaintrygowana, zaniepokojona, ciekawa, zła, wściekła. Miałam dość tej całej gry, tych podchodów. Chciałam żyć w prawdzie, zaufaniu, stabilizacji. Oczywiście lubiłam, jak coś się dzieje. Nie chciałam nudnego związku, tylko taki oparty na szczerości. Właśnie zbierałam doświadczenie, że z Tobą się tak nie da. Kolejny raz kombinujesz, kręcisz. Miałam już tego po dziurki w nosie. Ale dalej czekałam i obserwowałam rozwój zdarzeń. Jak na razie nic się nie działo. Siedziałeś w samochodzie i wyglądałeś jakbyś na kogoś czekał. Miałam ochotę podbiec do Ciebie i żądać wyjaśnień, ale się powstrzymałam. Wiedziałam, że ten mój plan śledzenia Ciebie być może jest słaby i głupi, ale nie miałam lepszego pomysłu. To była jedyna szansa by dowiedzieć się prawdy. Przyglądałam się Tobie i robiło mi się strasznie źle. Zdałam sobie sprawę, że za szybko i za bardzo pozwoliłam Ci wejść do mojego serca. Zdałam sobie sprawę, że powoli Cię tracę, choć nawet tak na dobre ze sobą się nie związaliśmy, bo przecież oficjalnie nie byliśmy ze sobą. Ale tracę Cię jako przyjaciela, człowieka, kolegę, bratnią duszę. Mówiłeś mi nawet o swoich sprawach mniej niż na początku naszej znajomości. Kiedyś mówiłeś mi wszystko. A teraz ogranicza to się do kilku zdań, co było na treningu, jak się czujesz lub co zamierzasz robić. Drygnęłam, gdy zadzwonił mój telefon. To byłeś Ty. Nie wiedziałam, co mam zrobić, ale odebrałam.
-Tak?
-Hej Lui.
-O, Nikolay. Nie masz treningu?
-No właśnie tak się składa, że potrwa dzisiaj trochę dłużej. Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś się nie martwiła. -kłamałeś, a po moich policzkach popłynęły łzy. Starałam się je trochę zatamować.
-Aha. No to okej. -odpowiedziałam.
-Do zobaczenia wieczorem, skarbie.
-Do zobaczenia. -usłyszałam pikanie w słuchawce i spojrzałam na Twój samochód. I w tym momencie z hotelu wyszła wysoka, blond włosa kobieta. Wysiadłeś, a ona pocałowała Cię w usta.
Dalej nie patrzyłam, choć może powinnam. Moje serce właśnie z hukiem rozbiło się o podłoże. Oparłam głowę o kierownicę. Z moich oczu płynęły łzy, których już nie umiałam zatrzymać. Poczułam się nikim. W jednej chwili straciłam grunt pod nogami. Czułam się jak tonąca. Jakby woda zaczęła wypełniać moje płuca po ostatnim możliwym wdechu, który miał mnie uratować, a okazał się zgubnym, szybciej mnie zabijając. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Potulnie wrócić do domu i na Ciebie czekać? Nie wyciągać pochopnych wniosków? Spakować się i wyjechać? A może zapomnieć o tym i żyć jak gdyby nigdy nic? Wiedziałam natomiast, że nie powinnam tutaj tak sterczeć. Otarłam łzy nadgarstkiem i wróciłam do domu.
Widok jaki tam zastałam, zupełnie utwierdził mnie w przekonaniu, że nie mam pojęcia co się dzieje w moim życiu.
środa, 22 kwietnia 2015
Dziesiąty, bo promienie słabną.
Obudziłam się w Twoich ramionach. Byłam obolała, ale szczęśliwa. Nigdy przedtem nie sądziłam, że to wszystko tak się potoczy. Ale niczego nie żałowałam. Bo właściwie nie miałam czego. Poczułam, jak muskasz mnie dłonią po skroni, uśmiechając się.
-Witaj słońce. -wyszeptałeś mi do ucha, całując je lekko.
-Hej. -uśmiechnęłam się otwierając oczy.
-Jak się spało?
-Wyśmienicie, a Tobie?
-Jeszcze lepiej. -zaśmialiśmy się. Patrzyłam na Ciebie z miłością w oczach. Przyglądałam się Twojemu nieziemskiemu ciału, okrytemu zaledwie cienkim prześcieradłem. Dłońmi masowałam mięśnie Twojego brzucha. A Ty uśmiechałeś się błogo, całując mnie po twarzy. Czułam się wyśmienicie. Tak radośnie, szczęśliwie, przyjemnie. Nie chciałam już nigdy wychodzić z łóżka. Ale miałam też pewne obawy. Nie wiedziałam przecież, jak to z nami jest. Nie dałeś mi żadnego zapewnienia, wyznania. To właściwie był tylko seks. Ale wtedy bym Cię tu nie zastała, prawda? A Ty byłeś. Leżałeś obok mnie i całowałeś. To musiało coś znaczyć.
-Jesteś głodna? -zapytałeś, a ja czując już od dawna burczenie w moim brzuchu, przytaknęłam głową. Zaśmiałeś się i wstałeś, ukazując się mi zupełnie nago.
-Czemu się tak dziwnie patrzysz, kochanie? -zapytałeś i zrobiłeś śmieszną minę.
-Po to mam oczy, kochanie. -odpowiedziałam, a Ty pokręciłeś głową, założyłeś bokserki i zerwałeś ze mnie kołdrę, odsłaniając moje ciało.
-Ej!
-Jesteś tak piękna. -wyszeptałeś, całując mnie.
-Idź już robić to śniadanie. -zaśmiałam się i zaczęłam ubierać. Ty dałeś mi buziaka w czoło i powędrowałeś do kuchni. Ja ubrałam się i odświeżyłam w łazience. Gdy skończyłam poczułam zapachy dochodzące z kuchni.
-Co pysznego przyrządził mi mój osobisty kucharz? -zapytałam, obejmując Cię od tyłu w pasie. Ty śmiesznie zamruczałeś i obróciłeś mnie do siebie przodem.
-Chrupiące grzanki z dodatkami.
-Mmmm. A jakimi dodatkami?
-A jaki by pani sobie życzyła? -wymruczałeś.
-Ciebie. -pocałowałam Twoje usta. Zaśmialiśmy się i zabraliśmy za posiłek.
-Masz dzisiaj trening?
-Nie. Dziś jestem cały twój.
-Brzmi kusząco. -zaśmiałam się.
-Może się gdzieś wybierzemy? Kino?
-Świetny pomysł.
-A potem może jakaś kolacja i ..-uśmiechnąłeś się tajemniczo.
-Zobaczymy jeszcze. -zaśmiałam się i zabrałam za zmywanie naczyń. Przez cały czas czułam na sobie Twój wzrok. Obserwowałeś każdy mój ruch. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem.
Dzisiejszy dzień był niesamowity. Najpierw, tak jak zaplanowaliśmy, byliśmy w kinie. Potem zabrałeś mnie na romantyczną kolację, przy świecach, z drogim szampanem. Traktowałeś mnie jak księżniczkę. Czułam się, jakbym dryfowała nad ziemią. Lecz wieczorem, gdy wróciliśmy, dostałeś dziwny telefon. Podczas rozmowy wyszedłeś z pokoju i wróciłeś bardzo zdenerwowany.
-Wszystko w porządku? -Zapytałam.
-Oczywiście. -uśmiechnąłeś się sztucznie, a ja już wiedziałam co się szykuje. -Tyle że, słuchaj... no bo.. muszę już iść. -'Jak zwykle' -pomyślałam, ale Ciebie już nie było. I tak oto powróciły stare czasy.
Kolejne dni były zresztą podobne. Niby spędzałeś ze mną trochę czasu, ale potem szedłeś na trening i znikałeś. Strasznie mnie to irytowało. Przy każdej delikatnej próbie moich pytań o cele Twoich wycieczek, skutecznie mnie olewałeś. Kolejny raz zmartwiłam się, gdy któryś z klubowych kolegów, zadzwonił do mnie i zapytał, czemu nie przyszedłeś na trzeci z kolei trening. Szczerze to byłam w szoku, ponieważ jakąś godzinę temu, rzekomo na niego się udałeś. Odparłam, że nie mam pojęcia.
-Przepraszam, że w ogóle o to pytam, ale wiesz może, czy Nikolay zamierza zmienić klub? -to pytanie nurciło mnie od jakiegoś czasu. Kiedyś przecież Niko rzucił jakąś taką dziwną aluzję. Jednak miałam nadzieję, że to nie prawda.
-Z tego co mi wiadomo, to chciał przedłużyć kontrakt..
-Aha, no to dziękuję. A mogę jeszcze jedno pytanie? Czy Niko nie lubi się z którymś z zawodników? -wiedziałam, że zdziwiłam tym pytaniem mojego rozmówcę, który chyba nazywał się Rafał.
-Raczej staramy się oddzielać na boisku życie prywatne od zawodowego, także niestety, nie wiem nic na ten temat.
-No dobrze. To przepraszam, że zajmuję twój czas.
-Ja również.
-No to.. cześć.
-Cześć. -Zakończyłam tą trochę dziwną konwersację. Miałam jeszcze większy mętlik w głowie niż wcześniej. Ale rozwiał go sam zainteresowany, pojawiając się nagle w drzwiach mojego mieszkania.
-Hej skarbie. -powiedziałeś i uśmiechnąłeś się.
-Jak trening? -zapytałam, również z uśmiechem.
-Ciężko było, ale dobrze. -po tej odpowiedzi sama nie wiedziałam, co mam myśleć. -Czemu się tak dziwnie mi przyglądasz?
-Zamyśliłam się. -odpowiedziałam, całując Cię w usta. Dwóch rzeczy byłam pewna. Że kochałam Cię bezgranicznie, a Ty mnie okłamywałeś. Nie wiedziałam tylko z jakiego powodu. Ale nie dane mi było myśleć o tym dzisiejszej nocy. Bo byłeś ze mną Ty. Czując Twój dotyk na mojej delikatnej skórze, zapominałam o wszystkim. W tym momencie, byłeś tylko moim nieziemskim Niko, którego szczerze kochałam.
-Witaj słońce. -wyszeptałeś mi do ucha, całując je lekko.
-Hej. -uśmiechnęłam się otwierając oczy.
-Jak się spało?
-Wyśmienicie, a Tobie?
-Jeszcze lepiej. -zaśmialiśmy się. Patrzyłam na Ciebie z miłością w oczach. Przyglądałam się Twojemu nieziemskiemu ciału, okrytemu zaledwie cienkim prześcieradłem. Dłońmi masowałam mięśnie Twojego brzucha. A Ty uśmiechałeś się błogo, całując mnie po twarzy. Czułam się wyśmienicie. Tak radośnie, szczęśliwie, przyjemnie. Nie chciałam już nigdy wychodzić z łóżka. Ale miałam też pewne obawy. Nie wiedziałam przecież, jak to z nami jest. Nie dałeś mi żadnego zapewnienia, wyznania. To właściwie był tylko seks. Ale wtedy bym Cię tu nie zastała, prawda? A Ty byłeś. Leżałeś obok mnie i całowałeś. To musiało coś znaczyć.
-Jesteś głodna? -zapytałeś, a ja czując już od dawna burczenie w moim brzuchu, przytaknęłam głową. Zaśmiałeś się i wstałeś, ukazując się mi zupełnie nago.
-Czemu się tak dziwnie patrzysz, kochanie? -zapytałeś i zrobiłeś śmieszną minę.
-Po to mam oczy, kochanie. -odpowiedziałam, a Ty pokręciłeś głową, założyłeś bokserki i zerwałeś ze mnie kołdrę, odsłaniając moje ciało.
-Ej!
-Jesteś tak piękna. -wyszeptałeś, całując mnie.
-Idź już robić to śniadanie. -zaśmiałam się i zaczęłam ubierać. Ty dałeś mi buziaka w czoło i powędrowałeś do kuchni. Ja ubrałam się i odświeżyłam w łazience. Gdy skończyłam poczułam zapachy dochodzące z kuchni.
-Co pysznego przyrządził mi mój osobisty kucharz? -zapytałam, obejmując Cię od tyłu w pasie. Ty śmiesznie zamruczałeś i obróciłeś mnie do siebie przodem.
-Chrupiące grzanki z dodatkami.
-Mmmm. A jakimi dodatkami?
-A jaki by pani sobie życzyła? -wymruczałeś.
-Ciebie. -pocałowałam Twoje usta. Zaśmialiśmy się i zabraliśmy za posiłek.
-Masz dzisiaj trening?
-Nie. Dziś jestem cały twój.
-Brzmi kusząco. -zaśmiałam się.
-Może się gdzieś wybierzemy? Kino?
-Świetny pomysł.
-A potem może jakaś kolacja i ..-uśmiechnąłeś się tajemniczo.
-Zobaczymy jeszcze. -zaśmiałam się i zabrałam za zmywanie naczyń. Przez cały czas czułam na sobie Twój wzrok. Obserwowałeś każdy mój ruch. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem.
Dzisiejszy dzień był niesamowity. Najpierw, tak jak zaplanowaliśmy, byliśmy w kinie. Potem zabrałeś mnie na romantyczną kolację, przy świecach, z drogim szampanem. Traktowałeś mnie jak księżniczkę. Czułam się, jakbym dryfowała nad ziemią. Lecz wieczorem, gdy wróciliśmy, dostałeś dziwny telefon. Podczas rozmowy wyszedłeś z pokoju i wróciłeś bardzo zdenerwowany.
-Wszystko w porządku? -Zapytałam.
-Oczywiście. -uśmiechnąłeś się sztucznie, a ja już wiedziałam co się szykuje. -Tyle że, słuchaj... no bo.. muszę już iść. -'Jak zwykle' -pomyślałam, ale Ciebie już nie było. I tak oto powróciły stare czasy.
Kolejne dni były zresztą podobne. Niby spędzałeś ze mną trochę czasu, ale potem szedłeś na trening i znikałeś. Strasznie mnie to irytowało. Przy każdej delikatnej próbie moich pytań o cele Twoich wycieczek, skutecznie mnie olewałeś. Kolejny raz zmartwiłam się, gdy któryś z klubowych kolegów, zadzwonił do mnie i zapytał, czemu nie przyszedłeś na trzeci z kolei trening. Szczerze to byłam w szoku, ponieważ jakąś godzinę temu, rzekomo na niego się udałeś. Odparłam, że nie mam pojęcia.
-Przepraszam, że w ogóle o to pytam, ale wiesz może, czy Nikolay zamierza zmienić klub? -to pytanie nurciło mnie od jakiegoś czasu. Kiedyś przecież Niko rzucił jakąś taką dziwną aluzję. Jednak miałam nadzieję, że to nie prawda.
-Z tego co mi wiadomo, to chciał przedłużyć kontrakt..
-Aha, no to dziękuję. A mogę jeszcze jedno pytanie? Czy Niko nie lubi się z którymś z zawodników? -wiedziałam, że zdziwiłam tym pytaniem mojego rozmówcę, który chyba nazywał się Rafał.
-Raczej staramy się oddzielać na boisku życie prywatne od zawodowego, także niestety, nie wiem nic na ten temat.
-No dobrze. To przepraszam, że zajmuję twój czas.
-Ja również.
-No to.. cześć.
-Cześć. -Zakończyłam tą trochę dziwną konwersację. Miałam jeszcze większy mętlik w głowie niż wcześniej. Ale rozwiał go sam zainteresowany, pojawiając się nagle w drzwiach mojego mieszkania.
-Hej skarbie. -powiedziałeś i uśmiechnąłeś się.
-Jak trening? -zapytałam, również z uśmiechem.
-Ciężko było, ale dobrze. -po tej odpowiedzi sama nie wiedziałam, co mam myśleć. -Czemu się tak dziwnie mi przyglądasz?
-Zamyśliłam się. -odpowiedziałam, całując Cię w usta. Dwóch rzeczy byłam pewna. Że kochałam Cię bezgranicznie, a Ty mnie okłamywałeś. Nie wiedziałam tylko z jakiego powodu. Ale nie dane mi było myśleć o tym dzisiejszej nocy. Bo byłeś ze mną Ty. Czując Twój dotyk na mojej delikatnej skórze, zapominałam o wszystkim. W tym momencie, byłeś tylko moim nieziemskim Niko, którego szczerze kochałam.
czwartek, 16 kwietnia 2015
Dziewiąty, bo zaczęło spadać.
Objęłam Twoją twarz dłońmi i namiętnie pocałowałam Cię w usta. Ty nie byłeś pijany tak bardzo jak ja, ale wystarczająco, by nie protestować. Jednym ruchem rozpiąłeś zamek mojej sukienki i zsunąłeś ją ze mnie. Poczułam na ciele Twoje ciepłe dłonie i zupełnie się zatraciłam. A Ty byłeś już bez spodni i koszuli. Wziąłeś mnie na ręce i zaniosłeś do sypialni. Położyłeś delikatnie na łóżku i zdjąłeś skarpetki. Następnie dołączyłeś do mnie, obcałowując nawet najmniejszy skrawek mojej rozpalonej skóry. Czułam niesamowicie przyjemne mrowienie, rozchodzące się z miejsc, gdzie zostawiałeś swoje mokre ślady.
-Nikolay..-wyjęczałam, gdy zdjąłeś ze mnie stanik. Pochyliłeś się i delikatnie musnąłeś moje usta. W następnej chwili zatraciliśmy się w sobie bezgranicznie. Czułam się niesamowicie. Jakbym latała. Wszystko działo się tak szybko, że nawet o tym nie myślałam. Cieszyłam się chwilą. Chwilą z Tobą. Tak cudownie było mi w Twoich ramionach. Gdy poczułam, jak rozpadam się pod wpływem doznań, opadłeś na mnie, całując w czoło. Powoli normowaliśmy swoje oddechy. W tej chwili myślałam tylko o Tobie. O niczym innym. Nie o tym, że być może następnego dnia urwiesz ze mną kontakt, że nie będziesz się odzywał. Zupełnie zapomniałam o wszystkich moich obawach. Liczyłeś się tylko Ty. Leżałam, patrząc w Twoje piękne oczy. Objąłeś mnie delikatnie i palcem kreśliłeś różne kształty, tuż pod moim obojczykiem. Pocałowałam czubek Twojego nosa, na co zaśmiałeś się dźwięcznie. Co dziwne, teraz byłam w pełni świadoma tego co robię. Nie czułam się pijana i Ty chyba też nie.
-Lui..? -wyszeptałeś.
-Tak? -odgarnąłeś niesforny kosmyk włosów, który opadł mi na czoło.
-Pamiętasz o tej drugiej niespodziance? -kiwnęłam głową, zachęcając Cię byś mówił dalej. -No więc jedziemy do Paryża. -Powiedziałeś z uśmiechem, a ja zakrztusiłam się śliną.
-Że co, proszę?
-No takie małe wakacje. Nie daj się prosić.
-O mój Boże. Chyba oszalałeś.
-Przecież wiem, że o tym marzysz. -uśmiechnąłeś się zawadiacko a ja pocałowałam Cię w usta. -Czyli się zgadzasz? -zaśmialiśmy się.
-Wiesz o czym jeszcze marzę? -przewróciłam Cie na plecy, siadając okrakiem na Twoim brzuchu.
-Oj wiem. -pocałowałeś mnie zachłannie, wplatając palce we włosy i po raz kolejny czyniąc mnie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.
-Nikolay..-wyjęczałam, gdy zdjąłeś ze mnie stanik. Pochyliłeś się i delikatnie musnąłeś moje usta. W następnej chwili zatraciliśmy się w sobie bezgranicznie. Czułam się niesamowicie. Jakbym latała. Wszystko działo się tak szybko, że nawet o tym nie myślałam. Cieszyłam się chwilą. Chwilą z Tobą. Tak cudownie było mi w Twoich ramionach. Gdy poczułam, jak rozpadam się pod wpływem doznań, opadłeś na mnie, całując w czoło. Powoli normowaliśmy swoje oddechy. W tej chwili myślałam tylko o Tobie. O niczym innym. Nie o tym, że być może następnego dnia urwiesz ze mną kontakt, że nie będziesz się odzywał. Zupełnie zapomniałam o wszystkich moich obawach. Liczyłeś się tylko Ty. Leżałam, patrząc w Twoje piękne oczy. Objąłeś mnie delikatnie i palcem kreśliłeś różne kształty, tuż pod moim obojczykiem. Pocałowałam czubek Twojego nosa, na co zaśmiałeś się dźwięcznie. Co dziwne, teraz byłam w pełni świadoma tego co robię. Nie czułam się pijana i Ty chyba też nie.
-Lui..? -wyszeptałeś.
-Tak? -odgarnąłeś niesforny kosmyk włosów, który opadł mi na czoło.
-Pamiętasz o tej drugiej niespodziance? -kiwnęłam głową, zachęcając Cię byś mówił dalej. -No więc jedziemy do Paryża. -Powiedziałeś z uśmiechem, a ja zakrztusiłam się śliną.
-Że co, proszę?
-No takie małe wakacje. Nie daj się prosić.
-O mój Boże. Chyba oszalałeś.
-Przecież wiem, że o tym marzysz. -uśmiechnąłeś się zawadiacko a ja pocałowałam Cię w usta. -Czyli się zgadzasz? -zaśmialiśmy się.
-Wiesz o czym jeszcze marzę? -przewróciłam Cie na plecy, siadając okrakiem na Twoim brzuchu.
-Oj wiem. -pocałowałeś mnie zachłannie, wplatając palce we włosy i po raz kolejny czyniąc mnie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.
wtorek, 31 marca 2015
Ósmy, bo już południe.
Obudziłam się dziwnie wypoczęta. Poczułam kuszące zapachy dobiegające z kuchni i dziwne odgłosy. Ale już wiedziałam, że to zapewne Ty. Niechętnie wygrzebałam się z ciepłej kołderki i poszłam do kuchni.
-Dzień dobry, słoneczko! -uśmiechnąłeś się do mnie, jak gdyby nigdy nic. Wyglądałeś cudownie. Ubrany w dość obcisłe jeansy i koszulę w kratę. -Wszystkiego najlepszego! -Przytuliłeś mnie z całej siły. A ja puknęłam się w czoło. No tak, zapomniałam, że dzisiaj są moje urodziny.
-Dziękuję Niko.
-To nie wszystko. Słońce, życzę ci przede wszystkim dużo uśmiechu, radości, zdrowia, sukcesów w życiu, szczęścia, miłości, ciepła. Spełnienia najskrytszych marzeń i żebyś na zawsze była moją małą, piękną przyjaciółką. -uśmiechnęliśmy się, a Ty pocałowałeś mnie w oba policzki. Następnie podałeś mi małe pudełeczko.
-Co to jest?
-Otwórz. -uśmiechnąłeś się.
-Niko, ja nie chciałam żadnych prezentów..
-Otwórz. -wypełniłam Twoją prośbę, a moim oczom ukazał się piękny i zapewne drogi, srebrny wisiorek w kształcie piłki do siatkówki. -Podoba ci się? -zapytałeś z błyskiem w oku.
-Jest cudowny, ale ja nie mogę go przyjąć.
-Niestety musisz. -Uśmiechnąłeś się i założyłeś go na moją szyję. -Żebyś o mnie nigdy nie zapomniała. -Wyszeptałeś, całując moją skroń.
-Nawet nie mam takiego zamiaru. -uśmiechnęłam się. Poczułam, jak się rumienię, ale Ty chyba tego nie zauważyłeś.
-A i mam też dla ciebie niespodziankę. W zasadzie dwie. Dziś o osiemnastej jestem po ciebie.
-Co, ale dlaczego?
-Małe party urodzinowe. Załóż coś ładnego, a druga niespodzianka wieczorem. -Mrugnąłeś do mnie okiem, uśmiechnąłeś się i już Cię nie było. Nie zdążyłam nawet o nic zapytać. Jednak ze zrezygnowaniem, poszłam wybrać coś odpowiedniego na wieczór. Postanowiłam też zadbać o siebie i zrobić sobie małe spa. Zaczęłam od relaksującej kąpieli z płatkami róż.
Przez cały czas myślałam o tym, co czeka mnie dziś wieczorem. Trochę się denerwowałam. Obawiałam się reakcji innych ludzi. Tego co powiedzą o mnie, o nas. Jednak wiedziałam, że przy Tobie mogę się czuć bezpiecznie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Myślałam też o tej niespodziance. Zapewne to coś drogiego, czego nie będę umiała przyjąć. Czasami wręcz przeraża mnie fakt, że masz o wiele więcej pieniędzy ode mnie. Strasznie mnie to krępuje. Jednak mimo to, postanowiłam, że będę się dzisiaj dobrze bawić. Dla Ciebie. Bo chcę znów oglądać Twój piękny uśmiech.
Założyłam najlepszą sukienkę, jaka była w moim posiadaniu, zrobiłam mocniejszy makijaż i podkręciłam włosy. Spojrzałam w lustro i nawet zadowoliło mnie to, co tam ujrzałam. Równo o osiemnastej zapukałeś do moich drzwi. Z uśmiechem na ustach otworzyłam.
-O wow. Nieziemsko wyglądasz kochanie. -Powiedziałeś i pocałowałeś mnie w czoło. Ja się trochę zmieszałam. Dlaczego powiedziałeś mnie 'kochanie'?!
-Och, dziękuję. -wyjąkałam.
-Idziemy? - wziąłeś mnie za rękę i zaprowadziłeś do samochodu. Przez chwilę myślałam, że jesteś dla mnie jakiś inny. Jakoś tak inaczej na mnie patrzysz. Ale dusiałam to w sobie i próbowałam przekonać, że to moje fanaberie. Wysiedliśmy obok małego, raczej nieznanego lokalu. Zaprowadziłeś mnie do środka, a tam, mnóstwo ludzi śpiewających z uśmiechem 'Sto lat!'. Jak zwykle zrobiłam się jak buraczek i kurczowo trzymałam się Twojego ramienia. Po odśpiewaniu każdy zaczął do mnie podchodzić, składać życzenia oraz dawać prezenty. Skarciłam Cię wzrokiem i z uśmiechem dziękowałam. Wszyscy byli naprawdę mili, czego jakoś nigdy przedtem nie zauważyłam. Żona Krzysztofa Ignaczaka była chyba najbardziej życzliwa, zaprosiła mnie nawet na kawę.
-Przepraszam, że zapytam. A wy jesteście razem? -spojrzała na nas z uśmiechem. Ja również skierowałam swoje spojrzenie na Ciebie. A Ty tylko uśmiechnąłeś się.
-Nie. My się tylko przyjaźnimy.. -wydukałam, lekko zmieszana. Iwona już nie naciskała, ale uśmiechała się tajemniczo.
-Czy mogę prosić panią do tańca? -usłyszałam Twój głos przy moim uchu. Wyraziłam zgodę skinieniem głowy. Tańczyliśmy, delikatnie kołysząc się w rytm granej akurat wolnej melodii. Twoje dłonie spoczywały na mojej talii, a moje ręce na Twoich barkach. Czułam się jak w bajce. Było idealnie. Potem tańczyłam ze wszystkimi po kolei. Najwięcej z Krzyśkiem, który wręcz był królem parkietu. Po jakichś dwóch godzinach, kilku drinkach i kilkunastu tańcach z Tobą, na salę wjechał ogromny tort, w kształcie słońca. Zaśmiałam się perliście na jego widok. Ty pocałowałeś mnie w czoło.
-Dla ciebie, Słońce. -zaśmiałam się i zaczęłam kroić to piękne, słodkie cudo. Podałam Tobie kawałek, który ugryzłeś tak, by zostało trochę na Twoich ustach. Zachichotałam cicho.
-Masz tu coś. -wyszeptałam, zdejmując palcami trochę słodkiej masy. Ty spojrzałeś na mnie jakoś inaczej. Wydawało mi się, że Twoje oczy pociemniały. Ale szybko o tym zapomniałam. Rzuciłam się w wir tańca. Z Tobą na czele oczywiście. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa jak teraz. Nie obyło się oczywiście bez alkoholu. Niestety nie udało mi się dotrzymać swojego postanowienia. Ledwie trzymałam się na nogach. Z Tobą było znacznie lepiej.
-Chodź słoneczko, idziemy do domu.
-Ale ja chcę tańczyć! -pijana, wyrywałam Ci się, ale Ty cierpliwie wpakowałeś mnie do taksówki, zawożąc do domu. Zaprowadziłeś mnie do mieszkania, pomagając zdjąć buty i kurtkę.
-Zostań. -wyszeptałam nie do końca świadomie.
-Dzień dobry, słoneczko! -uśmiechnąłeś się do mnie, jak gdyby nigdy nic. Wyglądałeś cudownie. Ubrany w dość obcisłe jeansy i koszulę w kratę. -Wszystkiego najlepszego! -Przytuliłeś mnie z całej siły. A ja puknęłam się w czoło. No tak, zapomniałam, że dzisiaj są moje urodziny.
-Dziękuję Niko.
-To nie wszystko. Słońce, życzę ci przede wszystkim dużo uśmiechu, radości, zdrowia, sukcesów w życiu, szczęścia, miłości, ciepła. Spełnienia najskrytszych marzeń i żebyś na zawsze była moją małą, piękną przyjaciółką. -uśmiechnęliśmy się, a Ty pocałowałeś mnie w oba policzki. Następnie podałeś mi małe pudełeczko.
-Co to jest?
-Otwórz. -uśmiechnąłeś się.
-Niko, ja nie chciałam żadnych prezentów..
-Otwórz. -wypełniłam Twoją prośbę, a moim oczom ukazał się piękny i zapewne drogi, srebrny wisiorek w kształcie piłki do siatkówki. -Podoba ci się? -zapytałeś z błyskiem w oku.
-Jest cudowny, ale ja nie mogę go przyjąć.
-Niestety musisz. -Uśmiechnąłeś się i założyłeś go na moją szyję. -Żebyś o mnie nigdy nie zapomniała. -Wyszeptałeś, całując moją skroń.
-Nawet nie mam takiego zamiaru. -uśmiechnęłam się. Poczułam, jak się rumienię, ale Ty chyba tego nie zauważyłeś.
-A i mam też dla ciebie niespodziankę. W zasadzie dwie. Dziś o osiemnastej jestem po ciebie.
-Co, ale dlaczego?
-Małe party urodzinowe. Załóż coś ładnego, a druga niespodzianka wieczorem. -Mrugnąłeś do mnie okiem, uśmiechnąłeś się i już Cię nie było. Nie zdążyłam nawet o nic zapytać. Jednak ze zrezygnowaniem, poszłam wybrać coś odpowiedniego na wieczór. Postanowiłam też zadbać o siebie i zrobić sobie małe spa. Zaczęłam od relaksującej kąpieli z płatkami róż.
Przez cały czas myślałam o tym, co czeka mnie dziś wieczorem. Trochę się denerwowałam. Obawiałam się reakcji innych ludzi. Tego co powiedzą o mnie, o nas. Jednak wiedziałam, że przy Tobie mogę się czuć bezpiecznie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Myślałam też o tej niespodziance. Zapewne to coś drogiego, czego nie będę umiała przyjąć. Czasami wręcz przeraża mnie fakt, że masz o wiele więcej pieniędzy ode mnie. Strasznie mnie to krępuje. Jednak mimo to, postanowiłam, że będę się dzisiaj dobrze bawić. Dla Ciebie. Bo chcę znów oglądać Twój piękny uśmiech.
Założyłam najlepszą sukienkę, jaka była w moim posiadaniu, zrobiłam mocniejszy makijaż i podkręciłam włosy. Spojrzałam w lustro i nawet zadowoliło mnie to, co tam ujrzałam. Równo o osiemnastej zapukałeś do moich drzwi. Z uśmiechem na ustach otworzyłam.
-O wow. Nieziemsko wyglądasz kochanie. -Powiedziałeś i pocałowałeś mnie w czoło. Ja się trochę zmieszałam. Dlaczego powiedziałeś mnie 'kochanie'?!
-Och, dziękuję. -wyjąkałam.
-Idziemy? - wziąłeś mnie za rękę i zaprowadziłeś do samochodu. Przez chwilę myślałam, że jesteś dla mnie jakiś inny. Jakoś tak inaczej na mnie patrzysz. Ale dusiałam to w sobie i próbowałam przekonać, że to moje fanaberie. Wysiedliśmy obok małego, raczej nieznanego lokalu. Zaprowadziłeś mnie do środka, a tam, mnóstwo ludzi śpiewających z uśmiechem 'Sto lat!'. Jak zwykle zrobiłam się jak buraczek i kurczowo trzymałam się Twojego ramienia. Po odśpiewaniu każdy zaczął do mnie podchodzić, składać życzenia oraz dawać prezenty. Skarciłam Cię wzrokiem i z uśmiechem dziękowałam. Wszyscy byli naprawdę mili, czego jakoś nigdy przedtem nie zauważyłam. Żona Krzysztofa Ignaczaka była chyba najbardziej życzliwa, zaprosiła mnie nawet na kawę.
-Przepraszam, że zapytam. A wy jesteście razem? -spojrzała na nas z uśmiechem. Ja również skierowałam swoje spojrzenie na Ciebie. A Ty tylko uśmiechnąłeś się.
-Nie. My się tylko przyjaźnimy.. -wydukałam, lekko zmieszana. Iwona już nie naciskała, ale uśmiechała się tajemniczo.
-Czy mogę prosić panią do tańca? -usłyszałam Twój głos przy moim uchu. Wyraziłam zgodę skinieniem głowy. Tańczyliśmy, delikatnie kołysząc się w rytm granej akurat wolnej melodii. Twoje dłonie spoczywały na mojej talii, a moje ręce na Twoich barkach. Czułam się jak w bajce. Było idealnie. Potem tańczyłam ze wszystkimi po kolei. Najwięcej z Krzyśkiem, który wręcz był królem parkietu. Po jakichś dwóch godzinach, kilku drinkach i kilkunastu tańcach z Tobą, na salę wjechał ogromny tort, w kształcie słońca. Zaśmiałam się perliście na jego widok. Ty pocałowałeś mnie w czoło.
-Dla ciebie, Słońce. -zaśmiałam się i zaczęłam kroić to piękne, słodkie cudo. Podałam Tobie kawałek, który ugryzłeś tak, by zostało trochę na Twoich ustach. Zachichotałam cicho.
-Masz tu coś. -wyszeptałam, zdejmując palcami trochę słodkiej masy. Ty spojrzałeś na mnie jakoś inaczej. Wydawało mi się, że Twoje oczy pociemniały. Ale szybko o tym zapomniałam. Rzuciłam się w wir tańca. Z Tobą na czele oczywiście. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa jak teraz. Nie obyło się oczywiście bez alkoholu. Niestety nie udało mi się dotrzymać swojego postanowienia. Ledwie trzymałam się na nogach. Z Tobą było znacznie lepiej.
-Chodź słoneczko, idziemy do domu.
-Ale ja chcę tańczyć! -pijana, wyrywałam Ci się, ale Ty cierpliwie wpakowałeś mnie do taksówki, zawożąc do domu. Zaprowadziłeś mnie do mieszkania, pomagając zdjąć buty i kurtkę.
-Zostań. -wyszeptałam nie do końca świadomie.
sobota, 21 marca 2015
Siódmy, bo prawie najgoręcej.
Po treningu od razu zameldowałeś się w moim mieszkaniu. Zrobiłam nam herbatę i udaliśmy się do salonu.
-O co chodzi z tymi treningami? -zapytałam a Ty zrobiłeś dziwną minę. -Wiem, że już wcześniej jakieś opuszczałeś.
-Lui, to znaczy.. ja.. po prostu szykuję tą niespodziankę na Twoje urodziny. -odparłeś, uśmiechając się lekko. Ja również. Ale wiedziałam, na co za chwilę przyjdzie mi odpowiadać. Nie odzywałam się przez chwilę, kierując swój wzrok w podłogę. -A więc, możemy dokończyć naszą wcześniejszą rozmowę? -kiwnęłam delikatnie głową. -Lui, ja na prawdę nie miałem pojęcia. Nie chciałem być takim okropnym przyjacielem. Proszę, wybaczysz mi? -popatrzyłeś mi w oczy.
-Już dawno Ci wybaczyłam. -odparłam. 'A więc tylko przyjaciel'.
-Obiecuję, że teraz się poprawię. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. -zaśmiałeś się i przytuliłeś do siebie. -Tylko błagam cię, następnym razem przemyśl wszystko, jeśli będziesz chciała się okaleczyć. To na prawdę nie jest rozwiązaniem..
-Niko... To nie tak, że ja chciałam sobie coś zrobić. Po prostu byłam zła i uderzyłam w to lustro. A zresztą.. nie mówmy już o tym, okej? -uśmiechnąłeś się. Resztę wieczoru spędziliśmy na wygłupach i zabawie. Dawno nie czułam się tak swobodnie i beztrosko. Tak jak dawniej. Siedzieliśmy, śmialiśmy się. Czułam się cudownie i podejrzewam, że Ty też. Zamówiliśmy bardzo niezdrową pizzę. Zrobiliśmy sobie maraton komediowy. Było fantastycznie. Trochę dziwnie czułam się, gdy dotykałeś mnie przypadkowo, przytulałeś. W dalszym ciągu ta niebezpieczna i chora siła przyciągała mnie do Ciebie. Ale nic nie mogłam zrobić. Dzielnie udawałam, że nic to dla mnie nie znaczy. Że jesteś dla mnie zwykłym kumplem, którym powinieneś być. I tak dotrwaliśmy do końca wieczoru. Potem zebrałeś się. A ja zostałam sama w moim miękkim łóżku. Ale dziś nie piłam. Czytałam książkę. Postanowiłam, już nigdy więcej nie tknąć alkoholu. Przez niego miewam naprawdę głupie pomysły. Myślałam też trochę o swoim życiu. Znowu. Starałam się za wszelką cenę zmienić swoje odczucia względem Ciebie. Ale nie potrafiłam. Byłeś dla mnie większą częścią mojego życia. Jak długo będę się zbierać, po tym,jak mnie zostawisz? Jak odrzucisz? Nie wiem. Ale mimo to zasnęłam z uśmiechem na ustach i głową pełną myśli o Tobie, ubranym w czarny garnitur i czekającym na mnie przed ołtarzem.
-O co chodzi z tymi treningami? -zapytałam a Ty zrobiłeś dziwną minę. -Wiem, że już wcześniej jakieś opuszczałeś.
-Lui, to znaczy.. ja.. po prostu szykuję tą niespodziankę na Twoje urodziny. -odparłeś, uśmiechając się lekko. Ja również. Ale wiedziałam, na co za chwilę przyjdzie mi odpowiadać. Nie odzywałam się przez chwilę, kierując swój wzrok w podłogę. -A więc, możemy dokończyć naszą wcześniejszą rozmowę? -kiwnęłam delikatnie głową. -Lui, ja na prawdę nie miałem pojęcia. Nie chciałem być takim okropnym przyjacielem. Proszę, wybaczysz mi? -popatrzyłeś mi w oczy.
-Już dawno Ci wybaczyłam. -odparłam. 'A więc tylko przyjaciel'.
-Obiecuję, że teraz się poprawię. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. -zaśmiałeś się i przytuliłeś do siebie. -Tylko błagam cię, następnym razem przemyśl wszystko, jeśli będziesz chciała się okaleczyć. To na prawdę nie jest rozwiązaniem..
-Niko... To nie tak, że ja chciałam sobie coś zrobić. Po prostu byłam zła i uderzyłam w to lustro. A zresztą.. nie mówmy już o tym, okej? -uśmiechnąłeś się. Resztę wieczoru spędziliśmy na wygłupach i zabawie. Dawno nie czułam się tak swobodnie i beztrosko. Tak jak dawniej. Siedzieliśmy, śmialiśmy się. Czułam się cudownie i podejrzewam, że Ty też. Zamówiliśmy bardzo niezdrową pizzę. Zrobiliśmy sobie maraton komediowy. Było fantastycznie. Trochę dziwnie czułam się, gdy dotykałeś mnie przypadkowo, przytulałeś. W dalszym ciągu ta niebezpieczna i chora siła przyciągała mnie do Ciebie. Ale nic nie mogłam zrobić. Dzielnie udawałam, że nic to dla mnie nie znaczy. Że jesteś dla mnie zwykłym kumplem, którym powinieneś być. I tak dotrwaliśmy do końca wieczoru. Potem zebrałeś się. A ja zostałam sama w moim miękkim łóżku. Ale dziś nie piłam. Czytałam książkę. Postanowiłam, już nigdy więcej nie tknąć alkoholu. Przez niego miewam naprawdę głupie pomysły. Myślałam też trochę o swoim życiu. Znowu. Starałam się za wszelką cenę zmienić swoje odczucia względem Ciebie. Ale nie potrafiłam. Byłeś dla mnie większą częścią mojego życia. Jak długo będę się zbierać, po tym,jak mnie zostawisz? Jak odrzucisz? Nie wiem. Ale mimo to zasnęłam z uśmiechem na ustach i głową pełną myśli o Tobie, ubranym w czarny garnitur i czekającym na mnie przed ołtarzem.